Troska opozycji o zmarłych na Covid, palenie zniczy przez Donalda Tuska ku pamięci ofiar koronawirusa, naciski na zwiększenie obostrzeń czy wprowadzenie przymusu szczepień byłoby może zrozumiałe, gdyby nie było tak dramatycznie i ostentacyjnie niekonsekwentne. Cóż się działo, gdy restrykcje były sztywne? Posłowie opozycji potrafili podczas nałożonych ograniczeń wspierać tych, co je łamią - Monika Falej (Lewica) i Paweł Papke (Koalicja Obywatelska) siedzieli w klubie nocnym w Olsztynie, aby policja nie mogła wyegzekwować sanepidowskich obostrzeń. Liderzy Platformy grzmieli wówczas, że tego lockdownu polscy przedsiębiorcy nie przetrzymają. Gdy zaś rząd kieruje się właśnie tą filozofią - że kolejne zamknięcie społeczeństwa jest już nie do przetrwania, opozycja krzyczy, że trzeba wprowadzić liczne przymusy. Gdyby zaś rząd jakimś upiornym przekonaniem tak postąpił, widzielibyśmy świtę Borysa Budki na czele protestów, a Donalda Tuska na konferencji prasowej poświęconej „autorytaryzmowi”. I tak to się kręci w naszej Polsce - opozycja krytykuje rząd za niepodnoszenie stóp procentowych, a potem za podnoszenie stóp procentowych, za utrzymywanie terminu wyborów prezydenckich i za przeniesienie terminu wyborów prezydenckich. Cokolwiek się zrobi - zawsze przeciw.
Ciężar pandemii
Ale pandemia stała się ku takiej obstrukcji okazją nową i lepszą. Wszyscy jesteśmy psychicznie zmęczeni chaosem informacyjnym i rozbieżnością poglądów, napięciami między ludźmi, którzy inaczej podchodzą do szczepień, wszyscyśmy nabuzowani a wielu Polaków wręcz gotowa jest, by skoczyć sobie do gardeł i zamiast spokoju, wzajemnego czy mitycznego „zjednoczenia Polaków w czasach zagrożenia” mamy partyjną sieczkę i PRowskie wrzawy.
Ustawa Bolesława Piechy dokładnie ten mechanizm pokazała. Naciski opozycji na kontrolowanie zachorowań społeczeństwa za jednym ruchem marketingowej wajchy zamieniły się w grzmienie, że jest to „lex konfident”. Owszem, ustawa do najzmyślniejszych nie należała, ale to przecież Donald Tusk w licznych wywiadach oburza się, gdy ktoś go pyta jak walczyć z pandemią. Bo sam nie wie, co w takim kryzysie można zrobić.
Dwa lata panowania koronawirusa to czas szczególny, gdy tak wiele reform wywróciło się o własne nogi, tak wiele instytucji międzynarodowych i krajowych zawiodło, a nowoczesne prowokacje i dezinformacje podpalają społeczne nastroje. Do tej piromanii, uprawianej przez trolli, Putina i internetowych demagogów doszli jeszcze nieodpowiedzialni politycy, którzy założyli, że protesty społeczne mogą być dla nich dźwignią do obalenia rządu.
Tym bardziej społeczne zaplecze obozu niepodległościowego musi uważać na te sygnały, które próbują rozkołysać łodzią powszechnych nastrojów.
Kanady nie będzie
W realiach warszawskich władza by się mogła nie utrzymać po takim kanadyjskim scenariuszu, w którym premier ucieka w sekretne miejsce na prowincji albo odlatuje helikopterem z dachu rządowego budynku. Było więc wzniecanie protestów „Konstytucją”, było „Strajkiem Kobiet”, jest i pochodnia obostrzeń, szczepień i Covid-19. Być może jest to świetna zabawa, ale gdy ktoś rozrzuca standardy polityczne niczym klocki w pokoju, to nie ułoży już z tego choćby drobnych kawałków etosu służby państwowej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/584121-droga-opozycjo-na-nic-wasza-piromania-kanady-nie-bedzie