Nie ma dnia, by opozycja nie przekonywała, że rząd Prawa i Sprawiedliwości - rozbudowujący armię, promujący współpracę regionalną, wspierający zaatakowaną Ukrainę - nie był oskarżany o rzekomą prorosyjskość przez siły opozycyjne. Są to zarzuty najczęściej bzdurne, groteskowe. Opierają się albo na licealnych „wycinankach” w stylu red. Tomasza Piątka, albo na fałszywym założeniu, że kto sprzeciwia się unijnemu superpaństwu sterowanemu przez Berlin, ten wspiera Moskwę. Ten drugi argument jest najbardziej popularny, choć łatwy do sfalsyfikowania choćby poprzez przywołanie sprawy gazociągu NordStream2.
W każdym razie oskarżenia leją się szerokim strumieniem. Codziennie, zgodnie z założeniem, że jeśli coś powtórzy się milion razy, to w końcu stanie się „prawdą”, ludzie uwierzą. Ale łatwo nie jest, bo przecież są też fakty, jest konkretna polityka obecnego rządu, w każdym obszarze nakierowana na powstrzymywanie rosyjskiej agresji i budowę polskiej mocy. Do tego dochodzi kompromitacja amerykańskiej lewicy, wspieranej przez krajowych liberałów, która najpierw oskarżała Trumpa o prorosyjskość, a na końcu - jak zawsze - siadła do rozmów z Putinem. I to bez żadnych warunków wstępnych.
Nie pomaga naszej opozycji także Waldemar Pawlak - były dwukrotny premier, były szef PSL-u, obecnie szef Rady Naczelnej stronnictwa. Za czasów premiera Donalda Tuska - wicepremier odpowiedzialny za gospodarkę, w tym za negocjacje z Moskwą w sprawie kontraktu gazowego. Negocjacje wyjątkowo spektakularne pod względem lekceważenia polskiego interesu, co precyzyjnie opisaliśmy na łamach tygodnika „Sieci”.
Teraz Waldemar Pawlak przekonuje, że Polska nie potrzebuje gazociągu Baltic Pipe, którym ma popłynąć gaz z Norwegii. Dlaczego? Bo… mamy umowę z Rosjanami o rewersie:
Moim zdaniem dodatkowy gazociąg do Polski nie jest potrzebny. W 2010 r. podpisaliśmy aneks do umowy z Rosjanami, który pozwolił na rewers wirtualny na gazociągu jamalskim. Następnie zaczął działać także rewers fizyczny. Mamy możliwość importu gazu z kierunku zachodniego. Budowa nowego gazociągu jest bezzasadna. Zapłacą za to odbiorcy, bo trzeba będzie go spłacić.
Teza Pawlaka jest w istocie szalona. Po pierwsze, zawsze dobrze jest mieć alternatywę, zwłaszcza w obliczu partnera tak nieprzewidywalnego i agresywnego jak Rosja. Po drugie, cóż z tego, że mamy zgodę Rosjan na rewers? W chwili próby nie będzie znaczyła nic.
Na polemikę szkoda czasu. Ale warto odnotować, że wicepremier rządu Donalda Tuska wciąż broni interesów rosyjskiego monopolu energetycznego w Polsce. Wiele to mówi zarówno o tamtym rządzie, jak i o ekipie, która być może przejmie władzę w 2023 roku. Bo przecież - jeśli opozycja dojdzie do władzy - to PSL też dostanie kawałek państwa.
Kto wie, być może znowu będzie ministerstwo gospodarki, którym kierował będzie Waldemar Pawlak? Gdy rząd PiS upadnie, opozycja okaże się bowiem równie antyrosyjska jak Biden po pokonaniu Trumpa.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/582092-wicepremier-w-rzadzie-tuska-wyjasnia-kto-jest-prorosyjski