W Prawie i Sprawiedliwości krzepnie przekonanie, że zdobycie trzeciej kadencji jest możliwe. Podobna opinia, ale w kostiumie panicznej obawy, funkcjonuje też po drugiej stronie sporu. Potwierdził to grudniowy sondaż IBRIS, z którego wynika, że jedynie co czwarty Polak uważa opozycję za zdolną do rządzenia. Ordynacja wyborcza i perspektywy jej zmiany nie są sprzymierzeńcami Donalda Tuska i jego wasali.
Gdyby wszystkie kluby i koła parlamentarne ruszyły do wyborów jako osobne komitety, PiS miałby zagwarantowane przedłużenie swoich rządów. Pięcioprocentowy próg dla partii politycznych i ośmioprocentowy dla koalicji stawiałby pod znakiem zapytania dostanie się do sejmu PSL i Lewicy, a ich prawdopodobne fiasko wzmocniłoby Zjednoczoną Prawicę. Samodzielne Porozumienie Jarosława Gowina i rozłamowcy z Nowej Lewicy w Kole PPS o zasiadaniu na Wiejskiej mogliby pomarzyć - a ordynacja D’Hondta nagrodziłaby dodatkowymi mandatami najsilniejszego - Prawo i Sprawiedliwość.
Te proste kalkulacje i pamięć, że „Pakt Senacki” zdołał w 2019 roku pokonać partię Jarosława Kaczyńskiego, doprowadziły opozycję do dwóch wniosków: w planie maximum jest utworzenie jednego wielkiego bloku opozycyjnego (zjednoczona opozycja), a w rezerwie pozostaje opcja dwóch list wyborczych.
Najsilniejszy dyrygent polityczny, Adam Michnik, uderzył w uwerturę jednego, wielkiego sojuszu. 9 stycznia, podczas debaty w zakopiańskim Grand Hotelu Stamary, naczelny Gazety Wyborczej, przekonywał:
Gdybym mógł go do czegoś namawiać, to powiedziałbym tak: panie Szymonie, niech się pan dogada z kierownictwem PO czy Koalicji Obywatelskiej i idźcie do wyborów na jednej liście. D’Hondt jest tutaj okrutnym sprawdzianem, zróbcie te listy w taki sposób, żeby każdy mógł głosować na swojego. Wspólna lista pozwoli odsunąć od władzy PiS
Tylko jak to połączyć? Władysław Kosiniak-Kamysz, który tematu LGBT unika po fiasku projektu Koalicji Europejskiej, miałby pójść do wyborów z partią Razem, która zamiast słowa „kobieta” woli używać określenia „osoba z macicą”? Jak apolitycznym wyborcom showmana Hołowni wytłumaczą start w jednym bloku z byłym premierem Tuskiem i byłym ministrem Kosiniakiem-Kamyszem, którzy młodych doprowadzili do blisko 40% bezrobocia? Wreszcie czy da się posadzić w jednej ławce ostrego Włodzimierza Czarzastego z płaczącym Szymonem Hołownią, zbolałym szefem PSL i aroganckim liderem Platformy? Jakie jedno hasło mogłoby połączyć starego PSLowca z Mazowsza z obciążonym kredytami we frankach szwajcarskich trenerem personalnym w siłowni dla korporacyjnych snobów? Dałoby się to spiąć tylko łopatologicznym i agresywnym „antyPiSem”, niczym więcej.
Bardziej realistyczny scenariusz dotyczyłby dwóch bloków politycznych - w opozycyjne centrum wchodziłby PSL, Porozumienie i Polska 2050, zaś do centrolewu weszłaby Platforma Obywatelska i lewica - w części lub całości, w zależności od tego czy Włodzimierz Czarzasty da się złamać w swojej nowej partii.
Ten „plan minimum” ma te same wady, co poprzednia wersja, ale w mniejszym stopniu, bo łączenie ognia z wodą w postaci Anny Marii Żukowskiej z Izabelą Leszczyną byłoby mniej niż w „egzotycznej koalicji”. Pseudochadecja będzie mogła zaspokajać potrzeby wyborców zmęczonych polaryzacją sceny politycznej i koncyliacyjne twarze Gowina, Kosiniaka-Kamysza i Hołowni miałyby wycisnąć z centrowego elektoratu jak najwięcej. Centrolew odpowiedziałby na potrzeby radykalniejsze, bardziej antyklerykalne i prounijne. Opcja dwóch bloków wyjmuje jednak spod władzy Tuska część polityków, a to się strategom antyPiSu nie podoba.
Zjednoczona Opozycja wzmocniłaby Tuska i sterowność obozu lewicowo-liberalnego, ale skonstruowanie jeden blok polityczny jest mało realne. Wyborcy opozycji mają więc przed sobą dwa ciekawe warianty - ale wszystkie wywodzące się z jednego bezideowego i bezprogramowego pnia - antyPiS jest tam wciąż jedynym źródłem aktywności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/581349-zjednoczona-opozycja-czy-centrolew-i-pseudochadecja