„Można powiedzieć, że jest zupełnie odwrotnie, bo w bardzo wielu sprawach o charakterze politycznym to sądy robią, co chcą i są poza jakąkolwiek kontrolą. Jest to więc wypowiedź, która wpisuje się w narrację opozycji. Widać, że część środowisk sędziowskich staje po stronie opozycji i tak należy tę wypowiedź traktować - jako wypowiedź polityczną” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS) komentując wypowiedź sędziego Izby Karnej SN prof. Włodzimierza Wróbla na antenie TVN24.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Histeria sędziego SN w TVN24: Polska jest krajem autorytarnym. Właśnie wyłączone zostały wszelkie bezpieczniki
Jak Pan ocenia wypowiedź pana sędziego Izby Karnej Sądu Najwyższego prof. Włodzimierza Wróbla, który oświadczył, że Polska jest państwem autorytarnym, bo „państwo autorytarne to takie państwo, w którym władza polityczna jest niekontrolowana albo ta kontrola jest kompletnie nieefektywna”? Czy rolą sędziego jest mieszanie się do spraw politycznych, a już tym bardziej wygłaszanie takich osądów?
Arkadiusz Mularczyk: Oceniam to bardzo krytycznie, jako wypowiedź publicystyczną, która robi niestety dużo złego w debacie publicznej. Jednak należy wymagać od sędziów powściągliwości w takich ocenach, w takich wypowiedziach.
Można powiedzieć, że jest zupełnie odwrotnie, bo w bardzo wielu sprawach o charakterze politycznym to sądy robią, co chcą i są poza jakąkolwiek kontrolą. Jest to więc wypowiedź, która wpisuje się w narrację opozycji. Widać, że część środowisk sędziowskich staje po stronie opozycji i tak należy tę wypowiedź traktować - jako wypowiedź polityczną.
Czy ta wypowiedź nie stanowi naruszenia trójpodziału władzy?
Na pewno ona wykracza poza standardy, zasady etyki sędziowskiej. Uważam, że nie powinna mieć miejsca. Ona wykracza poza dopuszczalny udział sędziów w debacie publicznej. Używanie przez sędziów takich sformułowań jest w mojej ocenie zupełnie niewłaściwe.
Jak postrzega Pan tę awanturę, która jest wokół Pegasusa? Służby specjalne praktycznie wszystkich krajów dysponują tego typu narzędziami. Nie jest to nic nowego. Są zasady regulujące użycie tego typu środków. Czemu to wszystko ma służyć?
To wszystko jest pewną próbą odwracania uwagi od rzeczywistych celów, intencji. Przecież rzeczą oczywistą, naturalną jest, że jeśli zaczynają funkcjonować nowe komunikatory, które mogą być wykorzystywane do działalności przestępczej, to każde nowoczesne państwo musi się przed tym zabezpieczyć. W przypadku osób, co do których prokurator, a następnie sąd podejmie decyzję o zastosowaniu środków inwigilacji, to rzeczą oczywistą jest, że ta inwigilacja nie może tylko i wyłącznie opierać się na kontroli rozmów telefonicznych, ale również innych systemów komunikacji. Jeśli mówimy o walce z przestępczością najbardziej poważną czyli kryminalną czy terrorystyczną, to trudno, żeby służby w demokratycznych państwach nie miały takich systemów - jest to rzeczą naturalną. Oczywiście to musi spełniać warunki przewidziane w przepisach prawa, czyli decyzja prokuratora, a następnie decyzja sądu zatwierdzająca takie środki inwigilacji wobec osób podejrzewanych o popełnienie przestępstwa. Jest to czymś naturalnym. Natomiast dzisiaj, jakby próbowanie przekierowania uwagi, że rzekomo tutaj jacyś politycy byli inwigilowani, jest po prostu próbą straszenia obywateli, że mamy do czynienia z jakąś niedemokratyczną władzą, która używa jakichś tajnych technik do śledzenia społeczeństwa. To wszystko jest zupełnie absurdalne - kuriozalna argumentacja - dlatego, że jak już powiedziałem państwo musi mieć narzędzia do kontroli osób podejrzewanych o popełnienie najpoważniejszych przestępstw kryminalnych czy terrorystycznych. Takie środki musi mieć, żeby zapewnić bezpieczeństwo społeczeństwu.
Odwracanie dzisiaj uwagi i twierdzenie, że takiego czy innego systemu - niezależnie, jak go nazwiemy - państwo nie powinno mieć, jest po prostu zupełnie infantylnym. Jest to odwracanie uwagi od istoty problemu.
Jakie byłyby konsekwencje nieposiadania przez państwo tego typu systemów?
Konsekwencje byłyby bardzo poważne, ponieważ część przestępców, czy część przestępstw po prostu nie byłaby ujawniana, dlatego że państwo nie miałoby możliwości kontroli czy inwigilacji osób podejrzewanych o popełnienie tych przestępstw, czyli jak rozumiem dałoby to pole do znacznie łatwiejszego popełnienia przestępstw o charakterze poważnym - finansowym, gospodarczym, kryminalnym, terrorystycznym.
Ileś przestępstw zostałoby popełnionych na szkodę społeczeństwa, na szkodę państwa polskiego, na szkodę budżetu, czy na szkodę indywidualnych osób czy grup osób. To jest rzeczywiście kwestia otwarta, ile takich przestępstw zostało udaremnionych przez to, że państwo polskie dysponuje takimi źródłami inwigilacji nowoczesnych komunikatorów.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/580878-histeria-sedziego-wrobla-mularczyk-wypowiedz-polityczna