Nadal mamy prawo ubolewać, że opozycja (politycy, dziennikarze, intelektualiści) wykorzystują biedaporównania z ćwierćinteligenckich niezbędników. PiS jak Gierek, Gomułka, Goebbels, granica jak Gułag, teraz do literki „G” Janina Ochojska dorzuciła porównanie na literkę „E”. I pomyliła elementarne fakty, procesy, o zasadach etyki czy obowiązkach polityka nie wspominając.
Nie mam wątpliwości, że w straży granicznej są również przyzwoici ludzie, ale ich przyzwoitość ginie w konfrontacji z rozkazami. Gdy o tym myślę, przychodzi mi do głowy proces Eichmanna, który w Norymberdze też bronił się, mówiąc, że tylko wypełniał rozkazy.
-stwierdziła dla Tygodnika „Polityka”.
Wszystko pomyliła
Fakty są takie, że niemiecki urzędnik Adolf Eichmann (1906-1962), symbol nazistowskich zbrodni i - jak to określiła Hannah Arendt - „banalności zła”, nie był sądzony w Norymberdze po wojnie, tylko w Jerozolimie i zasadniczo nie bronił się tym, że tylko wykonywał rozkazy. Autorytety III RP występują tu w pełnej krasie, coś tam powierzchownego krzyknąć, wywołać kilka skojarzeń, obowiązkowo porównać do III Rzeszy albo PRL i odetchnąć z ulgą. Janina Ochojska popełniła rażący błąd historyczny i wykazała się totalną niewiedzą na temat Holokaustu, nie zwrócił jej na to uwagi prowadzący wywiad w „Polityce”, nie zorientowała się korekta, ani czytelnicy. Wyborne!
Ale oprócz tego europosłanka bagatelizuje Holokaust - i to na kilku szczeblach. Tak lekkie przywoływanie nazwiska wyjątkowego zbrodniarza, by uderzyć w nielubianą władzę, rozmywa w odbiorze szczególny wymiar ludobójstwa dokonanego przez Niemców. A Eichmann nie bronił się słowami, „że tylko wypełniał rozkazy” - ten nazistowski przypadek był bardziej skomplikowany.
Hannah Arendt w swojej fundamentalnej pracy „Eichmann w Jerozolimie” z poważną wrażliwością opisuje sprawę i zauważa, że Eichmann był bardziej gorliwy i kreatywny, zarówno w obronie sądowej jak i w realizowaniu Holokaustu. Gdy „kwestia żydowska” zaczęła przerastać niemiecką administrację urzędnik wystąpił z szeregiem inicjatyw, które tak opisuje Arendt:
Mimo to pozostało jeszcze wiele problemów, które można było rozwiązać jedynie w toku operacji i niewątpliwie Eichmann, po raz pierwszy w życiu, odkrył w sobie pewne szczególne kwalifikacje. Były dwie rzeczy, które umiał robić dobrze, lepiej niż inni: umiał organizować i umiał negocjować.
Bagatelizowanie zbrodni
Co więcej, Niemiec publicznie i z dumą podkreślał, że w swoim zbrodniczym fachu - organizatora eksterminacji Żydów - był lepszy i bardziej do tego przekonany niż jego koledzy z urzędów:
Eichmann stwierdził - podobnie jak uczynił to wcześniej w rozmowie z Sassenem - że „nie przyjął swojej misji z obojętnością wołu pędzonego do stajni”, że różnił się bardzo od swoich kolegów, którzy nigdy „nie przeczytali podstawowego dzieła (to znaczy Państwa żydowskiego Herzla), nie przestudiowali tej książki i nie pochłonęli jej z wielkim zainteresowaniem”, wobec czego „nie mieli wewnętrznego stosunku do swojej pracy”.
-relacjonuje niemiecka filozof żydowskiego pochodzenia.
W innym miejscu myślicielka przypomina także inne kurioza wersji Eichmanna, jak na przykład to, że o włos nie uratował setek tysięcy Żydów, którym chciał umożliwić wyjazd do Palestyny (co jego zdaniem byłoby korzystne dla Berlina), ale przeciwstawiła się temu Wielka Brytania i to na nią oskarżony próbował scedować winę.
Do niektórych rasistowskich i antysemickich idei Eichmann przyznawał się z dumą, lub nawet przypisywał sobie nie swoje pomysły - tak było, gdy w Jerozolimie przekonywał o swoim autorstwie „systemu gettowego”.
Drwina z Holokaustu
Po co przypominać refleksje Hannah Arendt w kontekście frywolnej, choć skandalicznej, wypowiedzi Janiny Ochojskiej? Sytuacja pokazuje, jak rzekomi obrońcy pamięci Holokaustu przymykają oczy na haniebne porównania, jak byle wyobrażenie o Polsce, policji, partii rządzącej łatwo zrównują ze śmiercią milionów ludzi. Tygodnik Polityka wiernie bronił tez Jana Tomasza Grossa, piętnował antysemityzm, a teraz puszcza na swoich łamach absolutną bzdurę, która w dodatku ujmuje skali prawdziwej zbrodniczości niemieckiego nazizmu.
Oni już dawno stracili umiar, obnażyli swoją ignorancję, zapluli się jadem i uwierzyli we własne, dramatycznie absurdalne, wyobrażenia.
Określenie „inteligencja III RP” to największy żart po 1989 roku.
PRZECZYTAJ TAKŻE:
Dlaczego opozycja ma takie banalne i nudne chwyty retoryczne? Podpowiadamy
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/580536-janina-ochojska-galopuje-w-swoich-tezach-jak-emil-czeczko