Ważnym krokiem w kierunku budowania zdroworozsądkowego podejścia do ochrony zewnętrznych granic Unii Europejskiej i związanej z tym kwestią migracji była piątkowa konferencja w Wilnie na temat zarządzania granicami. Wzięło w niej udział aż 16 ministrów państw unijnych odpowiedzialnych za migrację, a także przedstawiciele unijnych agencji jak np. Frontexu i komisarze, dyrektorzy europejscy, którzy za te obszary współodpowiadają.
Litwini zaprosili też przedstawicieli najważniejszych mediów europejskich. Z Polski obecne było tylko „Sieci” i wPolityce.pl.
Warto zauważyć, że jednym z głównych inicjatorów i organizatorów spotkania - obok Litwy, Grecji i Austrii - była Polska, którą w Wilnie reprezentował Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji Mariusz Kamiński. Z polskiego punktu widzenia był to niewątpliwie sukces, zarówno co do skali i rangi wydarzenia, jak i treści. Wyraźnie zarysowuje się nowa, wspólna linia, przynajmniej państw narodowych. Instytucje unijne, Parlament Europejski i Komisja, silnie zideologizowane, to nieco inna sprawa. Premierzy, prezydenci i parlamenty krajowe znajdują się jednak pod silną presją obywateli, którzy migracji niekontrolowanej i masowej nie chcą.
Podkreślono to w końcowym komunikacie przyjętym przez 16 państw (Austria, Bułgaria, Chorwacja, Cypr, Dania, Estonia, Grecja, Węgry, Irlandia, Łotwa, Litwa, Malta, Polska, Rumunia, Słowacja, Słowenia):
„Bezpieczeństwo i integralność strefy Schengen nie może podlegać kompromisom. Obszar wewnątrz mogą efektywnie funkcjonować tylko wtedy gdy zewnętrzne granice są właściwie chronione”.
Dalej wezwanie do zwiększenia wysiłków w tym kierunku, podkreślenie iż nielegalna migracja to dzieło przemytników ludzi, za która idzie przestępczość, a skutki tego odczuwają nie tylko kraje graniczne Unii, ale także te w interiorze. Stąd zresztą tak jednoznaczna postawa Austrii, która jest jednym z głównych celów migrantów.
Drugim czynnikiem jest uświadomienie sobie przez wielu liderów, że tego kryzysu nie da się rozwiązać wpuszczając kolejne fale - one się nigdy nie skończą, tylko narastają.
Element trzeci, bardzo ważny: system Schengen, dla wielu główna zaleta integracji europejskiej, nie będzie działał bez ochrony granic zewnętrznych, prędzej czy później rozsypie się.
No i punkt ostatni: cyniczne granie przez państwa trzecie (kiedyś Turcja, potem Maroko, teraz Białoruś i Rosja) kwestią migracyjną. Fabrykowanie kryzysów, okrutne używanie migrantów jako broni, którą można w razie potrzeby zwieźć samolotami. Te działania Łukaszenki, jednak dobrze przez Polskę pokazane Europie, skutkują świadomością, że wiele trzeba w podejściu do obrony granic zmienić. Prezydencja francuska w Radzie UE ma przyzwolenie na rozpoczęcie tego procesu i deklaruje, że to chce zrobić.
Jak daleko mogą pójść zmiany? Czy obejmą wsparcie finansowe dla budowy zapór na granicach z polsko-białoruskiej i litewsko-białoruskiej? Czy państwa w które uderzono wojna hybrydową będą mogły w spokoju i zdecydowanie się bronić? Czy łatwe do nadużycia procedury udzielania azylu zostaną zmienione? Rozmawiałem na ten temat w Wilnie z ministrem Mariuszem Kamińskim.
wPolityce.pl: zaskakiwało w dyskusji w Wilnie jak mocno przebił się do świadomości polityków europejskich fakt, że Polska skutecznie obroniła się w obliczu bardzo silnego i bezwzględnego uderzenia wojną hybrydowa, z cynicznym użyciem przez Łukaszenkę migrantów. Nawet gdy wchodziliście państwo na końcową konferencję, składano panu gratulacje. Jak to wyglądało w kuluarach?
Pokazaliśmy, że nie jest prawdą iż uderzenie tego typu nie może spotkać się ze zdecydowaną odpowiedzią. Słyszę od wielu unijnych ministrów spraw wewnętrznych słowa uznanie. Oni na co dzień tą tematyka się zajmują i rozumieją skalę wyzwania przez jakim stanęliśmy, umieją ocenić środki jakie skutecznie uruchomiliśmy do obrony i wiedzą, że pokazaliśmy determinację, nie ulegliśmy presjom zewnętrznym i wewnętrznym. Mamy ich pełne poparcie.
Kilkakrotnie mówił o tym grecki minister do spraw migracji Panagiotis Mitarachi: nie jest prawem człowieka prawo do nielegalnego przebijania się przez granicę. Nie ma takiego prawa w żadnym międzynarodowym dokumencie.
Uczestnicy konferencji to doświadczeni politycy, fachowcy, eksperci, którzy wiedzą iż to jest wspólny problem. Gdyby zostały przełamane granice Polski i państw bałtyckich, to pierwsza ofiarą chaosu i bezprawia byłyby nasze państwa, ale chwilę potem dotknęłoby to całą Europę. Ci ludzie przecież natychmiast by się pojawili w wielu krajach Unii. W liczbie, w przypadku otwarcia granicy, niemożliwej do oszacowania, ale ogromnej. Większość z nich deklarowała, że interesuje ich Francja, Niemcy, Włochy.
