Według Dominiki Wielowieyskiej z „Gazety Wyborczej” prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński obawia się, że po zmianie władzy w Polsce „będzie ciągany po prokuraturach” lub też, że „pójdzie siedzieć”.
CZYTAJ TAKŻE:
Wielowieyska: Jarosław Kaczyński boi się „ciągania po prokuraturach”
W ocenie dziennikarki, o obawach wicepremiera świadczą wezwania do jedności swojego obozu politycznego, bo tylko w ten sposób Zjednoczona Prawica, zdaniem prezesa PiS, wygra kolejne wybory.
W czasie demonstracji antyrządowych często pojawiają się okrzyki pod adresem Jarosława Kaczyńskiego: „Będziesz siedział!”. Tak jak i pod adresem innych czołowych polityków obozu władzy. Kaczyński nie jest głuchy na te hasła. Jego współpracownicy twierdzili w nieoficjalnych rozmowach z mediami, że prezes PiS faktycznie się tego obawia
— podkreśla Wielowieyska.
Innymi słowy: jak zwykle anonimowi współpracownicy i jak zwykle nieoficjalne rozmowy. Jak wskazuje dziennikarka, lider partii rządzącej miał na jednym ze spotkań partyjnych nawoływać swój obóz polityczny do jedności, bo tylko to miałoby gwarantować kolejne zwycięskie wybory.
Bo jeśli przegra, to opozycja będzie chciała zemsty i rozliczeń, w efekcie wielu polityków PiS będzie miało problemy z wymiarem sprawiedliwości. A on sam „będzie ciągany po prokuraturach.”
— pisze Dominika Wielowieyska.
W tym kontekście wymienia polityków, na których zapadały już wyroki (wskazując przy tym, że prokuratura pod kierownictwem ministra sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry „nie podejmuje spraw” niewygodnych dla władzy).
Jednak po utracie władzy przez PiS i przywróceniu prokuraturze niezależności od rządu sytuacja może się zmienić. Prokuratorzy odzyskają niezależną pozycję i zaczną działać tak, jak wymaga tego od nich praworządne państwo. Nie ulega wątpliwości, że wielu urzędników z rządu PiS może mieć postępowania prokuratorskie zakończone wyrokami skazującymi. W grę wchodzi nadużycie władzy, a więc przekroczenie uprawnień, a także niegospodarność lub oszustwa.
— podkreśla dziennikarka „GW”.
Oprócz szefa MSWiA i jego zastępcy Macieja Wąsika Wielowieyska wymienia także Tomasza Arabskiego oraz polityka SLD, byłego szefa UOP, Zbigniewa Siemiątkowskiego. Co ciekawe, sama pokazuje, jak „niezależne” były sądy i prokuratura za poprzednich rządów, zwracając uwagę, że za aferę PKN Orlen zapłacił tylko Siemiątkowski, podczas gdy polityczna odpowiedzialność za rozgrywki wokół koncernu spoczywała na ówczesnym premierze Leszku Millerze i Aleksandrze Kwaśniewskim - wówczas prezydencie RP.
Wybory korespondencyjne
Jak czytamy dalej, według dziennikarki „GW”, prezes PiS może liczyć, że w jego przypadku będzie podobnie.
Posługiwał się bowiem swoimi podwładnymi, którzy podpisywali ryzykowne decyzje. Ale powinien się obawiać, że poniesie odpowiedzialność
— wskazuje Dominika Wielowieyska.
W tym kontekście dziennikarka wymienia wybory prezydenckie z 2020 r., a konkretnie te, które miały odbyć się w maju w formie korespondencyjnej. Choć zawiadomienia do prokuratury NIK złożyła w sprawie premiera Mateusza Morawieckiego, szefa KPRM Michała Dworczyka, ministra aktywów państwowych i wicepremiera Jacka Sasina oraz szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, to polecenie przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych miał wydać sam prezes PiS. Sprawę komentuje mec. Jacek Dubois, który już snuje scenariusze o „małych świadkach koronnych”, którzy zechcą powiedzieć, kto nakazał urządzić wybory, a wówczas Jarosław Kaczyński mógłby odpowiedzieć karnie za tzw. „sprawstwo polecające”.
Kolejną kwestią, za którą lider PiS, zdaniem Wielowieyskiej, mógłby odpowiedzieć karnie, jest sprawa „dwóch wież”, czyli „kapiszon” dziennika z Czerskiej sprzed kilku lat. Dalej są już zarzuty zupełnie wydumane, m.in. działania policji podczas protestów „Strajku Kobiet” na przełomie 2020 i 2021 r.
Kaczyński jako wicepremier ds. bezpieczeństwa może odpowiadać w sprawie bicia kobiet na ulicach w czasie demonstracji sprzed ponad roku
— pisze dziennikarka „GW”. To jednak jeszcze nie wszystko.
Są również prawnicy, którzy analizują odpowiedzialność prezesa PiS jako wicepremiera ds. bezpieczeństwa w związku z tragicznymi wydarzeniami na granicy polsko-białoruskiej
— czytamy dalej. Nasuwa się pytanie, czy są to może prawnicy Alaksandra Łukaszenki, który jest rzeczywistym sprawcą kryzysu na granicy polsko-białoruskiej i którego odpowiedzialność „wolne media” i ich komentatorzy starają się rozmywać na wszelkie sposoby.
Trybunał Stanu dla prezydenta?
Kolejna kwestia to Pegasus oraz wydarzenia wokół Trybunału Konstytucyjnego z roku 2016. W tej ostatniej sprawie Wielowieyska przekonuje, że można by postawić przed Trybunałem Stanu liderów PiS włącznie z prezydentem Andrzejem Dudą. Dziennikarka na koniec rozwiewa jednak nadzieje czytelników i w pewnym sensie wbija szpilę opozycji.
Tyle że do postawienia polityka przed tym Trybunałem potrzebna jest w Sejmie większość kwalifikowana aż dwóch trzecich, czyli 307 głosów. Gdy dziś patrzymy na notowania opozycji w sondażach, to zebranie takiej liczby w przyszłej kadencji wydaje się nierealne
— podsumowuje dziennikarka.
Byłoby dobrze, gdyby opozycja najpierw przedstawiła, co zamierza zrobić dla Polaków, a dopiero później myślała o zemście.
aja/Wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/581707-wyborcza-zastanawia-sie-czy-prezes-pis-pojdzie-siedziec