„Czwarta Rzesza? Dlaczego nie?” - pyta w noworocznym wydaniu „Rzeczpospolitej” jej redaktor naczelny Bogusław Chrabota. Rysuje to sprytnie, historycznie, do rzymskich tradycji imperialnych jeszcze sięgając. Ale tytuł też ma znaczenie. Dziś, tu i teraz, konkretna IV Rzesza majaczy na horyzoncie. Rzesza niemiecka pod płaszczykiem europejskim.
Oswajanie nas z perspektywą roztopienia państwowości polskiej trwa od dawna. Temu służą absurdalne tezy o postępie dokonanym dzięki zaborom i odzieranie z piękna i prawdy każdego aspektu polskości, jej historii, kultury. To główny rys propagandy wielu ośrodków obozu III RP. Najpierw mamy siebie znielubić, by wręcz z ulgą pozbyć się tego ciężaru o którym już w 1987 roku pisał Donald Tusk.
Drugim ramieniem imadła jest brutalna presja instytucji europejskich, które pod dyktando niemieckie (długo z przyzwoleniem Francji) depczą reguły i traktaty wspólnoty europejskiej. Naga siła, wulgarny szantaż ma nas zmusić do akceptacji bezprawnych wyroków TSUE, dotyczące obszarów wyraźnie zarezerwowanych dla państw narodowych. Komisja Europejska też się rozpycha, ustanawiając się jakimś zarządem nad prowincjami-landami.
W roku 2021 zjawiska te przybrały na sile tak mocno, że nie ma już złudzeń co do celu tej przemocy. Chodzi o skokowe, bezprawne, bezwzględnie egzekwowane zredukowanie państwowości większości państw narodowych. Nie wszystkich, ale większości - i zwłaszcza z Europy środkowo-wschodniej. Niedawny wyrok TSUE pozwalający sędziom rumuńskim na omijanie zapisów konstytucji rumuńskiej jest kolejnym potwierdzeniem tej tezy.
Jak przestrzega publicysta i kandydat na prezydenta Francji Eric Zemmour w wydanej przez „Wszystko Co Najważniejsze” książce „Francja nie powiedziała ostatniego słowa”:
Demokracja może istnieć tylko w ramach państw narodowych, ponieważ tylko w takich strukturach mniejszość może zaakceptować wybór większości. Ich relacje cechuje bowiem solidarność i wspólnota, wyrażone w języku i swoistej umowie politycznej.
To, co na Zachodzie nazywa się demokracją liberalną, jest tak naprawdę oksymoronem - w imię państwa prawa władzę sprawuje tam sędzia, a w imię praw człowieka etniczne, seksualne lub rasowe mniejszości tyranizują większość.
Dla historycznych narodów - jak Polacy - rozpuszczenie się w czymś takim to kiepska oferta. To też prosta droga do rozbicia jedności kontynentu europejskiego, potężnych perturbacji, możliwe, że i wojen. Niestety, niemieckie elity nie wyciągnęły chyba wniosków z historii, znowu sięgają po więcej niż mogą strawić, po tak dużo, że musi to wywołać opór.
Musimy liczyć się także z ryzykiem kolejnych ataków ze Wschodu. Wojna hybrydowa wypowiedziana Polsce przez Mińsk i Moskwę, na chwilę wprawdzie przycichła, ale w każdej chwili w jakiejś formie może objawić się znowu. Warto podkreślić, że jako państwo wytrwaliśmy, zdaliśmy ten egzamin pod względem organizacyjnym, wojskowym, ale (mimo wszystko) także w wymiarze spoistości wewnętrznej. Polacy w większości odrzucili tezę elit iż granic już nie ma, że nie da się ich bronić w obliczu presji migracyjnej. Wybrali zdanie premiera Morawieckiego iż „granica jest dla Polaków święta” i że obrona jest możliwa.
Patrząc na to wszystko musimy mieć świadomość iż w tym roku szczególnie mocno musimy „Pilnować Polski”. Wchodzimy w czas silnego ataku na świętą dla nas niepodległość. Co zdecyduje o wyniku starcia?
Po pierwsze, w obliczu pełnego podporządkowania większości opozycji siłom zewnętrznym jest polską racją stanu trwanie obozu propolskiego w obecnym kształcie, z jednoznacznym przywództwem. Nie dlatego, że jest to obóz idealny, że wszystko mu się udaje. Oczywiście, że popełnia błędy, niekiedy zawodzi. Ale jeśli padnie, to lepszego i zdolnego do dźwignięcia odpowiedzialności za państwo, zdobycia władzy, nie będzie w tych warunkach za naszego pokolenia.
Po drugie, zrozumienie iż ta walka toczy się głównie w obszarze informacyjnym. Pandemia to jeszcze wyostrzyła bo zredukowała kontakty bezpośrednie. Środowiska wrogie suwerenności Polski rozumieją, że najpierw muszą zakłamać rzeczywistość, przejąć kontrolę nas umysłami. Dlatego Soros nie waha się rzucać grubych setek milionów na inwestycje w nasze media, z tego powodu tak atakowana jest Telewizja Polska, zapewniająca pod rządami prezesa Jacka Kurskiego realny pluralizm w milionach polskich domów, zdolna do podjęcia rywalizacji także na polu rozrywki.
Po trzecie, pokora, pracowitość i skuteczność obozu rządzącego. Przestrzeni na błędy, nieprzemyślane decyzje, niepotrzebne wojny i zaniechania tam, gdzie bitwę trzeba wydać, będzie coraz mniej.
To będzie trudny rok. Rozstrzygający. Liczba wyzwań słabszych może przerazić. Ale warto pamiętać, że całkiem niedawno, w roku 2010 czy 2015 było trudniej, a narzędzi mniej. Tak jak wtedy, tak i teraz, odważne postawienie sprawy i zdecydowane trwanie przy prawdzie i obranym celu przynieść mogą obozowi propolskiemu sukces. Podlizywanie się przeciwnikowi, złudzenia iż można go pozyskać, brak odporności psychicznej prowadzą tylko do zdrady sprawy polskiej i klęski.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/580180-w-tym-roku-szczegolnie-mocno-pilnuj-polski