Ktoś mógłby pomyśleć, że pojęcie „republika deweloperów” ukuł człowiek, który gdańskiej władzy bardzo nie lubi, kto od lat jest w miejskiej opozycji. Pewnie to znów „robota” PiS-u. Jest dokładnie odwrotnie. I dlatego warto to powtarzać. O tym, jak wielka patologia toczy Gdańsk opowiada film Krzysztofa Puternickiego, który Telewizja Polska pokaże dzisiaj (02.02) o godzinie 21 w Jedynce.
Po raz pierwszy stwierdzenia „republika deweloperów” użył… Jarosław Wałęsa, kandydat PO na prezydenta miasta w wyborach w 2018 roku. To on był tak krytyczny, wręcz agresywny wobec Pawła Adamowicza. To Wałęsa obiecywał, że z „republiką deweloperów” skończy i odda miasto mieszkańcom. Nic takiego się nie stało, Adamowicz wybory wygrał, to po pierwsze. A po drugie, jestem prawie pewien, że Wałęsa tego świetnie zorganizowanego układu wcale by nie skruszył, że była to tylko obietnica wyborcza.
Film, który pokaże TVP to druga część tryptyku gdańskiego. Stworzenia go podjął się trójmiejski dziennikarz Krzysztof Puternicki, który w Gdańsku się wychował. Zna świetnie miejscowe układy, od lat widzi, jak miejska władza układa się z „biznesmenami”, a w ostatnich latach wręcz oddała panowanie nad przestrzeniom miejską deweloperom.
Warto ten film obejrzeć uważnie. Poznamy z niego historię spółdzielni, która swego czasu przeniosła własność gruntów na pewną spółkę z o.o. Były prezes spółdzielni został później wiceprezydentem Gdańska. Dzisiaj miasto wynajmuje od spółki lokale, by mógł je wykorzystywać Urząd Miejski.
Dowiemy się także, jaka była historia powstania budynku gdańskiego sądu. Deweloper miał niewielką działkę w miejscu w którym planowano rozbudować sąd. Miasto wystąpiło do Skarbu Państwa o przekazanie na ten cel gruntu państwowych, dodatkowo sprzedało deweloperowi kolejny grunt. Deweloper wybudował wielkie Centrum Sprawiedliwości, czyli budynek, który nie nadaje się na nic innego, tylko na sąd. Ciekawostką jest, że budowla powstała, gdy wykonawca nie miał jeszcze żadnego oficjalnego potwierdzenia, że taka budowa znajdzie nabywcę. Uczciwy inwestor powiedziałby, że to gigantyczne ryzyko. W Gdańsku jednak deweloperom szczęście sprzyja. W ogóle to miast szans, które - proszę wybaczyć ironię - leżą na ulicy. Wystarczy się schylić i podnieść. Nie każdy to potrafi.
Wspomniałem tylko o dwóch przypadkach, w filmie jest ich o wiele więcej. Puternicki świetnie je zdokumentował, pokazuje utajnione umowy i pozwala, by widz sam wyciągnął wnioski. Mnie to akurat nie dziwi, ale może dlatego, że w pracy dziennikarskiej „sprawami gdańskimi” zajmuję się od lat. Ale wierzę, że wiele osób otworzy szeroko oczy, gdy dowie się, w jaki sposób swoje pierwsze mieszkanie dostała Magdalena Abramska, która niedługo później wyszła za mąż i przyjęła nazwisko Adamowicz.
Kwestia mieszkań Adamowiczów to, proszę mi wierzyć, margines gdańskiej patologii. W filmie „Tryptyk gdański - republika deweloperów” świetnie pokazany jest mechanizm, który oddaje w istocie panowanie nad przestrzenią miejską właścicielom firm budujących coraz większe i większe budynki. Pokazany jest schemat wywłaszczania Gdańszczan z ich majątków. I zupełnie na koniec, jeszcze jedno: czy myślicie, że zdarzające się coraz częściej w Gdańsku zalania i tzw. powodzie miejskie to przypadek albo kaprys pogody? Odpowiedź także znajdziemy w filmie, który szczerze polecam.
„Republika deweloperów” to układ, który trzyma się świetnie, po Adamowiczu nikt tego nie posprzątał. Zbyt wiele osób czerpie z tego korzyści, by teraz mogło być tak, jak powinno.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/584148-republika-deweloperow-dzisiaj-w-tvp1-wazny-film-o-gdansku