Głupota jest zaraźliwa. Nawet bardzo. Sprawozdanie z postępów głupoty przygotowała niezawodna „Gazeta Wyborcza”, nawet nie wiedząc, jak bardzo kompromituje tych, z których chce być dumna. Sprawozdanie odnotowuje, że „3 stycznia przed siedzibą Prokuratury Okręgowej w Warszawie zebrało się ponad 40 osób. Przyszły, by złożyć zawiadomienie o możliwości popełnienia przez siebie przestępstwa znieważenia funkcjonariuszy publicznych. To akcja solidarności z Janiną Ochojską, wydarzenie bezprecedensowe na taką skalę”. Owszem, bezprecedensowe. Ze względu na skalę idiotyzmu.
19 grudnia 2021 r. założycielka Polskiej Akcji Humanitarnej napisała: „Mam nadzieję, że kiedyś ludzie ze Straży Granicznej odpowiedzą za łamanie prawa i tortury zadawane niewinnym ludziom. Opisy takich czynów czytałam w relacjach osób, które przeżyły II WŚ. Wzorce z katów niemieckich i sowieckich obozów”. Zareagował na to wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Wąsik („Wyborcza” przedstawia go jako wiceministra MON), który złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
2 stycznia „kilkadziesiąt osób – część z nich powszechnie znanych z działalności antyrządowej – opublikowało na Facebooku deklarację poparcia dla Janiny Ochojskiej”. Samo zaliczenie kogoś do „znanych z działalności antyrządowej” zakrawa na ponury kabaret. Ale może coś w tym jest, gdyż z niczego innego nie są znani. I te osoby, z kategorii antyrządowi celebryci, oświadczyły: „Świadoma/świadomy odpowiedzialności karnej oraz reagując na działania funkcjonariuszy nie tylko Straży Granicznej, ale także policji oraz żołnierzy Wojska Polskiego i Wojsk Obrony Terytorialnej, którzy z premedytacją dopuszczają się na granicy polsko-białoruskiej zorganizowanej zbrodni przeciwko ludzkości, aktywnie uczestnicząc w łamaniu prawa i torturach, którzy stali się oprawcami, katami dla osób uchodźczych, oświadczam, że powinni za swoje czyny ponieść odpowiedzialność karną”.
Jeśli sygnatariusze są czegoś świadomi, to nie tego, o czym piszą. Używanie kategorii „zorganizowana zbrodnia przeciwko ludzkości”, „tortury”, „oprawcy”, „kaci” jest przejawem kompletnego zidiocenia. Bo nijak to się ma do rzeczywistości. Tym bardziej że wszystko odbywało się zgodnie z procedurami, niekwestionowanymi przez nikogo zdrowego na umyśle. To co ci ludzie powiedzieliby o holenderskich policjantach, którzy w Amsterdamie brutalnie pałowali, rzucali na ziemię (ofiary uderzały głowami o asfalt) i pozwalali psom gryźć uczestników manifestacji przeciwko restrykcjom sanitarnym. A właściwie to nic by nie powiedzieli, bo oni widzą zbrodniarzy tylko w polskich żołnierzach i funkcjonariuszach broniących ich własnych d…
W Polsce „obrońcy demokracji” są bezkarni, bo sądy są „niezależne”, a sędziowie „niezawiśli”. Mogą więc nazywać „zbrodniarzami” premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera ds. bezpieczeństwa Jarosława Kaczyńskiego, ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka, szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego, komendanta głównego straży granicznej gen. Tomasza Pragę, dowódcę WOT gen. Wiesława Kukułę i komendanta głównego policji generalnego inspektora Jarosława Szymczyka.
Zawodowi zadymiarze z grupy Obywatele RP, którzy wymyślili happening z samooskarżeniami i obrażaniem polityków, żołnierzy oraz funkcjonariuszy chcą jak w dym iść do sądu jako pozwani, by „przed niezależnymi sędziami i niezawisłymi sądami zamienić ten proces w postępowanie przeciwko tym zbrodniarzom”. Jasne, na sędziów mogą liczyć. Ofiary sprawiedliwości się nie doczekają, skoro sędziowska niezawisłość nie zna w Polsce granic. Chodzi o granice prawa i przyzwoitości. Kpi sobie zatem Ewa Borguńska, przedstawiana jako producentka filmowa, gdy mówi, że jest „gotowa wraz z Janiną Ochojską ponieść odpowiedzialność za wypowiedzi pod adresem rządzących i odbyć karę”. Tylko, kto je skaże?
Może nawet nie warto karać, tylko trzeba się zaopiekować kimś, kto uważa, iż „państwowe organy ścigania rozpędzają się w pociąganiu do odpowiedzialności tych, którzy mają inne zdanie”. Za inne zdanie w Polsce nikomu nawet włos z głowy nie spada. O czym najlepiej świadczy bezkarność wypowiadających wszelkie idiotyzmy na temat rządzących. A wręcz robią oni z tego formę promocji i poszerzania zasięgów. Jeśli to jest kara za „inne zdanie”, to wszyscy chcieliby tak być karani.
