Citizen Lab potwierdził kilka włamań do mojego telefonu od maja 2019 roku, gdy rozmawiałem o utworzeniu nowej partii politycznej - mówił w środę lider AgroUnii Michał Kołodziejczak. Poparł powstanie sejmowej komisji śledczej, która miałaby wyjaśnić inwigilowanie m.in. Pegasusem także takich jak on „zwykłych rolników”.
CZYTAJ TAKŻE:
Kołodziejczak inwigilowany?
Mamy do czynienia z niebywałym skandalem
— ocenił Kołodziejczak w środę na konferencji prasowej. Przekonywał, że kolejne raporty Citizen Lab, tym razem o włamaniach za pomocą Pegasusa także do jego telefonu, pokazują, że „dzisiaj sfera podsłuchów i kontroli dotyczy nie tylko polityków, potencjalnych przestępców, ale również zwykłych ludzi, którzy angażują się w ruch społeczny, w budowę związku zawodowego, czy planują budowanie partii politycznej”.
Według niego, „narzędzia, które są kupowane do walki z terroryzmem, z przestępczością zorganizowaną, są wykorzystywane do tego, żeby rozbijać młode ruchy polityczne, które mogą zagrozić partii Prawo i Sprawiedliwość” - oświadczył.
Zaznaczył, że nieprzypadkowo mówi o tym przed siedzibą PiS przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie, gdyż „to nie podsłuchiwały żadne służby, żadne CBA, żaden rząd, tylko to podsłuchiwała partia, to podsłuchiwał Jarosław Kaczyński”.
To on był ze mną w kościele, on był ze mną w konfesjonale, on był ze mną w łóżku, przy rozmowie w banku. Ja dokładnie sprawdziłem, co wtedy robiłem, gdzie wtedy byłem. I to jest kompromitacja dla takich ludzie, że robią takie rzeczy
— powiedział.
Sejmowa komisja śledcza
W oparciu o raport ekspertów z Kanady, lider Agrounii zaznaczył, że był podsłuchiwany przez co najmniej tydzień. Wyraził przypuszczenie, że robiono to, „żeby sprawdzić cały ciąg kolejnych dni, kto może kontaktować się, i to był co najmniej jeden tydzień”.
To nie jest tylko tak, jak niektórzy mówią „włamanie się do telefonu i podsłuchanie rozmów”. To jest kontrola wszystkich haseł, zabranie danych, to jest przejęcie całej chmury. I ja dzisiaj nie mam pewności, że ktoś nie wchodzi na moje konto w banku, ja dzisiaj nie wiem, czy ktoś nie śledzi moich różnych stron, witryn internetowych, (…) czy też maili. To jest zagarnięcie całej sfery prywatnej
— podkreślił Kołodziejczak.
Lider AgroUnii przekonywał, że nie chodzi jedynie o „wejście na jego telefon”, a - jak mówił - „to inwazja na ludzi, którzy ze mną pracują, organizują ruch”.
Żądam od polityków, żeby sejmowa komisja śledcza powstała, by ujawnić prawdę o podsłuchach, o Pegasusie, żeby ludzie o tym mieli informację, żeby wiedzieli, bo nasze publiczne pieniądze wydawane są na inwigilowanie ludzi, na budowanie całej siatki sprawdzania tego, co my robimy
— oświadczył.
Kołodziejczak dodał, że ma świadomość trwającej już „wojny politycznej” z jego ruchem, a nie z przestępczością.
To nie jest wojna z przestępczością, to nie jest wojna z jakimś zagrożeniem. Bo jeżeli mówimy o zagrożeniu, to mówimy o zagrożeniu dla PiS-u
— powiedział. Jego zdaniem, świadomość tego ma także prezes PiS.
AgroUnia „może odebrać PiS-owi elektorat”
W ocenie Kołodziejczaka, AgroUnia jest teraz „jedyną opcją”, która może odebrać PiS-owi „fundamentalny elektorat”.
