Ze zdumieniem odnotowuję, że nie toczy się żadna znacząca debata po wydaniu książki Donalda Tuska i Anne Applebaum „Wybór”. Czyżby coś poszło nie tak?
Zacznijmy od podstaw, ja tę książkę przeczytałem. Swoje wrażenia opisuję w najnowszym tygodniku „Sieci”. Jest tam nieco więcej fragmentów, na które zwróciłem uwagę.
CZYTAJ TAKŻE: Marcin Wikło w „Sieci”: Wielkie wyparcie Tuska. Książka z Applebaum miała być rozliczeniem się z bagażem przeszłości
Plan był taki, że Donald Tusk w książce „Wybór” w końcu zmierzy się z bagażem przeszłości, który w zasadzie wyeliminował go ze startu w wyścigu do prezydenckiego fotela. Nie jest to jednak uczciwa rozmowa o stawianych mu zarzutach, raczej próba napisania na nowo historii, w których odegrał negatywną rolę
— piszę we wstępie do artykułu, który serdecznie polecam.
Rzeczywiście, to tylko pozór otwartości, szczerości (sic!) i gotowości, by stanąć naprzeciwko całej przeszłości, która Tuska bardzo goni. To zapis 12 rozmów byłego premiera z dziennikarką Anne Applebaum, są w nich fragmenty, które musiałem przeczytać po dwa razy. Tak szokujące jest tuskowe „bajeranctwo” i odwracanie wektorów. Skoro nadarzyła się okazja, były polski premier opowiada zupełnie na nowo o sprawach, w których się skompromitował.
Pytanie, dla kogo jest ta książka? W mediach społecznościowych pojawiły się tylko fragmenty, tuż przed premierą, które wybrali autorzy. To oni zadecydowali, że mamy rozmawiać o Putinie i o tym, że Tusk w zasadzie nigdy go nie cenił. Wygodne, prawda?
Zaskoczony jestem tym, że chyba jednak niewiele osób sięgnęło po całość lektury, bo szeroko poniósłby się szum, że to najmniej interesujący fragment. Dlatego zachęcam, czytajcie Tuska w całości i ze zrozumieniem. Przekonacie się, jaki to cynik i - że użyję modnego ostatnio słowa - „bajerant”. Tak, uważam, że porównanie byłego polskiego premiera do trenera Paulo Sousy, który zwiał z Polski mimo, że jeszcze niedawno zapewniał o lojalności, jest jak najbardziej na miejscu.
CZYTAJ TAKŻE: O dezercję trenera Sousy pytajcie Tuska. Na piłce nożnej i zwiewaniu z Polski zna się jak mało kto
Tusk korzystając z tego, że rzeczywistość zasuwa bardzo szybko, a o przedwczorajszych sprawach mówimy, że to wydarzyło się dawno temu, wciska czytelnikowi sugestie obrzydliwe. Do całości mojego podsumowania odsyłam jeszcze raz do tygodnika „Sieci”, tutaj poruszę tylko jeden wątek - katastrofy smoleńskiej. A dokładniej pierwszych godzin po niej.
Z nowej wersji historii zapisanej w książce dowiadujemy się więc o jakichś konsultacjach z prawnikami, choć jest jasne, że takich nie było, że w pierwszym sztabie uczestniczyli tylko najbliżsi współpracownicy i PR-owcy. Właśnie brak prawników spowodował, że de facto oddaliśmy dochodzenie Rosjanom na mocy konwencji chicagowskiej. A jednak Tusk brnie w skrajnie inną opowieść: „To kolejne kłamstwo smoleńskie! Każdy, kto sugeruje, że istniała szansa, by negocjować tę kwestię, działać na podstawie jakichś innych umów, po prostu nie wie, oczym mówi! Każda próba innego rozwiązania oznaczałaby najzwyczajniej w świecie oddanie Rosji pełnej inicjatywy w śledztwie”.
Szokujące są też dalsze słowa Tuska: „(…) istotna była już czysto polityczna kalkulacja Jarosława Kaczyńskiego i jego otoczenia. (…) Nie wykluczam, że motywem tych działań była po prostu samoobrona i mniej lub bardziej uzasadnione poczucie współodpowiedzialności za tę tragedię. (…) ewidentny był lęk Jarosława Kaczyńskiego, że powstanie dosyć zresztą oczywista interpretacja, w której to on ponosi odpowiedzialność za katastrofę”.
Powtórzę. To cynik i bajerant. Oby dotarło to do nas wcześniej, a nie po czasie, gdy już będziemy gryźli się ze świadomością, że bezczelnie nas wykiwał.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/579947-czytajcie-tuska-ze-zrozumieniem-to-cynik-i-bajerant