Pierwsze wrażenie po wprowadzeniu najważniejszej reformy w powojennej Polsce jest fatalne. Ubolewam nad tym, bo to naprawdę szansa i plan o wiele szerszy niż próbuje się nam przedstawiać. Krytycy skupiają się na tak naprawdę drobnych niedociągnięciach patrząc na skalę przedsięwzięcia. No, ale Polacy są niecierpliwi, dają się porwać fali narzekactwa, nawet w kręgach partii rządzącej mówi się więc, że „rozliczenia są koniecznością” i rozpoczyna się „polowanie na czarownice”.
Z zaciekawieniem czytam dziennikarskie analizy sytuacji. Kto jest temu winien? Kto za to odpowie?
Po pierwsze, za co odpowie? Za pewne zawirowania, za pobranie zaliczek, które już są oddawane? A może za komunikacyjny chaos? Bo ten, niestety, jest spory i jak na taką reformę nie powinien się przydarzyć. W mediach trwa więc swego rodzaju totolotek, kogo da się za to obciążyć. I to uważam za pewną nieuczciwość, bo zanim dojdzie do rozliczeń (jeśli w ogóle) to należałoby uczciwie podać, kto za Polski Ład odpowiada. W tych wszystkich spekulacjach brakuje kluczowych nazwisk.
Jest jasne, że Polski Ład to sztandarowy program premiera Mateusza Morawieckiego. Czy jest możliwa dymisja szefa rządu, jak chciałaby tego opozycja? Nie. To można sobie wybić z głowy. Dymisji premiera nie będzie.
Tropy polujących wiodą zatem do ministerstwa finansów. Szef resortu Tadeusz Kościński otwarcie deklaruje, że jest gotów podać się do dymisji, ale to zależy od premiera. Z moich informacji wynika, że taka opcja także nie jest rozważana.
Schodzimy więc piętro niżej. Business Insider pisze wprost, że „bezpośrednich autorów podatkowych rozwiązań trzeba szukać w Ministerstwie Finansów. Mają być nimi przede wszystkim wiceszefowie resortu Piotr Patkowski i Jan Sarnowski. To byłoby nawet logiczne i dosyć łatwe do przeprowadzenia, pozbyć się wiceministrów i zrzucić wszystko na ich młody wiek. Powiem więcej, to by było zbyt łatwe. Poza tym, że o ile Sarnowski rzeczywiście miał coś wspólnego z Polskim Ładem, to wstawienie do tego grona Patkowskiego jest chyba tylko robieniem mgły. W powszechnym odczuciu, wyrzucenie dwóch wiceministrów załagodziłoby społeczny niepokój, a jednego niekoniecznie. Kuriozalne, tym bardziej, że jeden z nich jest tutaj, powtórzmy, na doczepkę.
Ciekawe jest, że w zasadzie w cieniu medialnych spekulacji, w głębokim cieniu pozostaje wciąż pewna grupa osób, których nazwiska w kontekście Polskiego Ładu paść powinny. Jedno z nich, Piotra Araka nawet się pojawia, ale jakoś tak bez przekonania, bez wyraźniej sugestii, że do niego powinno się kierować sporo pytań. A to on jest szefem Polskiego Instytutu Ekonomicznego, think tanku uważanego za bliski premierowi. To tutaj miały się narodzić najważniejsze pomysły Polskiego Ładu. Piotr Arak współpracował blisko z Michałem Bonim, w latach 2008-2012 był doradcą w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów kierowanej wówczas przez Donalda Tuska. W wspomnianym artykule w Business Inisder czytamy, wyjaśnienia Araka, że „Polski Instytut Ekonomiczny nie uczestniczy w żadnych pracach legislacyjnych, bo nie ma do tego uprawnień”.
Araka wspiera Kamil Kamiński (tego nazwiska też nie ma w „oficjalnym obiegu”) doradca w jednym z dużych banków, choć tę informację trudno wynaleźć w otwartych źródłach. Jego brat Michał jest autorem i współzałożycielem portalu 300gospodarka.
Czy będą jakiekolwiek dymisje? Nie wiem, teraz raczej nie. Ale jeśli je rozpatrujemy, to spójrzmy szeroko na scenę. Nie udawajmy, że niektórych postaci na tej scenie nie ma.
Wydaję się że w tym momencie kluczową jest naprawa „chorób wieku dziecięcego” Polskiego Ładu. Merytorycznie to jest teraz najważniejsze. I to by miliony Polaków zobaczyły już w styczniu wyższe pensje i emerytury.
CZYTAJ TAKŻE: Mniejsze pensje przez Polski Ład? Resort finansów odpowiada na doniesienia „SE”: Nowe rozporządzenie to koryguje
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/581417-kto-odpowie-za-niedociagniecia-na-starcie-polskiego-ladu