Wiele już zostało napisane o niemieckim „rozumieniu Rosji”. Publicysta tygodnika „Der Spiegel” Sascha Lobo nazwał to „widzeniem świata przez okulary Putina” (Putinbrille). Istnieje jego zdaniem cały zestaw wzorów myślowych za Odrą, prowadzących do tego, że gospodarz Kremla z jednej strony jawi się Niemcom jako wszechwładny geniusz strategii, a z drugiej jako niewinna ofiara perfidnych zagrywek Zachodu.
Putinowskie okulary
Podstawowymi elementami tych putinowskich okularów są: „solidny antyamerykanizm”, fantazje o braterstwie, które przetrwały z czasów, gdy Rosja była jeszcze Związkiem Sowieckim, „marzenia o wspólnej wojnie kulturowej” przeciwko zgniłemu Zachodowi, którym hołduje niemiecka prawica (vide zdymisjonowany szef marynarki wojennej Kay-Achim Schönbach) oraz „wulgarny pacyfizm”, który zobowiązuje oczywiście tylko Zachód, a nigdy Rosję. Gdy Putin więc grozi rakietami, należy odpowiedzieć na to dyplomacją, no może uroczyście sformułowaną rezolucją Bundestagu. Nie działa? Wtedy należy bezradnie rozłożyć ręce. Wszystko inne mogłoby „niepotrzebnie nakręcić spiralę przemocy”. I zaszkodzić niemieckim interesom. Brak poważnej debaty strategicznej robi resztę. Przez niemieckie media przetoczyła się przez ostatnie tygodnie nieskończona liczba artykułów i wywiadów z których wynika, że z Rosją należy rozmawiać, oraz co Zachód może zrobić by Putin mógł zachować twarz, teraz gdy tak wysoko zalicytował. Można oczywiście znaleźć także inne opinie, krytyczne wobec Rosji oraz zachowawczej polityce niemieckiego rządu. Rząd ten, a wraz z nim chadecka opozycja, zresztą poszedł po rozum do głowy, i po początkowym oporze, dziś już nie wyklucza sankcji, także tych nałożonych na Nord Stream 2. Choć zastrzega, że uderzyłoby to w niemiecką gospodarkę. Zabronił nawet byłemu ambasadorowi Niemiec w Arabii Saudyjskiej Dieterowi Hallerowi wejście do rady nadzorczej spółki córki Nord Stream AG, „Gas for Europe”, z siedzibą w Schwerinie. Dyrektorem zarządzającym Nord Stream AG jest były oficer Stasi Matthias Warnig.
Podczas gdy koalicja z CDU, ZPD i Zielonych zaostrzyła ton pod zewnętrzną presją -Niemcy stały się na chwile nawet memem, a to nigdy nie jest przyjemne - niemiecki przemysł uporczywie trwa przy swojej prorosyjskiej postawie. Komisja Wschodnia Niemieckiej Gospodarki (Ost-Ausschuss der Deutschen Wirtschaft), wpływowa organizacja lobbingowa niemieckiego przemysłu, jeszcze w połowie stycznia twierdziła, że „ostateczna certyfikacja Nord Stream 2” nie „powinna być kwestią polityczną”. Ukraina czy nie, w marcu Stowarzyszenie chce przeprowadzić wideokonferencję z Władimirem Putinem. Uczestniczyć w niej chce prezes koncernu handlowego Metro AG Steffen Greubel, zainteresowani udziałem są także prezesi koncernów Bayer, Bilfinger, Volkswagen, Uniper i Tönnies. Zdaniem wymienionych koncernów należy „podtrzymać dialog z Rosją”. To nic nowego. W 2014 r., po aneksji Krymu, organizacja usiłowała odwieść kanclerz Angelę Merkel od poparcia sankcji przeciwko Rosji. Wtedy szefowie niemieckich koncernów ostrzegali, że Putin zemści się na nich, że „kontrakty pójdą do rosyjskich firm”, a rosyjski przemysł zwróci się ku Azji, przez co niemieckie spółki stracą udziały w rynku i staną się mniej konkurencyjne. Prezes Siemensa Joe Kaeser nazwał wojnę w Donbasie lekceważąco „drobną turbulencją”, która nie stanie na drodze „znakomitych” rosyjsko-niemieckich relacji gospodarczych. Według niego Rosja jest ważna dla niemieckiego przemysłu jako rynek zbytu, jako partner ekonomiczny w basenie Morza Bałtyckiego i w skali ogólnoświatowej.
Gaz, gaz, gaz
Manuela Scheswig, premier Meklemburgii Pomorze-Przednie, i polityk SPD, jest zdaniem prezesa „Ost-Ausschuss” Olivera Hermesa, „prawdziwą opoką Nord Stream 2”. Hermes chwalił postawę Scheswig w połowie stycznia w jednym z wywiadów. Schwesig roztoczyła polityczny parasol ochronny nad spornym gazociągiem Nord Stream 2 by chronić go przed sankcjami USA (sankcje nie mogą objąć podmiotów związanych z rządami sojuszników, m.in. samorządami). Za pomocą pieniędzy Kremla polityk założyła fundację ekologiczną, do ochrony statku potrzebnego do dokończenia budowy gazociągu. Scheswig w tym celu wielokrotnie spotykała się m.in. w Rosji z byłym kanclerzem Gerhardem Schroederem, dziś zasiadającym w radzie dyrektorów koncernu Rosnieft. To, zdaniem niemieckich koncernów, godna podziwu postawa. Jak pisze niemiecki portal „BÖRSE ONLINE”, przemysł za Odrą obawia się dotkliwych amerykańskich sankcji nałożonych na Rosję, które mogłyby zaszkodzić ich działalności. Największe obroty w Rosji realizują Volkswagen(3,6 mld euro), Metro (2,6 mld euro) i Daimler (2,2 mld euro). „Jesteśmy zaniepokojeni ostatnimi wydarzeniami, i mamy nadzieję na deeskalację”- zadeklarowała rzeczniczka Daimlera. Oczywiście Niemcy pozyskują także ponad połowę gazu ziemnego (55 proc.) z Rosji. W 2012 r. było to jeszcze 40 proc. A przemysł jest w Niemczech największym odbiorcą gazu ziemnego (ok. 35 proc.). Na dodatek Niemcy wyłączają obecnie ostatnie elektrownie atomowe i będą potrzebowali w przyszłości jeszcze więcej (rosyjskiego) gazu.
Wydaje się więc, że niemiecki przemysł wyraża to, co spora część niemieckich polityków czuje, czyli potrzebę harmonii na linii Berlin-Moskwa, ale nie może już głośno o tym mówić, by nie stracić wiarygodności w oczach zachodnich partnerów.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/583865-niemieckie-firmy-dalej-stawiaja-na-wspolprace-z-rosja