„Tusk uważa, że w godzinie próby Lewica jest gotowa zdradzić opozycję i współpracować z PiS. Stabilniejszy i bardziej spójny rząd powstałby bez Czarzastego, Biedronia i Zandberga. I o to toczy się batalia” - pisze na łamach „Gazety Wyborczej” Dominika Wielowieyska.
CZYTAJ TAKŻE:
Wielowieyska: „Do tego tanga trzeba trojga”
Dziennikarka „GW” prognozuje, w jaki sposób opozycja powinna pójść do wyborów - jeżeli we wspólnym bloku, to ile partii powinno go tworzyć. Jak sugeruje Wielowieyska, lider PO Donald Tusk najlepiej widziałby koalicję z Polską 2050 i PSL, jednak celem przewodniczącego Polski 2050 Szymona Hołowni jest zagospodarowanie niezadowolonych wyborców PiS. Według Wielowieyskiej, Hołownia obawia się, że tego elektoratu nie uda mu się uzyskać, jeśli wystartuje z Platformą Obywatelską. Z kolei Lewica, jak wskazuje dziennikarka, mogłaby nawiązać współpracę z Hołownią i PSL, ale nie Platformą Obywatelską.
Koalicja rządowa składająca się z czterech ugrupowań to twór mało sterowny i źródło konfliktów. Dlatego lider PO myśli o takiej konstrukcji list, by Lewicy nie trzeba było dopraszać do nowego układu rządzącego. Tusk uważa, że w godzinie próby Lewica jest gotowa zdradzić opozycję i współpracować z PiS. Stabilniejszy i bardziej spójny rząd powstałby bez Czarzastego, Biedronia i Zandberga. I o to toczy się batalia
— pisze publicystka.
W ocenie Dominiki Wielowieyskiej, być może wyborcy opozycji powinni na razie wykazać się cierpliwością.
Niech Hołownia spróbuje przejąć tych wyborców [Prawa i Sprawiedliwości], tak jak zapowiada, i niech dojedzie do 20 proc. poparcia w sondażach, ale nie kosztem Platformy. I wtedy opozycja może się zastanawiać, jaki wariant list wyborczych jest najlepszy
— pisze autorka tekstu w „GW”.
Jakiego zjednoczenia chce Tusk?
Dominika Wielowieyska przytacza wyniki sondażu Kantar dla KO, który wyraźnie pokazuje, że najlepszym scenariuszem dla opozycji byłaby budowa wspólnego bloku KO+PSL+Polska2050.
Byłoby wtedy oczywiste, kto przejmuje władzę
— wskazuje.
Jak przy tym zauważa, ani PSL, ani Hołownia, ani Lewica, nie chcą wspólnej listy z Platformą.
Ludowcy chcieliby iść tylko z Hołownią. Politycy Polski 2050 przekonują, że lepiej, aby do wyborów poszły dwa bloki: oni z PSL-em, a Platforma z sojusznikami (Nowoczesna, Inicjatywa Polska i Zieloni) stworzyła wspólną listę z Lewicą
— podkreśla Wielowieyska, oceniając, że byłby to wygodny układ dla Hołowni, który chce zagospodarować centrum.
Przede wszystkim jednak ani PO, ani Lewica, nie są jak na razie zainteresowani współpracą.
Donald Tusk niejednokrotnie sugerował, że Lewica jest elementem niepewnym i może dokonać zwrotu w stronę PiS. Zdaniem Tuska najbardziej efektywna koalicja to KO, Hołownia i PSL, a Lewica niech radzi sobie sama. W zamian Tusk byłby nawet gotów zadeklarować poparcie dla Hołowni w następnych wyborach prezydenckich
— ocenia dziennikarka, która zwraca uwagę, że lider Polski2050 zaproponował spotkanie programowe przewodniczących ugrupowań opozycyjnych, jednak celem przygotowanych tam koncepcji, jak zadeklarował Hołownia, nie jest tylko „odsunięcie PiS od władzy”, ale też to, aby „nie powróciła Polska z 2015 r.”, zaś Tusk nie bardzo chce „dyskutować o tym, jak złe były jego rządy”.
Zarzuty Lewicy wobec lidera PO
Omawiając stanowisko Lewicy, dziennikarka „GW” przypomina ostatni artykuł posła tego ugrupowania Macieja Gduli, który na łamach „Krytyki Politycznej” ostro krytykował lidera PO Donalda Tuska.
Gdula woli PSL od Platformy, bo Tusk mówił o robieniu krzyża na świeżym bochenku chleba? Przecież Władysław Kosiniak-Kamysz, który tak podoba się posłowi Lewicy, jak najbardziej popiera robienie krzyża na bochenku chleba, Hołownia także. Obaj trzymają się z daleka od Strajku Kobiet, nie palą się do liberalizacji ustawy antyaborcyjnej. A w sprawie konfliktu na granicy polsko-białoruskiej Kosiniak ma stanowisko o wiele bliższe PiS-owi niż Platforma (…) Jasno więc widać, że nie o program tu chodzi, ale animozje personalne: Tusk nie, bo nie, Platforma nie, bo jej nie lubimy
— ocenia Wielowieyska, która jest również zdziwiona zarzutami Gduli wobec lidera PO, zwłaszcza tymi, że „Tusk ostro odpowiada pracownikom TVP”, bo „z kontekstu wynika, że Gdula uważa ich za dziennikarzy”.
