Tylko wyjątkowo pyszny i zarozumiały bufon może twierdzić, że ktoś, kto współtworzył w Polsce demokrację jej nie rozumie i nie potrafi w niej żyć.
Synuś rapuje, więc tatuś ma nieodpartą potrzebę psychoanalizowania. Nie potrafi się jednak oprzeć grafomańskiej chuci (synuś też nie potrafi, tylko nie jest profesorem prawa), więc ta psychoanaliza najczęściej przybiera formę rozważań przy zlewozmywaku. Zwykle nie chce mi się czytać Marcina Matczaka, bo zlewozmywakowa psychoanaliza jest tak interesująca jak sikanie do zlewozmywaka, ale tym razem (4 lutego 2022 r. w „Gazecie Wyborczej”), przyciągnął mnie tytuł - „PiS to ubecka wdowa”.
Zlewozmywakowa psychoanaliza ma to do siebie, że zagląda ludziom do głów, choć nie potrafi zapanować nad zawartością własnej. Głęboka myśl pośmiertnego ucznia Zygmunta Freuda jest taka: „PiS jest ubecką wdową, bo kierują nim ludzie, którzy zostali w 1989 r. opuszczeni przez ubecką mentalność. To ludzie, dla których totalitarny PRL był doświadczeniem formującym. Nie znają innego państwa. Zostali wrzuceni w świat demokracji, którego nie rozumieją i w którym nie umieją żyć, bo trzeba w nim tolerować odmienność, wolność i prywatność”.
Jak się za długo babrze w zawartości zlewozmywaka, to można nie zauważyć, że PiS kierują ludzie, którzy ubecką mentalność zawsze czynnie zwalczali (przynajmniej Jarosław Kaczyński, Antoni Macierewicz. Mariusz Kamiński, Mateusz Morawiecki), a nie w niej tkwili. Nie formował ich „totalitarny PRL”, tylko wolna i niepodległa Polska, która była celem. Dla jej nadejścia pracowali i ryzykowali, tworzyli programy, wydawnictwa i instytucje (np. KOR, Solidarność, Solidarność Walczącą, NZS). Oni współtworzyli i podali na tacy demokrację takim mądralom jak Marcin Matczak, urodzony w 1976 r., który w czasach walki o demokrację był bobaskiem.
Nikt liderów PiS nie wrzucał w świat demokracji, bo oni ten świat współtworzyli. Także wzorując się na demokratycznych rozwiązaniach ze świata. Tylko wyjątkowo pyszny i zarozumiały bufon może twierdzić, że ktoś, kto współtworzył w Polsce demokrację jej nie rozumie i nie potrafi w niej żyć. Zapewne w przeciwieństwie do Matczaka i jego synusia (piszę otwarcie o synusiu, skoro sam Matczak poświęcił mu książkę i go lansuje).
Pewnie zadziałały tu kompleksy, o których sam Marcin Matczak pisał w lutym 2021 r., gdy uzasadniał wypięcie się na przyjęcie profesury od prezydenta Andrzeja Dudy. Chodzi o kompleks awansu społecznego, czyli pierwszego dziecka z dyplomem uczelni oraz kompleks prowincji i zahukania. Są one zresztą niezrozumiałe, bo czego tu się wstydzić, skoro już nie jest zahukany, tylko pohukuje na innych i uważa się za arbitra. A na ten zlewozmywakowy sznyt można na chwilę zamknąć oczy.
Żeby uzasadnić, iż liderzy PiS są „ubeckimi wdowami”, Marcin Matczak odwołuje się do sprawy Pegasusa. Napisał: „Ludzie walczący kiedyś z SB czują się w demokracji bezradni bez metod SB. Dlatego przywracają do życia esbeckie metody, kupując system totalnej inwigilacji, i wykorzystują go przeciwko własnym obywatelom. Chcą zwalczać to, co komunistyczne, a sami są przesiąknięci duchem komunistycznego prokuratora, duchem donosiciela, który jest przekonany, że inni są do szpiku kości źli, bo sam taki jest”. Zlewozmywak aż się przelał od nadmiaru kuchennej psychoanalizy.
