„Polski Ład miał wprowadzać system bardziej solidarnościowy – na to Polacy zagłosowali, dając większość PiS-owi - Zjednoczonej Prawicy. Z badań wynika, że społeczeństwo jest podzielone w kwestii Polskiego Ładu, a czym więcej osób będzie widzieć, że choć trochę zyskało, tym bardziej będzie akceptować te rozwiązania. Problem polega na tym, czy inflacja pozwoli tym osobom na utrzymanie tej korzyści. Większym zagrożeniem dla Polskiego Ładu nie są nieprecyzyjne rozwiązania podatkowe, ale inflacja” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Artur Bartoszewicz, ekonomista z SGH.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Jak pan ocenia Polski Ład? Na razie pytam o całość tego programu.
Dr Artur Bartoszewicz: Generalnie Polski Ład jako rozwiązanie o charakterze jednoznacznej propozycji politycznej jest bardzo ciekawy, bo on wychodzi poza standardowe myślenie i jest próbą rozwiązania problemów, które wielokrotnie były sygnalizowane przez różne partie polityczne, ale wówczas to była wyłącznie identyfikacja problemów. Tutaj natomiast jest spójny program, który jest odpowiedzią na te wyzwania – dotyka kwestii związanych ze wsparciem dla rodzin, młodych ludzi, którzy startują na rynku pracy, tych, którzy próbują pozyskać finansowanie na zakup mieszkania, są też rozwiązania związane z dużymi inwestycjami infrastrukturalnymi, to są również kwestie związane z modernizacją i rozwojem systemu ochrony zdrowia. Próbuje się zatem odpowiedzieć na identyfikowane problemy rozwojowe konkretnymi rozwiązaniami. Całościowo oceniam Polski Ład bardzo dobrze, oczywiście można mieć uwagi do implementacji poszczególnych rozwiązań. To jednak naturalne, że jeżeli wprowadza się rozwiązania tak skomplikowane i wielopoziomowe, to niedoskonałości będą się ujawniać, czego przykładem jest kwestia danin publicznych.
To właśnie ta część Polskiego Ładu, kwestia zmiany systemu podatkowego i danin publicznych, zdaje się budzić największe zainteresowanie społeczne i wzbudza najwięcej kontrowersji. Tutaj jednak pojawił się spory chaos. Niedawny sondaż dla „Dziennika Gazety Prawnej” pokazuje, że aż 73 proc. Polaków jeszcze nie wie, jak będzie wyglądała ich pensja po wprowadzenia Polskiego Ładu.
W moim przekonaniu to wynika z błędnego modelu komunikacji. Niestety Ministerstwo Finansów dosyć szybko przeszło w fazę propagandy sukcesu, a nie przygotowało informacji, która powinna trafić do wszystkich uczestników systemu. Chyba nałożyły się tutaj też dwa błędne przekonania. Pierwsze jest takie, że wszyscy zyskają, co nie jest prawdą i nie jest zasadne, żeby tak było. System miał być solidarnościowym, a to znaczy, że miał przesunąć obciążenia z osób, które zarabiają najmniej na rzecz tych, które zarabiają najwięcej. Przedstawiano informację, że 17 mld zł trafi do społeczeństwa i praktycznie 90 proc. osób w systemie podatkowym zyska - jest duże prawdopodobieństwo, że tak będzie. Problem polega jednak na tym, że na te zmiany podatkowe nałożono równoległe reformę składki zdrowotnej. Po połączeniu tych dwóch mechanizmów okazuje się, że spadek obciążenia podatkowego nie zrekompensował wielu grupom wzrostu obciążenia wynikającego ze składki zdrowotnej. Jeżeli źle się komunikuje z obywatelem wprowadzając reformę, to trzeba liczyć się z tym, że obywatel i tak prędzej czy później zobaczy na swoim koncie, że ma mniej. Mało tego, warto zwrócić uwagę, że reforma systemu podatkowego jest wprowadzana w bardzo trudnym czasie, zatem należy zastanowić się, czy nie należało jej opóźnić. Została wprowadzona w czasie, gdy mamy ogromną inflację. Ludzie ją odczuwają i mogą mówić: „Co z tego, że dostanę 50 czy 100 zł więcej, skoro równocześnie mam do czynienia z dużymi wzrostami cen”. Te wszystkie elementy spowodowały, że odczucie społeczne tej reformy jest na starcie może być negatywne.
Co rządzący pana zdaniem powinni zrobić w obecnej sytuacji?
Wychodzę z założenia, że prawda nas wyzwoli – należy mówić, jak jest, a nie uprawiać propagandę.
W przekazie rządzących do opinii publicznym mam wrażenie, że wciąż głównie podkreślane są dwie kwestie – że na zmianach, które zakłada Polski Ład, ma zyskać 18 mln Polaków i że kwota wolna od podatku wzrasta do 30 tys. zł.