Jak odnotowuje „Wyborcza”, „autodonosy przedstawiciele ruchów antyrządowych mieli składać w prokuraturach w całej Polsce”. Zanim to zrobili, przed siedzibami prokuratury darli się i machali transparentami z hasłem: „Oskarżam państwo polskie o zbrodnie przeciw ludzkości”. Ktoś, kto nie ma pojęcia, czym są zbrodnie przeciw ludzkości może się dowoli wydzierać i lansować, bo to wymaga tyle odwagi, ile zamknięcie klapy od sedesu. A najśmieszniejsze jest to, że ci ludzie „mówią prawdę”. Owszem, gdy chodzi o trzeci rodzaj prawdy w klasyfikacji ks. prof. Józefa Tischnera.
Autodonosiciele liczą na to, że „powinno zostać wszczęte postępowanie wobec każdej z osób, które dokonały czynów w postaci publicznego znieważenia wskazanych w zawiadomieniu osób”. Przecież nie po to, by za coś odpowiedzieć, tylko dla lansu – jako ofiary strasznego reżimu. To jest wyjątkowo obrzydliwe naigrawanie się z prawdziwych ofiar, np. reżimów Putina i Łukaszenki.
Żeby było jeszcze bardziej groteskowo w związku z autodenuncjacjami, w sprawę włączył się były rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar (co za ulga, że już były). On też uważa, że na granicy polsko-białoruskiej „dochodzi do rażącego naruszenia praw człowieka, a działalność polskich władz jest sprzeczna ze wszystkimi standardami”. Ze standardami Bodnarowymi zapewne, tylko nie każdy ma klapki na oczach. A jak się ma, to ma się też „nadzieję, że to nie zostanie zapomniane, a osoby winne oraz ich przełożeni zostaną pociągnięci do odpowiedzialności karnej”. Tych, którzy przestrzegają prawa i gwarantują Polakom, w tym Bodnarowi, bezpieczeństwo, trzeba ukarać, a rzucających w nich kamieniami zapewne nagrodzić polskim obywatelstwem.
Tak się złożyło, że akcję autodenuncjacji przeprowadzono dzień po tym, jak głośne stały się kolejne wyczyny Janiny Ochojskiej, tym razem już skrajnie obrzydliwe. Oto w wywiadzie dla tygodnika „Polityka” (z 2 stycznia 2022 r.) powiedziała ona: „Nie mam wątpliwości, że w Straży Granicznej są również przyzwoici ludzie, ale ich przyzwoitość ginie w konfrontacji z rozkazami. Gdy o tym myślę, przychodzi mi do głowy proces Eichmanna, który w Norymberdze też bronił się, mówiąc, że tylko wypełniał rozkazy”. Cóż za łaskawość pani Janki, że są jakieś jednostki niebędące jak Eichmann. Pewnie słyszała o książce Hanny Arendt o procesie Eichmanna albo widziała film o jego porwaniu z Argentyny i postawieniu przed sądem w Jerozolimie (w 1961 r.), a nie w Norymberdze (w latach 1945-1946), jak wynikałoby ze słów Ochojskiej. Nie tylko ten błąd dowodzi, że nic z procesu Eichmanna nie zrozumiała.
Na dictum Ochojskiej nie wytrzymał premier Mateusz Morawiecki i na Facebooku odniósł się (4 stycznia 2022 r.) do obrzydliwości wygadywanych przez europosłankę. Przypomniał słowa Eichmanna: „Jeśli będę musiał, pójdę do grobu z uśmiechem na ustach, bowiem świadomość tego, że mam na sumieniu pięć milionów Żydów, napawa mnie uczuciem wielkiej satysfakcji”. Premier zareagował, „bo nie dalej jak kilka dni temu Pani Janina Ochojska porównała polskich żołnierzy i funkcjonariuszy właśnie do Eichmanna. To porównanie godzi nie tylko w honor polskiego munduru, ale przede wszystkim jest potwarzą dla ofiar niemieckiego barbarzyństwa, dla milionów pomordowanych przez niemieckich katów, takich jak Eichmann. To hańba, która domaga się przeprosin”.
Drugie oblicze obrzydliwości porównania dokonanego przez Janinę Ochojską jest takie, że nie tylko nie zamierza ona przeprosić, ale znalazła całą rzeszę obrońców, którzy nie chcą zmierzyć się z prawdą, tylko trwać w swej nienawiści do rządzących. W imię solidarności z Ochojską. To jest w jakimś sensie efekt zatrucia słowami i czynami takich zbrodniarzy jak Eichmann. Heroldów nienawiści. Odnoszenie się do niego nie służy niczemu dobremu, tylko rozniecaniu nienawiści. To nie tylko bezdennie głupie, ale po prostu złe, bo prawdziwe zło relatywizujące. To wyjątkowa obraza ofiar Eichmanna i ich bliskich.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/580524-o-granicach-glupoty-podlosci-i-zaczadzeniu-zlem