Prof. Matczak jest na bakier z logiką (na prawie uczą jej na pierwszym roku, a potem prawie wszyscy zapominają), bo przecież każdy inwigilowany przestępca jest „własnym obywatelem”. A jakie „esbeckie metody” przywracają służby Francji, Hiszpanii, Wielkiej Brytanii czy USA (o Izraelu nie wspominając) korzystające z Pegasusa? Prawnik może mieć uprzedzenie do skutecznych metod zdobywania dowodów przestępstw, bo to osłabia jego możliwości robienia z klientów (tych winnych) niewiniątek, a ze sprawiedliwości brudnej szmaty. W przeciwieństwie do adwokatów czy radców prawnych, ludzie odpowiedzialni za państwo muszą zwalczać terroryzm, szpiegostwo czy zwykłe przestępstwa kryminalne. Nawet jeśli popełniają je święte krowy, w tym prawnicy.
W ramach psychoanalizy nad zlewozmywakiem Marcinowi Matczakowi wyszło, że „ludzie PiS mają za sobą tradycję walki o wolność, a wolność niszczą. Bo państwo, które nielegalnie inwigiluje swoich obywateli, chce uczynić z nich niewolników. Chce wtargnąć w ich prywatność, poznać ich intymność, marzenia i plany, wszystko po to, aby móc nimi manipulować”. Jakiś dowód, że nielegalnie? I że obiektem jest tu „obywatel”, a nie „podejrzany”? To pewnie wtedy, gdy policja zatrzymała synusia z marihuaną, to jako „obywatela”, a nie kogoś, kto łamie prawo (art. 62 kodeksu karnego)? Tylko uprawiając zlewozmywakową psychoanalizę można się podniecać „intymnością”. Zawodowców ze służb nie ruszałoby to nawet na milimetr. Gdyby byli tym zainteresowani, bo na razie to tylko przedmiot ekscytacji rodziny Brejzów, Romana Giertycha i Marcina Matczaka.
Nadmierne podniecenie sprawia, że Marcin Matczak odlatuje, a przy okazji obraża ludzi: „Z biegiem czasu jasne jest, że to właśnie władza PiS stoi tam, gdzie stało ZOMO”. Z biegiem czasu jasne jest, że Matczak bredzi. To ZOMO uzasadnia tak: „to ona [władza] rozpędza protesty i zawija ludzi na odległe posterunki, czym zasłużyła sobie na wniosek do Hagi”. To, co robi w Polsce policja (bo to ta „władza”), to pieszczoty w stosunku do działań policji w Niemczech, Francji, Holandii czy Hiszpanii, w dodatku zgodne z prawem. A wniosek do Hagi (do Międzynarodowego Trybunału Karnego) to prawnicza aberracja i odlot, szczególnie dla profesora prawa. Bo MTK zajmuje się ludobójstwem, zbrodniami wojennymi i zbrodniami przeciwko ludzkości.
Żaden rasowy psychoanalityk zlewozmywakowy nie może przejść obojętnie obok Jarosława Kaczyńskiego. Takoż Marcin Matczak: „Jego wizja państwa, ukształtowana przez komunistyczną teorię prawa, jest do szpiku kości komunistyczna. (…) Nie wierzy w instytucje, wierzy tylko w kadry. Dlatego każda niezależna instytucja, trybunały, sądy, media, samorządy, uniwersytety są dla niego anomalią. Dokładnie taką samą, jaką dla komunistów był podział władz”. Część bredni Matczaka opuściłem z powodu ich idiotyzmu. A ta przytoczona świadczy tylko o tym, że Matczak nie ma bladego pojęcia, czym był komunizm. I nie ma pojęcia, jak „komunistyczne” były i często nadal są przywoływane przez niego instytucje. A czy gdyby było inaczej Marcin Matczak miałby szansę zostać profesorem?
Nie chce mi się zastanawiać nad powodami bredzenia o dobru i złu, o Gierku, a przede wszystkim o używaniu przez Matczaka argumentów „z logiki”. Najpierw trzeba by mieć o logice jakieś elementarne pojęcie. W końcówce psychoanalitycznej sesji przy zlewozmywaku Matczak chciałby wielu wywalić i pozamykać. No i nie mógł nie użyć klasycznego dla inteligentnych inaczej argumentu o „realizowaniu agendy Wielkiego Brata ze wschodu”. I napisał o tym mając obok siebie ludzi, którzy tę agendę faktycznie realizują: podziwia ich, popiera, głosuje na nich. Na obecnie rządzących „żaden przyzwoity człowiek nie powinien głosować”. Najpierw trzeba by być przyzwoitym. Bo na zmądrzenie nie ma co liczyć, skoro dotychczasowy stan został nagrodzony profesurą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/584436-marcin-matczak-odkryl-ze-pis-to-ubecka-wdowa