Przy takiej kondycji elit, to naprawdę cud, że nasze państwo się jeszcze trzyma. Mamy więc w Polsce Donalda Tuska, tak serwilistycznie nastawionego do Niemców, mamy polityków lewicy, którzy ochoczo powędrowali propagandowymi ścieżkami Łukaszenki w konflikcie przy granicy, ostatnio objawił nam się ambasador RP w Czechach, który w sporze o Turów zabrał stanowisko proczeskie. W tym stanie wyuczonej uległości brakuje jeszcze jakichś konsulów czy intelektualistów, którzy będą się kajali przed wyspiarskim państewkiem Tuvalu albo za nepalski order Ojaswi Rajanaya będą lobbować za himalajskim krajem.
Wizyta ludzi prezesa Mariana Banasia na Białorusi w takim czasie jak teraz, byłaby godna potępienia, nawet gdyby jechał z darami dla Polaków na Grodzieńszczyźnie, ale gdy urzędnicy lecą tam jako pracownicy Najwyższej Izby Kontroli, to musi dziwić samego Łukaszenkę, że tak łatwo udaje mu się polskich urzędników i polityków wodzić za nos. I naprawdę nie ma tu znaczenia za co się szef NIK-u odgrywa, choćby jego syn był kandydatem na ołtarze a oskarżenia sutenersko-kamieniczne wyssane z palca, to współpracować z nieprzychylnymi Polsce strukturami obcego państwa, jeszcze w sytuacji takiego konfliktu granicznego, to już obstrukcja na najwyższym poziomie.
Jednak tę lekcję obóz niepodległościowy powinien gorzko przerobić. Nie da się naprawić państwa samymi reformami czy strukturalnymi rozwiązaniami, jeśli wśród elit nie ma nawet zalążków etosu państwowego. Po prostu się nie da. Przy najlepiej opracowanych zasadach i regulaminach, karach i nagrodach, człowiek o miękkim kręgosłupie zawsze zawiedzie na swoim odcinku i przyniesie straty państwu polskiemu. Zwłaszcza że Polska - w jej położeniu - nie może sobie pozwolić na tyle błędów co kraje nad Atlantykiem czy Morzem Północnym.
Przenikliwie wyraził to pod koniec życia krakowsko-lwowski duchowny, ks. Walerian Kalinka (1826-1886), który w swoich rozważaniach „O arystokracji polskiej” uprzedzał, że od rodzimych elit trzeba wymagać więcej:
nie dziwmy się, że co może być wolno Francuzom lub Anglikom, nam Polakom jeszcze nie wolno. Różność położenia różnicę tworzy obowiązku, a co na Zachodzie bywa często zasługą, u nas jest dopiero spełnieniem powinności.
Przy różnych więc wątpliwościach co do tempa i jakości naprawy państwa, przy tu i ówdzie vetowanych rozwiązaniach, pamiętajmy także, że władza nie rozwiąże wszystkich problemów, zwłaszcza gdy brakuje kadr, a niejeden polityczny zawodnik wagi ciężkiej z byle powodu zmienia front lub z łatwością wykorzystuje zagraniczne sugestie dla własnych korzyści wbrew interesom państwa polskiego.
Historia podpowiada nam, że uzdrowienie kraju czy wychowanie nowych elit czasem wymaga dekad. 250 lat temu i 100 lat temu nie zdążyliśmy tego zrobić przed kolejnym wyzwaniem dziejowym. Jak będzie tym razem?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/582960-prezes-banas-ambasador-jasinski-i-przewodniczacy-tusk