Tego nie może zrobić Donald Tusk, tego nie może zrobić Hołownia, tego nie mogą zrobić inne partie. To mogą zrobić ludzie z AgroUnii, odebrać poparcie ludzi z ich środowiska. I Jarosław Kaczyński doskonale o tym wie; on wie, jaką solą w jego oku jest AgroUnia i wszyscy ludzie z AgroUnii
— powiedział.
W ty kontekście przekonywał, że „Pegasus stał się narzędziem w rękach polityków, aby utrzymać swoją władzę”.
Zdarzenia zgłaszane na policję
Kołodziejczak poinformował także o zgłoszeniu policji innych zdarzeń, które działy się w czasie, gdy był podsłuchiwany. Mówił, że ktoś wymontował zamek w jego samochodzie i odłączył kabel od klaksonu, ale samochodu nie skradziono. Zgłosił policjantom włamanie do jego samochodu, gdy było zaparkowane w centrum Warszawy. Relacjonował, że tylne drzwi były uchylone, podczas gdy wtedy jeździł sam i nie używał tych drzwi do wychodzenia.
To jest jak znak, że „chłopie ty masz się bać, my cię kontrolujemy”. Dziś to jest włamanie do telefonu i samochodu. Jutro powiedzą, ze koło mi same odpadło lub stanie się coś komuś z moich bliskich działaczy
— podsumował. Dodał, że nie boi się o siebie, tylko o ludzi ze swojego otoczenia. Zapewnił o swoim poparciu dla starań o jak najszybsze utworzenie sejmowej komisji śledczej ws. inwigilowania z wykorzystywaniem Pegasusa, czym zajmuje się także nadzwyczajna komisja w Senacie (bez uprawnień śledczych), z którą jest w kontakcie.
Ja nie odpuszczę i będziemy stali się wszystko do końca wyjaśnić. Ja chce wiedzieć, po co to było robione. Nigdy nie miałem żadnych zarzutów, nie było żadnych podejrzeń, nie byłem nigdzie wzywany, nie było prowadzone żadne śledztwo. To jest walka z ruchem społecznym AgroUnią
— przekonywał.
Kołodziejczak zaprezentował dziennikarzom raport kanadyjskiej grupy Citizen Lab o włamaniach do jego telefonu. Dodał, że informacje te potwierdzili przedstawiciele Amnesty International.
Pomysł powołania komisji śledczej ws. inwigilacji to pokłosie ustaleń działającej przy Uniwersytecie w Toronto grupy Citizen Lab. Podała ona, że za pomocą opracowanego przez izraelską spółkę NSO Group oprogramowania Pegasus byli inwigilowani mec. Roman Giertych, prokurator Ewa Wrzosek i senator KO Krzysztof Brejza. Do telefonu polityka miano się włamać 33 razy w okresie od 26 kwietnia 2019 r. do 23 października 2019 r., gdy był on szefem sztabu KO przed wyborami parlamentarnymi.
We wtorek agencja AP poinformowała o kolejnych dwóch Polakach, którzy według Citizen Lab mieli być szpiegowani Pegasusem - to właśnie Kołodziejczak oraz Tomasz Szwejgiert, współautor książki o szefie resortu spraw wewnętrznych i administracji, b. szefie CBA Mariuszu Kamińskim. Według Citizen Lab, obie sytuacje miały miejsce w 2019 r. - Kołodziejczak miał być zhakowany kilkukrotnie w maju tego roku, a Szwejgiert - 21 razy od końca marca do czerwca.
Przedstawiciele rządu wielokrotnie zapewniali, że żadna służba w tej sprawie nie złamała prawa, a kontrola operacyjna - jeśli była podejmowana - była prowadzona legalnie. Z kolei prezes PiS, wicepremier Jarosław Kaczyński mówił w tygodniku „Sieci”, że powstanie i używanie Pegasusa jest wynikiem zmiany technologicznej, rozwoju szyfrowanych komunikatorów, których za pomocą starych systemów monitorujących nie można odczytać. „Źle by było, gdyby polskie służby nie miały tego typu narzędzia” - powiedział. Zapewnił jednak, że nie był on używany wobec opozycji.
wkt/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/583220-happening-kolodziejczaka-przed-siedziba-pis