I obecna tu Austria.
Tak, i obecna tu Austria, której minister mówił o stale rosnącej presji migracyjnej. Podobne do naszych problemy maja Grecja i Cypr. Może nie mają naprzeciw siebie tak brutalnego dyktatora jak my, nie ma w tle Rosji, ale niestety Turcja też wykorzystuje kwestie migracyjne dla celów politycznych. Dlatego minister grecki był tu tak aktywny, on rozumie o co chodzi, widzi analogie. Wszyscy rozumieją, że Unia musi wyciągnąć z tych sytuacji wnioski.
Unia Europejska nie mogłaby zatem pomóc sfinansować zapory, która ma chronić jej granice? Obecna na w Wilnie Ylva Johansson – unijna Komisarz do Spraw Wewnętrznych Komisji Europejskiej, kluczyła w tej sprawie. Z jej słów wynikało, że nie ma pieniędzy, a jeśli są i będą, to ewentualnie na sprzęt, szkolenia, koordynację.
Przewodnicząca Komisji Europejskiej pani Ursula von der Leyen już wcześniej też opowiedziała się przeciw, bo - mówiła - Unia Europejska nie powinna finansować zasieków i murów. Mnie słowa pani Johannson nie przekonały, musimy dalej w tej sprawie rozmawiać. Tu nie może być miejsca na podejście infantylne, to są rzeczy fundamentalne dla bezpieczeństwa państwa, Unii Europejskiej i całego systemu bezpieczeństwa. Tylko takie bariery mogą być skuteczne, stąd budują swoją zaporę także Litwini, zbudowali Grecy.
W wielu wypowiedziach wracał argument, że bez ochrony granic zewnętrznych, strefa Schengen się załamie. Jakie jest pana podejście do tego wątku?
Jeśli Schengen będzie dziurawe na zewnątrz, prędzej czy później któreś państwo nie wytrzyma i cały system przestanie działać. Granice wewnętrzne są otwarte, ale warunkiem tego jest szczelność zewnętrznych. Przeciek w jednym miejscu naraża każde z państw. Dlatego to problem nie tylko państw granicznych, ale wszystkich.
Na konferencji prasowej mówił pan jednoznacznie: ludzie, którzy rzucają kamieniami, cegłami i petardami w polskich strażników granicznych i żołnierzy, którzy ich atakują pałkami, którzy przemocowo próbują przebić się przez polskie granice, nie powinni miec potem prawa do składania wniosków o azyl. Z czego te słowa wynikają?
Z rozsądku i z wymogu konsekwencji w działaniu. Nie może być nagrody za takie akty agresji. Ale też podkreślałem tu stale: czym innym są migranci, osoby, które chcą poprawić swoją sytuację materialną, a czym innym są uchodźcy. Polska nigdy nie odmówi pomocy uchodźcom, co pokazaliśmy przyjmując - jak szacujemy - 15 tysięcy ludzi uciekających przez represjami. Także z Afganistanu wywieźliśmy około tysiąca osób zagrożonych w państwie Talibów za współpracę z państwami zachodnimi. Ale to co innego niż brutalny, cyniczny atak zorganizowany przez Łukaszenkę. Zresztą, w zemście za naszą pomoc dla narodu białoruskiego.
Na granicy wciąż niespokojnie, zmniejszyła się liczba ludzi rzucanych na granice przez reżim Łukaszenki, ale zaostrzają się formy ataków. Jak długo będą tam musiały być dodatkowe siły?
Do chwili, gdy powstanie zapora. Dobrą wiadomością jest to, że mamy już podpisane wszystkie umowy z wiarygodnymi firmami, mamy koncepcję zbudowania zapory. Umowy z wykonawcami przewidują, że zostanie zbudowana w ciągu pięciu miesięcy. Zakładam zatem, że w czerwcu będzie ona już stała, oczywiście z konieczną, towarzyszącą techniką.
Był pan dzisiaj na granicy litewsko-białoruskiej, mogli ją też zobaczyć dziennikarze. Nasuwa się pytanie: dlaczego główny atak poszedł na Polskę?
Rzeczywiście, Litwini zostali bardzo mocno zaatakowani w lipcu, potem atak poszedł na Polskę. Uważam, że było to przesunięcie świadome. Ktoś podjął decyzje, że ma być złamane państwo polskie. Ale daliśmy radę, państwo polskie zdało ten trudny egzamin, obroniliśmy się, a Łukaszenka nie osiągnął żadnego ze swoich celów, odbił się od naszych granic. Nasi funkcjonariusze, trwając na posterunkach w zimnie, w nocy, mimo zmęczenia narastającego przez tygodnie, mogą być z siebie dumni, a ja jestem dumny z nich. Podkreślam jednak: to nie koniec, wiosną może nastąpić następny potężny atak. Dlatego robimy wszystko co w naszej mocy, by wzmacniać siły gotowe do akcji, zbudować zaporę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/582703-kaminski-celem-lukaszenki-bylo-zlamanie-panstwa-polskiego