W Ministerstwie Głupich Kroków, jednym z najpopularniejszych skeczów grupy Monty Pythona jedno jest imponujące. Ci, którzy głupie kroki stawiają wcale a wcale się tym nie przejmują. Prą do przodu, nie zważając na rechot publiczności. No, ale to kabaret. Gorzej, gdy dzieje się coś takiego w życiu, w teoretycznie bardzo poważanej instytucji.
Nikt tego nie wypowie głośno, ale mam wrażenie, że nieobecność senatorów PiS w składzie komisji nadzwyczajnej to spora ulga i dla przewodniczącego Bosackiego i innych senatorów opozycji. Mogą sobie pleść do woli, chwalić się nawzajem za zadawane pytania i wspólnie dumać nad losem Polski pod rządami Zjednoczonej Prawicy.
„Komisja Nadzwyczajna do spraw wyjaśnienia przypadków nielegalnej inwigilacji, ich wpływu na proces wyborczy w Rzeczypospolitej Polskiej oraz reformy służb specjalnych” - ta poważnie brzmiąca nazwa zawiera błąd logiczny. A co jeśli okaże się, że „inwigilacja” służb specjalnych, o której tak szeroko mowa w Senacie okaże się „legalna”? A może nawet uzasadniona, a wręcz konieczna? Piszemy o tym wraz z Markiem Pyzą w najnowszym numerze tygodnika „Sieci”. Polecam państwu tę analizę, pokazujemy krok po kroku na czym ten teatr polega.
Opozycja domaga się powołania ws. inwigilacji Pegasusem komisji śledczej w Sejmie. Ciekawe, czy ten plan się uda. Jeśli miałoby to być tak „poważne” ciało, jak to senackie, to jestem zdecydowanie przeciwny. Już objaśniam dlaczego.
W poprzedniej kadencji pracowała komisja śledcza ws. Amber Gold. Tak się składa, że bardzo wnikliwie obserwowałem jej prace. Imponowało przygotowanie posłów do posiedzeń. Tysiące stron dokumentów, mnóstwo materiału dowodowego, wielowątkowe akta. Prawie każdy z członków komisji mógł w zasadzie w każdym momencie mówić o sprawie, bo ją po prostu znał. I mógł zadawać merytoryczne pytania świadkom. Bo wiedział, o co pytać.
W Senacie teraz jest inaczej. Gdy „śledczy” nie bardzo wiedzą, jak się do sprawy zabrać, pytają nie o fakty (bo je należałoby znać), ale o opinie. Sędzia Wojciech Hermieliński, były szef PKW był pytany m. in o to „czy jest możliwe, by >>pod tą władzą<< przeprowadzono uczciwe wybory. Uff… Albo czy to dobrze, że panowie Bejda i Stróżny (były i obecny szef CBA) odmówili udziału. Co to za cyrk? Kogo obchodzą opinie najwybitniejszego nawet sędziego? Może paru dziennikarzy, którzy w wieczornych wydaniach swoich dzienników dadzą upust wściekłości na „pisowski reżim”. Podeprą się przecież publicznie wypowiedzianymi opiniami autorytetów.
Oczywiście, że ta komisji została powołana po to, by dowalić PiS-owi. Na każdym posiedzeniu mają paść zdania (opinie, nie fakty), które potem wpadną w medialną maszynkę zaprzyjaźnionych mediów. Senacka komisja Bosackiego z poważną komisją nie ma nic wspólnego. Ludzie się z niej śmieją, a uczestnicy nie zważając na to, prą do przodu z poważną miną. Zupełnie jak w kabarecie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/583399-senacka-komisja-jak-ministerstwo-glupich-krokow