Otóż nie, to nie są dziennikarze, lecz pracownicy telewizji rządowej, ściśle wykonujący polecenia polityka PiS Jacka Kurskiego, który nawet się nie kryje z tym, jaka ma być rola TVP w debacie publicznej. Telewizja publiczna zamieniła się w ministerstwo propagandy. W gruncie rzeczy Gdula potwierdza w ten sposób tezę Tuska, że Lewica jest bardziej wyrozumiała wobec PiS niż inne formacje
— podkreśla.
Zdaniem Dominiki Wielowieyskiej, „aktem desperacji” ze strony Lewicy jest chęć współpracy z Ludowcami lub Hołownią, a co więcej - PSL-owi i Polsce2050 nie udałoby się w takim układzie zdobyć elektoratu centrowego.
Z kolei Tusk chce swoim wyborcom złożyć jasną deklarację: na moich listach nie będzie nikogo, kto mógłby zdradzić i pójść z PiS-em. Liderowi PO można jednak wytknąć niekonsekwencję, ponieważ wydaje się, że to PSL w większym stopniu niż Lewica jest ogniwem niepewnym
— sugeruje dziennikarka „GW”, której zdaniem Marek Sawicki z PSL miał zadeklarować, że jeśli prezes PiS wyrzuci z rządu ministra Zbigniewa Ziobrę, to Ludowcy powinni pomóc Jarosławowi Kaczyńskiemu lub nawet utworzyć z nim koalicję.
Szefem Rady Naczelnej został Waldemar Pawlak, który też nie odrzuca aliansu z PiS. Z moich informacji wynika, że Jarosław Kaczyński prowadzi z Pawlakiem i Sawickim rozmowy o scenariuszu, w którym Ziobro i jego partia zostaliby wyrzuceni z koalicji. I takich ludzi Tusk chce na swoich listach? Widać, że PSL jest tak samo niepewnym ogniwem
— ocenia Dominika Wielowieyska, zwracając uwagę, że przy tym wszystkim PSL „nie atakuje Platformy”, za co Tusk ma być wściekły na Lewicę, która w dodatku krytykę pod adresem największej partii opozycyjnej wygłasza w TVP.
Widać nie wszyscy po stronie opozycyjnej uważają, że priorytetem jest przywrócenie praworządności i odsunięcie PiS od władzy. Dla niektórych priorytetem jest to, aby nie dopuścić PO ponownie do władzy. I na tym właśnie może wygrać PiS
— pisze dziennikarka.
Lepszy pomysł Hołowni czy Tuska?
Choć obecnie, zdaniem Wielowieyskiej, proponowany przez Hołownię pomysł dwóch bloków nie jest lepszy od propozycji Tuska, to do wyborów wiele może się zmienić i jeżeli lider Polski 2050 będzie kontynuował strategię pt. „Platforma jest zła, rządy przed 2015 rokiem były złe”, być może uda mu się odebrać PiS część wyborców.
Na razie badania wskazują, że wyborcy PiS - jeśli gdzieś odejdą - to do Konfederacji albo zostaną w domu. Jednak wybory parlamentarne dopiero za półtora roku, poczekajmy, jakie efekty przyniesie strategia Hołowni, który wykorzystuje fakt, że Tusk ma duży elektorat negatywny
— wskazuje Wielowieyska.
Brak wspólnej listy KO, Hołowni i PSL może też przynieść taki skutek, że opozycja wprawdzie wygra, ale o włos, uzyskując bardzo kruchą większość. Wtedy zaczną się niekończące się negocjacje koalicyjne i inne tego typu atrakcje. Taka powyborcza wizja może demobilizować wyborców, którzy boją się politycznego chaosu, i dlatego Tusk chce wszystko zawczasu poukładać, bo uważa, że dzięki temu sondaże się poprawią już teraz
— podkreśla.
Zdaniem dziennikarki, naciski wyborców na zjednoczenie opozycji już teraz, mogą nie przynieść efektów.
Ale skoro wybory teraz nie są planowane, to liderzy opozycji zapewne poczekają, jakie efekty przyniesie strategia Hołowni, i wtedy okaże się, która z opcji najbardziej się opłaca. Jedno jest pewne: jeśli PiS wygra po raz trzeci i stworzy rząd z Konfederacją, bo Hołownia nie chciał wspólnych list, to wówczas wyborcy opozycji mogą się czuć - delikatnie rzecz ujmując - rozczarowani
— podsumowuje.
Innymi słowy - Lewica „zła”, a w razie niepowodzenia cała odpowiedzialność spadnie na Hołownię? Niezbyt przyjemny scenariusz.
aja/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/583033-wspolna-lista-opozycji-wielowieyska-podszczypuje-lewice