Gdyby człowiek nie znał marksizmu, to by mógł pomyśleć, że Konfederacja sama sobie zaprzecza. Janusz Korwin-Mikke mówi, że Facebookowi wszystko wolno, bo to kapitalizm przecież, że jeśli to jest monopol to upadnie, ale że w sumie monopolem nie jest, bo są inne portale społecznościowe i „nie każdy musi mieć konto na Facebooku”. Gdy zaś Facebook - zresztą faktycznie stosując cenzurę - zawiesza profil Konfederacji, to Korwin twierdzi, że to faszyści i bolszewicy. Za świętym prawem własności i dyktowania na swoich podwórku czego się chce, opowiada się Sławomir Mentzen, ale gdy prywatnie zatrudnieni u Zuckerberga usuwają mu stronę partii, to jest „oburzony”. Artur Dziambor w 2018 roku twierdzi, że Facebook ma prawo ograniczać u siebie wolność słowa, ale gdy spotyka to jego partię, to zdanie zmienia. Polityk przekonuje, że to nie jest zwykła własność, bo może wpływać na wybory i obalać rządy - ma rację, ale czyż właśnie od 30 lat tego nie tłumaczymy Korwinowi? Że realia się - delikatnie mówiąc - zmieniły od czasów broszurek Frédérica Bastiata (1801-1850) czy pism Ayn Rand (1905-1982), staramy się przekonywać Korwinistów od lat i właśnie podstawowa krytyka liberałów czy też libertarian od Korwina polega na tym, że przykładają stare miary do nowych realiów.
CZYTAJ TAKŻE: Tylko u nas: Kukiz o Pegasusie, Konfederacji i Facebooku
Facebook zły, TVN dobry
To jednak nie koniec sprzeczności - w przypadku szkody Konfederacji, jej politycy domagają się interwencji państwa - bo zagraniczny kapitał, bo to ich ogranicza, bo przeszkadza, bo potrzeba porządku. Można się z tym zgodzić - ale dlaczego w takim razie ta zasada nie zadziałała przy tzw. „lex TVN”? Wtedy Konfederacja broniła prawa zagranicznego kapitału do wpływania na demokrację, na wybory, na cenzurowanie jednych i promowanie drugich?
Gdzie tu logika?
Wyjścia są dwa. Albo politycy Konfederacji dość luźno podchodzą do deklarowanych wartości, albo ich poglądy zawierają jakiś klucz, który te wszystkie sprzeczności otwiera i wyjaśnia. Takim kluczem dysponowali na pewno komuniści, dla których kapitalizm raz był faszystowski, ale faszyzm potrafił być prokomunistyczny, lub wrogi, gdy kapitalizm jednak był zaprzyjaźniony. Od centralizacji gospodarki można było - i to w ramach postępu - przechodzić do pewnego urynkowienia, by w innym momencie jednak kolektywizować z powrotem. Słuszność była zawsze po stronie partii, bo wobec intelektualnej niespójności podstawowym dogmatem był po prostu interes własny - reszta była sianem dla osiołków.
Czyli każde z tych wyjść prowadzi do tego samego pomieszczenia. Dość ciasnego - dodajmy.
ZOBACZ KONIECZNIE JAK ARTUR DZIAMBOR TŁUMACZY ZMIANĘ PODEJŚCIA DO MEDIÓW:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/580906-poglady-konfederacji-jak-domek-z-kart-po-cenzurze-facebooka