O to właśnie chodzi. Cały czas brak jest odwagi, żeby powiedzieć, iż w jednym obszarze się zyska, ale w drugim obciążenie mojego portfela jest. Prawdą jest, że społeczeństwo chce, żeby służba zdrowia była lepiej dofinansowana. Pytanie jednak, czy aż takie środki są niezbędne, czy rządzący nie przeszarżowali w obciążeniu społeczeństwa składką zdrowotną. Teraz to, co trzeba robić, to poprawiać system, w sytuacji, kiedy źle zaprojektowano jego poszczególne elementy lub gdzie one się wzajemnie zwalczają. Każda reforma danin publicznych była poprawiana i teraz jesteśmy przed cyklem nowelizacji. Tylko trzeba komunikować się jednoznacznie z obywatelami i przestać komunikować się w logice propagandy, bo to do niczego nie prowadzi. Potrzeba rzetelnej informacji, bo to jest bardzo skomplikowana reforma. Dla części społeczeństwa, pewnie węższej, ale jednak, następuje podwyższenie obciążeń daninami publicznymi. Ci, którzy tracą na Polskim Ładzie, będą się mocniej komunikowali niż osoby, które na tych rozwiązaniach zyskały.
Czy jednak nie jest tak, że na te krytyczne komunikaty o Polskim Ładzie ma wpływ nie tylko sam fakt straty na nowych rozwiązaniach podatkowych przez niektóre grupy, ale właśnie wpływ wspomnianej przez Pana niejasnej komunikacji? Na przykład długo komunikowano, iż nikt, kto zarabia poniżej 12,8 tys. zł brutto, nie straci na Polskim Ładzie. Tymczasem okazało się, że do tego grona nie wliczają się osoby pracujące w oparciu o umowę zlecenia – w wypadku takich osób wystarczy zarabiać ponad 4,9 tys. zł brutto, by tracić.
Przez to, że komunikowano się tylko przy wykorzystaniu jednego modelu, dawano wybrane przykłady i na nich wskazywano korzyść, doszło do błędów w komunikacji, które zbudowały ogromne oczekiwania społeczne. Pod koniec zeszłego roku zaczęto budować ogromne nadzieje społeczne związane z Polskim Ładem, a potem w styczniu ludzie zaczęli otrzymywać wynagrodzenia i są rozgoryczeni. To jest niebezpieczne ze względu na to, że to zmniejszenie wynagrodzeń przy zwiększonej inflacji może spowodować większy nacisk na wzrost płac, bo ludzie będą chcieli odzyskać utracone, w ich mniemaniu, pieniądze i będą naciskać na pracodawców, co ostatecznie może zwiększyć koszty funkcjonowania gospodarki i co za tym idzie wzrost cen. Jeżeli nie wyprostuje się rozwiązań podatkowych ich nowelizacją, to będziemy mieli skutki, których nie chcemy. Jestem za tym, żeby zakasać rękawy i poprawiać system.
Krótko mówiąc – Pana zdaniem Polski Ład może okazać się korzystną zmianą dla gospodarki i społeczeństwa, jeśli zostanie gruntownie poprawiony?
Może przynieść korzyści w wymiarze gospodarczym i społecznym, jeśli poprawione zostaną te rzeczy, które są ewidentnie niepoprawnie wprowadzone. Chodzi m.in. o model naliczania zaliczek.
A jak pana zdaniem ten Polski Ład będzie oceniany w dłuższej perspektywie, gdy społeczeństwo będzie już miało świadomość, jak te nowe rozwiązania wpływają na ich sytuację?
Jeżeli system podatkowy będzie bardziej zrozumiały dla ludzi, to będzie lepiej. Najgorsza jest niepewność. Trzeba też tłumaczyć, jakie są korzyści z wprowadzenia nowego systemu podatkowego. Mówić, iż są potrzebne środki na lepsza służbę zdrowia, wsparcia rodzin. Przykładowo 12 tys. zł na drugie i każde kolejne rodzące się dziecko w rodzinie – to są konkretne pieniądze i one z nieba nie spadną, tylko muszą zostać zgromadzone w budżecie, żeby przekazać je do konkretnych grup, bo mamy problem z demografią. Przecież likwidacja PIT-u dla młodych to też jest pewne obciążenie dla innych, bo przecież jak ktoś nie płaci nic, to ktoś inny musi do budżetu wpłacać więcej. W moim przekonaniu za mało było dyskusji publicznej o tym, jakiego modelu społeczeństwa chcemy. Polski Ład miał wprowadzać system bardziej solidarnościowy – na to Polacy zagłosowali, dając większość PiS-owi - Zjednoczonej Prawicy. Z badań wynika, że społeczeństwo jest podzielone w kwestii Polskiego Ładu, a czym więcej osób będzie widzieć, że choć trochę zyskało, tym bardziej będzie akceptować te rozwiązania. Problem polega na tym, czy inflacja pozwoli tym osobom na utrzymanie tej korzyści. Większym zagrożeniem dla Polskiego Ładu nie są nieprecyzyjne rozwiązania podatkowe, ale inflacja. Potrzebne jest wygaszenie inflacji, żeby te grupy, które miały odnieść z Polskiego Ładu korzyść, mogły je poczuć. W innym wypadku okazać się mogłoby, że wprowadzenie Polskiego Ładu było bez sensu. Tego nikt nie chce. Potrzebujemy impulsów rozwojowych i nowego modelu społecznego opartego na zasadach solidarnościowych. Chcemy być Państwem Północy Europy nie, jak wielu dotychczas powtarza środkowowschodnim, aspirujemy do modeli skandynawskich, to czas mieć odwagę je wdrożyć.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/582062-dr-bartoszewicznajwiekszym-zagrozeniem-dla-pl-jest-inflacja