„Jakby mi ktoś wyciągnął wtyczkę. Jakby ktoś mnie wyłączył(…). Wysiadały mi po kolei wszystkie organy wewnętrzne, zaczęło się od zaatakowania nerek. Człowiek przy takim bólu nie może się ruszyć. Staje się całkowicie zależny od drugiego człowieka” - mówi portalowi WP.pl posłanka Prawa i Sprawiedliwości Barbara Dziuk, która wygrała długą i ciężką walkę z koronawirusem. Polityk podkreśla, że otarła się o śmierć. Uważa, że w tej granicznej sytuacji pomogła jej wiara, ale również ogromne wsparcie bliskich osób. W rozmowie oczywiście nie zabrakło także podziękowań dla lekarzy, pielęgniarek oraz wolontariuszy.
CZYTAJ TAKŻE: Posłanka PiS Barbara Dziuk trafiła do szpitala, jest zakażona COVID-19. „Jej stan jest bardzo poważny”
„Wiedziałam, że to może być koniec”
Niecały rok temu, bo w marcu 2021 r., posłanka Prawa i Sprawiedliwości Barbara Dziuk zaraziła się koronawirusem. Powiedzieć, że zakażenie przeszła ciężko, to nic nie powiedzieć.
Trzy razy przekazano mi, że mogę umrzeć. Były momenty krytyczne. Traciłam świadomość. Wiedziałam, że to może być koniec. Całe życie stawało mi przed oczami
— mówi w rozmowie z Michałem Wróblewskim z Wirtualnej Polski.
Jak wskazuje posłanka, człowiek zwykle wie, kiedy nadchodzi koniec. Dziuk wspomina, że czuła się „jakby ktoś mi wyciągnął wtyczkę, jakby ktoś mnie wyłączył”. Ból opisuje jako „bardzo silny”, podkreśla również, że po kolei wszystkie organy wewnętrzne zaczęły odmawiać posłuszeństwa.
Zaczęło się od zaatakowania nerek. Człowiek przy takim bólu nie może się ruszyć. Staje się całkowicie zależny od drugiego człowieka. Leży w pampersie i nie może nic. Do tego zapadały mi się żyły, nie można było wpiąć wenflonu. Lekarze chcieli mi podpiąć wenflon do tętnicy szyjnej. Bałam się tego. Bardzo
— mówi w rozmowie z WP.pl. Jak podkreśla, trafiła na OIOM i właściwie nie dawano jej szans na przeżycie.
Posłanka opisuje ból, którego doznała, jako niesamowicie silny. Musiała przyjmować wiele leków, zarówno przeciwbólowych, jak i uspokajających. Dopiero po czterech tygodniach mogła samodzielnie umyć włosy i zęby, cieszyła się, że może zrobić „cztery kroki do umywalki”.
Ale mimo wszystko walczyłam. Od dziecka jestem wojowniczką. Musiałam na nowo nauczyć się chodzić, na nowo nauczyć się żyć, przewartościować wszystko
— podkreśla.
„Na OIOM-ie wszyscy są równi”
Walka z koronawirusem była o tyle trudniejsza, że w tamtym czasie polityk PiS, matka czwórki dzieci, oczekiwała przyjścia na świat drugiej wnuczki. Nie tylko dzieci bardzo przeżyły jej chorobę. Cierpiał również mąż.
Nie pierwszy raz… Zdrowotnie byłam w życiu bardzo doświadczona
— tłumaczy.
Pytana o opiekę zdrowotną, odpowiada:
Chciałam złożyć wielkie ukłony lekarzom, pielęgniarkom i wolontariuszom, ratownikom…(…)Gdyby nie oni, można było się załamać psychicznie. Dodawali otuchy, trzymali za rękę, pomagali w higienie osobistej. Przewracali mnie na bok, kiedy traciłam saturację, a sama nie mogłam się ruszyć na łóżku… Dla mnie to było niesamowite przeżycie
— podkreśla.
Posłanka zwraca uwagę, że na OIOM-ie wszyscy są równi - niezależnie od piastowanego stanowiska, choć dostrzegała, że lekarze odczuwają ogromną presję w związku z pełnioną przez nią funkcją.
Jak podkreśla, to jej klubowy kolega Jerzy Polaczek, który również ciężko przeszedł zakażenie koronawirusem, namówił ją, aby zgłosić się do szpitala.
A ja nie chciałam, bo saturacja mi na początku nie spadała. No, ale potem wszystko się zmieniło.(…)Czasem w ogóle nie umiałam oddychać. Miałam prawie całe płuca zajęte przez COVID. Groził mi przeszczep płuca, szukano dla mnie sztucznego. Gdy wracam do tamtych chwil, to się wzruszam. Moja córka chciała mi oddać swoje płuco, bo powiedziała, że skoro ja ją urodziłam, to ona w ten sposób może mi pomóc…
— wspomina.
