To miał być rok zmiany. Zmiany rządu w Polsce. Unia Europejska i sterujące nią Niemcy uderzyły z całą mocą, blokując pieniądze, nakazując zamykanie kopalni, wszczynając coraz bardziej absurdalne postępowania, włącznie z próbą „delegalizacji” polskiego Trybunału Konstytucyjnego. Wrócił także Donald Tusk, który liczył, że Jarosław Gowin wręczy mu klucze do władzy. Na wschodzie uderzyła Białoruś, sterowana przez Rosję, próbując przełamać granicę za pomocą sztucznie ściągniętych imigrantów. Nowa administracja Stanów Zjednoczonych też Polsce nie pomagała, podejmując kolejny szalony dialog z Moskwą, przy okazji kompromitując tych wszystkich, którzy oskarżali Donalda Trumpa o prorosyjskość.
Berlin również ściskał dłonie władców Kremla, już nie skrywając, że chce podzielić nasz region na sfery wpływów. Wreszcie, groteskowa polityka energetyczna Unii Europejskiej przyniosła potężne wzrosty cen energii, do tego doszła inflacja, mająca przede wszystkim źródła zewnętrzne. A wszystko to na tle pandemii, która nas wszystkich frustruje i podminowuje, nawet jeśli sądzimy, że jest inaczej. Wszystko to znajdowało odbicie w kraju. Media opozycyjne - reprezentujące bardzo często siły zewnętrzne - uderzały z całej siły wszędzie tam, gdzie widziały szansę na powodzenie. Polityczne motywy kolejnych nagonek były coraz mniej skrywane.
Trudno się dziwić, że nastroje w obozie rządzącym nie są najlepsze, kłopotów nie brakuje. Ale jednak rząd przetrwał. Do politycznej zmiany nie doszło. W Warszawie wciąż u steru są politycy, którzy chcą Polski silnej i suwerennej. Nawet jeśli dziś są w defensywie, to przecież karta może się odwrócić. Zachodni dyplomaci nie mogą jeszcze powiedzieć, że „w Warszawie panuje spokój”. Jeszcze nie. Polska wciąż walczy. Wciąż nie jest kolonią Berlina i Brukseli.
Nadchodzące miesiące nie zapowiadają spokoju. Świat drży, Europa drży. Wielkie rozgrywki wchodzą w decydującą fazę. Możemy spodziewać się potężnych przeciążeń. Trzeba trzymać nerwy na wodzy, trzeba dobrze rozeznawać wyzwania. Ale trzeba także zachowywać się i mówić jednoznacznie. To jest, w mojej ocenie, klucz do zwycięstwa: jasny przekaz. I odwaga w działaniu. Ktoś, kto sądzi, że wygra nadchodzące batalie za pomocą kunktatorstwa, uników, zwodów, ten się myli.
Przed Polakami zasadniczy wybór: czy chcemy Polski niepodległej, czy jednak nie. Jestem przekonany, że większość wybierze niepodległość - o ile taka propozycja wybrzmi dostatecznie jasno i czytelnie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/580013-jeszcze-nie-moga-powiedziec-ze-w-warszawie-panuje-spokoj