Jakim cudem pod względem umieralności na COVID-19 wyprzedzają nas Czesi, skoro to najbardziej ateistyczne społeczeństwo w Europie?
„Nie ma co dłużej kryć: jesteśmy ciemnogrodem” – doniosła w „Gazecie Wyborczej” prof. Magdalena Środa. Powołała się na pismo „Lancet”, które „właśnie opublikowało artykuł o Polsce jako kraju o największej umieralności na COVID-19”. „No i już nieprawda” – jak powiedziałby kierownik warsztatu samochodowego w filmie „Co mi zrobisz, jak mnie złapiesz!?” (grany przez Kazimierza Kaczora). W najnowszym wydaniu „Lancetu”, w dziale „Ze świata” jest krótka notatka o rezygnacji 13 członków Rady Medycznej, a nie o „największej umieralności”. O umieralności napisano jedno zdanie: „Polska ma jeden z najwyższych na świecie wskaźników umieralności na COVID-19, z ponad 100 tys. zgonów z powodu tej choroby”.
„Można się usprawiedliwiać, że nasza ochrona zdrowia jest źle zorganizowana czy niedofinansowana, ale to nieprawda. Ludzie w Polsce umierają z powodu ciemnoty i zabobonów, a nie kondycji służby zdrowia” – peroruje Magdalena Środa. Powołuje się ona na „Lancet”, bo to znane i szanowane pismo. Tyle że jest tu grube „ale”. „Lancet” nie publikuje żadnych własnych danych, tylko jednym zdaniem odnosi się do informacji z raportu „Health at a Glance”(dla krajów OECD, a dane dotyczą okresu styczeń 2020 - październik 2021) na temat zachorowań na COVID-19 oraz umieralności (i nadumieralności na choroby towarzyszące).
Gdy chodzi o umieralność na COVID-19 (na milion mieszkańców), to Polska jest na 12. miejscu wśród 38 uwzględnionych państw OECD. Jeśli to miejsce zawdzięczamy „ciemnocie i zabobonom”, to przed nami są tak jasnogrodzkie państwa jak Czechy (2), Słowacja (6), Belgia (7), Włochy (8), USA (10) i Wielka Brytania (11). No, chyba że są jednak ciemne i zabobonne. Ciemnotę i zabobon mierzy Magdalena Środa odsetkiem zaszczepionych. „Lancet” przypisuje Polsce 56 proc. (dane z 18 stycznia 2022 r.).
Związek między ciemnotą i szczepieniami nie jest chyba jednak taki prosty, jak się pani Środzie wydaje, skoro wyprzedzające nas pod względem wielkości wskaźnika umieralności na COVID-19 państwa mają wyższy odsetek zaszczepionych (też na 18 stycznia 2022 r.): Czechy – 64 proc., Belgia – 77 proc., Włochy – 81 proc., USA – 64 proc., Wielka Brytania – 76 proc. A wszystkie są chyba jednak po stronie jasnogrodu. Niższy od Polski poziom wyszczepienia społeczeństwa ma Słowacja (51 proc.), ale mimo to jest jasnogrodzka.
Magdalena Środa „ciemnotę i zabobony” odciskające się na odsetku zaszczepionych wiąże oczywiście z „Kościołem katolickim, który w Polsce stanowi nieustające i ciągle żywe źródło przesądów”. To jakim cudem pod względem umieralności na COVID-19 wyprzedzają nas Czesi (z większym odsetkiem zaszczepionych), skoro to najbardziej ateistyczne społeczeństwo w Europie i Kościół absolutnie nie stanowi tam „źródła przesądów”? Najwyraźniej Magdalena Środa ma tyle wspólnego z logiką i poprawnym rozumowaniem, co Donald Tusk z mówieniem prawdy.
Najstraszniejsze jest odkrycie pani Środy, że także jej wykształceni i jasnogrodzcy znajomi dali się opętać „ciemnocie i zabobonom”: „Niedawno zmarła moja dobra znajoma, wykształcona kobieta, przekonana – niestety – że szczepionka jest eksperymentem. Gdy zachorowała, zajmowali się nią równie wykształceni przyjaciele, którzy leczyli ją miodem i ogórkami kiszonymi. Karetkę wezwali o tydzień za późno”. Kiszone ogórki? W takim jasnogrodzkim towarzystwie? Toż to koszmar! A jeszcze „znajomy okulista został zmuszony do szczepień, bo inaczej nie mógłby wykonywać swojej pracy. Ale z własnej woli by tego nie zrobił”. Jasnogród nam niebezpiecznie ciemnieje.
Na koniec Magdalena Środa wykonuje trzy i pół salta odwróconego. Stwierdza bowiem, że „w naszych szpitalach umierają (…) również ci (te), co niepotrzebnie wierzą w nowoczesną medycynę”. To oznacza, że bycie jasnogrodem też zabija. Powiada pani Środa: „Mamy właśnie kolejną śmierć kobiety, która jest ofiarą płodocentryzmu panującej władzy i oportunizmu lekarzy, dla których pacjentem jest ‘nienarodzone dziecko’, a nie jego nosicielka”. Magdalena Środa oczywiście zmyśla, bo chodzi o ordynarne błędy lekarskie, a nie o „strach przed łamaniem pisowskiego, antykobiecego prawa”. Jak się jest ideologicznie pogiętym, to można napisać dowolną brednię.
Brednią jest twierdzenie pani Środy, że „gdy w 1487 roku inkwizytorzy Sprenger i Kramer opublikowali ‘Młot na czarownice’, czyli podręcznik służący rozpoznawaniu, torturowaniu i paleniu czarownic, mało kto zdołał się im sprzeciwić. Czarownice palono więc na potęgę”. I znowu pani Środka mija się z prawdą. Ofiar było maksymalnie 40 tys. (od 1487 r. do współczesności), z czego ponad połowa w Niemczech. Na terenach Rzeczpospolitej ofiar było około tysiąca (ach te jaśnie oświecone Niemcy i ta polska ciemnota). Nie chce mi się nawet podawać liczb ofiar jasnogrodu, bo idą w dziesiątki milionów („Czarna księga komunizmu” mówi o 94 milionach ofiar, a trzeba jeszcze dodać jasnogrodzkie rewolucje, np. francuską).
Gdy Magdalena Środa pisze, że „nie chce szydzić z naszego ciemnogrodu”, gdyż „nie ma na razie z niego wyjścia”, to może by zaczęła szydzić z jasnogrodu. Z niego nie tylko nie ma wyjścia, ale każda próba jest karana. Jasnogród stał się największym więzieniem narodów i jednostek. A pani Środa ustawia się w nim tak, jakby była jedną ze strażniczek.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/583945-sroda-napisala-o-walce-ciemnogrodu-z-jasnogrodem