Gdy prezesem IPN był dr Łukasz Kamiński, a dyrektorem jego biura „specjalista” od Jedwabnego dr Krzysztof Persak, spośród różnych niefortunnych przedsięwzięć powstało i takie, jak książka doktora Pawła Rokickiego „Glinciszki i Dubinki. Zbrodnie wojenne na Wileńszczyźnie w połowie 1944 roku i ich konsekwencje we współczesnych relacjach polsko-litewskich”.
To na podstawie tej książki politycy lewicy i część członków Koalicji Obywatelskiej twierdzą, że major Zygmunt Szendzielarz „Łupaszka” był zbrodniarzem wojennym.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Haniebne zachowanie opozycji - okazali majorowi Szendzielarzowi pogardę!
Książka ma na okładce pieczątkę „IPN”, bo właśnie ówczesny instytut, sprzed prezesury Jarosława Szarka, wydał w 2015 roku owe dzieło. Zaznaczając na wstępie, że doktor Paweł Rokicki to uprzejmy i miły człowiek, to - z całym szacunkiem - jego praca nie znalazła szczególnego uznania nawet w starej, platformerskiej jeszcze, ekipie IPN. Miły doktor Rokicki nie zajmował się pracą naukową w instytucie (tzn. nie był przydzielony do Biura Badań Historycznych), a jego obowiązki dotyczyły m.in. podpisywania zdjęć na kolorowych wystawach IPNowskiego Biura Edukacji Narodowej.
Inna sprawa, że dwóch poważnych i uznanych znawców tematu, wykazało tak dramatyczne błędy w książce Rokickiego, że Autor miał nawet… nie znać pseudonimu Szendzielarza (Pisał „Łupaszko”, a nie „Łupaszka”)! Doktor Kazimierz Krajewski i mecenas Grzegorz Wąsowski zauważyli podwójne standardy w ocenie tamtych wydarzeń - zbrodnie litewskie przemykały jako kontekst, zaś faktyczna zbrodnia wąskiego grona żołnierzy Armii Krajowej (nie „Żołnierzy Wyklętych”!) jawiła się jako komando śmierci odgórnie sterowane przez krwiożerczego Szendzielarza. Rokicki miał w książce wstawki umoralniające, jakby cały projekt miał być nie poszukiwaniem prawdy a uderzeniem w pamięć historyczną Polaków.
Krajewski i Wąsowski zauważyli, że Rokicki powołuje się na wspomnienie o morderczym rozkazie „Łupaszki”, którego to rozkazu ani nikt nie widział, ani się nie zachował, ani jego istnienie nie znalazło potwierdzenia w innych źródłach. Co więcej, niektóre fakty przeczą istnieniu takiego rozkazu - jak np. współpraca Pawła Jasienicy z mjr. Szendzielarzem, współpraca, która nie miałaby miejsca, gdyby dowódca dopuścił się podobnej zbrodni. Autorzy tekstu „W obronie dobrego imienia Łupaszki” piszą wręcz:
Rokicki, nie znając treści rozkazu „Łupaszki” dotyczącego odwetowego wypadu na Litwę, swoje przekonanie o odpowiedzialności dowódcy 5 BW za śmierć kobiet i dzieci, opiera wyłącznie na przypuszczeniach.
I tak oto lewicowi działacze szermują tytułem książki Rokickiego, ani tej pozycji nie czytając, ani nie rozumiejąc, ani nie wiedząc o odpowiedzi Krajewskiego i Wąsowskiego, ani nie rozpoznając podstawowych faktów i różnic np. między Armią Krajową a „Żołnierzami Wyklętymi”. Gwiazdy mediów społecznościowych z legitymacjami poselskimi błaznują wokół tematu bohatera, którego zamordowali komuniści. Potem pozwalają komunistom funkcjonować w przestrzeni publicznej i pamięci historycznej jako postaciom pozytywnym - w nazwach ulic, w mediach społecznościowych w uznaniu dla ich politycznych następców.
Postać „Łupaszki” próbuje się przekłamać tak jak Jedwabne, przy czym na szczęście odpowiedź na te pierwsze oszczerstwa jest profesjonalna i rzetelna - w przeciwieństwie do fikcji historycznej Wojciecha Sumlińskiego i Ewy Kurek. Argumentami Krajewskiego i Wąsowskiego warto się posługiwać w debacie publicznej, a o Instytucie Pamięci Narodowej należy pamiętać, że oddawany w ręce niewłaściwie, może przysporzyć szkód historycznej prawdzie.
ZOBACZ TAKŻE
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/584874-ilu-jeszcze-klamcow-i-glupcow-zaatakuje-lupaszke