„Pan Bóg chciał, żebym przeżyła”
Jak mówi polityk, liczyła się z tym, że może umrzeć. Jednocześnie, tak jak zawsze, zawierzyła swoje życie Panu Bogu.
Pan Bóg chciał, żebym przeżyła. To była tylko wola Boża. Zostałam uzdrowiona. Na moją prośbę przyszedł ksiądz, który udzielił mi namaszczenia chorych i przyjęłam komunię. Chciałam pojednać się z Bogiem, bo nie wiedziałam, co będzie… Kapłan powiedział do mnie: „Wiesz co, Basia, Pan Bóg ma wobec ciebie plan”. To mnie bardzo podniosło na duchu. Naprawdę, od tamtej pory zaczęło mi się poprawiać. Zaczęłam zdrowieć
— podkreśla.
Jak mówi dalej Barbara Dziuk, wyborcy w regionie uruchomili w jej intencji prawdziwy „szturm” modlitewny, odbywały się Msze święte, organizowano modlitwy.
Ludzie, chcąc mi pomóc, wręcz forsowali niebo! To było niesamowite przeżycie bliskości ludzkiej, za którą jestem wdzięczna i bardzo dziękuję
— dodaje.
Powikłania po COVID-19
Polityk odpowiada także na pytanie o powikłania po COVID-19.
niezwykle ważne po COVID jest ćwiczenie oddechu, ćwiczenie płuc, oddychanie przeponą. Rehabilitacja oddechowa jest niezwykle ważna! Wie pan, jak to udrażnia płuca? Dzięki temu, że robię to codziennie, ćwiczę oddychanie, nie mam już śladów choroby na płucach! Nawet lekarze mówią, że to niemożliwe, żeby osoba tak doświadczona chorobą, jak ja, miała dziś zdrowe płuca.
— mówi.
Jednocześnie jednak przyznaje, że choroba miała cały szereg powikłań - musiała przyjmować ogromne ilości sterydów, rozregulował jej się cukier i w efekcie wymaga teraz stałej opieki diabetologicznej, oczy piekły i wysuszały się, włosy wypadały wręcz „garściami, jak po chemii”, był również silny ból, także podczas chodzenia.
Ustawa covidowa
Barbara Dziuk ostro krytykuje polityków, którzy negują pandemię koronawirusa, zasadność szczepień czy wprowadzania obostrzeń.
Wykorzystują nurt antyszczepionkowy, by zyskać na popularności. Kosztem zdrowia i życia innych(…)chcą zbijać na tym polityczny kapitał. Najgorsi są w tym politycy Konfederacji. Ja czasami nie umiem patrzeć na to, co oni wyprawiają na posiedzeniach sejmowej komisji zdrowia czy podczas obrad Sejmu
— mówi.
Jednocześnie posłanka krytycznie odnosi się też do wypowiedzi niektórych swoich klubowych koleżanek i kolegów. Jej zdaniem, politycy PiS negujący pandemię czy zasadność szczepień, podobnie jak parlamentarzyści Konfederacji, „wykorzystują i rozgrywają ten temat politycznie”.
Najwięcej zachorowań jest tam, gdzie jest najwięcej ludzi. To przecież jest logiczne. Szczepienia mają chronić przed ciężkim przebiegiem choroby, a przede wszystkim - przed śmiercią. Szczepienia spełniają swoją rolę
— mówi, odnosząc się do argumentów niektórych posłanek PiS, które wskazywały, że najwięcej zachorowań jest tam, gdzie najwięcej osób zaszczepionych.
Pytana o to, czy próbuje przekonywać kolegów z PiS sceptycznych wobec szczepień, podkreśla, że rozmawiała z kilkoma osobami, jednak nie chcą dyskutować, ponieważ brakuje im argumentów.
Ja zawsze podchodzę do dyskusji grzecznie i merytorycznie, opieram się na faktach. A te osoby, o których pan mówi, z faktami dyskutować nie chcą. Powtarzają swoje jak mantrę. Polecam wszystkim niedowiarkom, aby popracowali jeden dzień jako wolontariusze na oddziale covidowym i niech mi pan wierzy, ciekawe zapewne by były ich spostrzeżenia
— wskazuje.
Przyznaje również, że nie ma żalu do parlamentarzystów PiS, którzy nie poparli ustawy covidowej, ponieważ nie mogła wejść w życie. Polityk wskazuje, że zagłosowała przeciw odrzuceniu, gdyż chciała dalej nad nią pracować i wprowadzić konieczne poprawki. Jak dodaje, „projekt nie był niestety do końca dopracowany”, ale również opozycja uniemożliwiła pracę nad nowym prawem, nie chcąc w ogóle rozmawiać.
aja/WP.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/584481-wstrzasajace-swiadectwo-dziuk-o-walce-z-koronawirusem