Brutalne sceny z Holandii, gdzie policja pałkami i za pomocą psów przywołuje do porządku obywateli sprzeciwiających się przyjętej strategii walki z pandemią, wywołały w Polsce duże echo. Trudno się dziwić; oto kraj, który jest wyjątkowo agresywny wobec naszego państwa, którego przywódcy na unijnych szczytach wzywają do sankcji i karania Warszawy za wydumane winy, bez pardonu sięga po przemoc wobec inaczej myślących. Wobec ludzi, którzy mogą nie mieć racji, mogą błądzić, mogą nawet narażać innych, ale przecież mają prawo wyrazić swój sprzeciw. Uczono nas, że na tym polega demokracja.
To są sceny jak z Białorusi. Na pewno nie jak z Polski rządzonej przez Prawo i Sprawiedliwość. Nasza policja nawet w obliczu bardzo agresywnych protestów działa w rękawiczkach, ograniczając się do powstrzymywania agresywnego tłumu, do zapewnienia spokojnego przebiegu demonstracji.
To w sumie zrozumiałe; w Polsce mamy demokrację, normalną demokrację parlamentarną, i bardzo ją sobie cenimy. A w Holandii mamy „demokrację liberalną”. Nazwa piękna, ale praktyka nieco inna; to reżim (w sensie politologicznym) bardzo scentralizowany, i bardzo brutalny. Wolność słowa często bywa fikcją, wielkie media głoszą w istocie to samo, każdy, kto nie zgadza się z głównym nurtem, jest społecznie uśmiercany i spychany na margines. A jeśli nawet wówczas się stawia, to zawsze jest - jak widzimy, bardzo sprawna - policja z psami. Na co dzień wszystko uładzone, zamaskowane, ale czasem się ulewa.
Tyle warte są te wszystkie rankingi rozmaitych wolności, w których bryluje Holandia, i w których Polskę oznacza się na czerwono. Mamy swoje kłopoty, mamy swoje spory i niedoskonałości, ale naprawdę jesteśmy wolnym krajem. Najbardziej wolnym w Europie. Te wszystkie oskarżenia, kalumnie i ataki wymierzone w naszą Ojczyznę, mają przesłonić to, co istnieje naprawdę.
Gdyby w Polsce policjanci spałowali inaczej myślących, gdyby szczuli na nich psami, bylibyśmy w mediach całego świata. Scenki z Holandii zostaną zamilczane przez światowe media. One przecież nie po to istnieją, by informować, ale by wspierać „demokrację liberalną”, równie demokratyczną, co inne demokracje opatrzone przymiotnikami.
I kto wie, czy nie doczekamy chwili, gdy sceny z Holandii zostaną przedstawione przez jakąś telewizję jako ilustracja do debaty o „zagrożonej/umierającej demokracji w Polsce”?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/580423-tak-bije-demokracja-liberalna-rezim-w-istocie-brutalny