„Moim zdaniem to jest rzecz nie do przyjęcia” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Kosma Złotowski, eurodeputowany PiS komentując propozycję Komisji Europejskiej rozszerzenia zasobów własnych UE.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Komisja Europejska proponuje nowe zasoby własne budżetu UE. Jakie podatki się na nie złożą? SPRAWDŹ
KE wysunęła propozycję ustanowienia nowych zasobów własnych, które zasilą budżet Unii Europejskiej. Mam wrażenie, że ten rozrost zasobów własnych Unii Europejskiej to wstęp do przejęcia wszystkich środków państw członkowskich tak, aby ta dystrybucja środków budżetów państw członkowskich była na poziomie centralnym w Brukseli. Jak Pan to ocenia?
Kosma Złotowski: Pewnie tak. Właśnie o to chodzi.
W skład tych nowych zasobów własnych miałyby wejść środki z handlu uprawnieniami do emisji (ETS), graniczny podatek węglowy oraz część zysków przedsiębiorstw międzynarodowych. Czy Polska powinna się na to zgodzić?
Moim zdaniem to jest rzecz nie do przyjęcia. To jest część polityki środowiskowej Unii czy jak oni to nazywają - klimatycznej czyli handel ETS-ami, z którego wolelibyśmy się wycofać, ponieważ on nie spełnia pokładanych w nim nadziei. Chodzi o to, żeby mieć pieniądze na inwestycje środowiskowe, a nie o to, żeby handlować samymi pozwoleniami na rynkach trzecich, niezwiązanych z energetyką, a to się odbywa. Stąd spekulacje ETS-ami spowodowały taki wzrost cen tych pozwoleń na emisję CO2.
Jeżeli możemy się na to nie zgodzić, to się nie powinniśmy zgadzać na coś takiego. Zwłaszcza, że nie mamy z tego żadnych korzyści w postaci Krajowego Planu Odbudowy.
Rzeczywiście nie mamy w tym momencie nic do stracenia, a potrzebna jest jednomyślność.
Właśnie. Myślę więc, że tutaj zrezygnujemy z tej jednomyślności.
KE broni ETS-ów jak niepodległości. Dlaczego? Czy dlatego, że jest to sprawne narzędzie ściągania pieniędzy z obywateli?
Nie. To jest narzędzie, które powoduje, że ceny energii rosną niebotycznie. Skoro ceny energii rosną, to wszystko rośnie niebotycznie, ale to też skłania ludzi do oszczędzania energii i tutaj to jest głównym zamysłem. Mamy oszczędzać energię nie dla oszczędności, tylko dlatego, żeby powstrzymać zmiany klimatu, co jest oczywiście zupełną utopią. Ale taka jest droga myślenia Komisji Europejskiej, różnego rodzaju Zielonych i innych klimatystów.
Czy jest szansa na to, żeby zbudować na tyle silną koalicję w UE, żeby ten handel prawami do emisji jeśli już nie zlikwidować, to przynajmniej zreformować i renegocjować, ponownie na ten temat rozmawiać?
Dotąd to był dogmat, na temat którego się nie rozmawiało, ale podczas ostatniej Rady Europejskiej ten temat dzięki Polsce został postawiony. Zostaliśmy poparci przez kilka krajów - z różnych powodów zresztą. Na przykład Francja popiera nas dlatego, że chce, aby do tzw. taksonomii wpisać również energię atomową, bo oni 70 proc. energii elektrycznej mają właśnie z atomu. A Czechy z tych samych powodów, z których my, ponieważ u nich również ceny zwyżkują właśnie z powodu tego handlu ETS-ami, handlu na rynku, który nie jest w ogóle z energetyką związany. Kupują te ETS-y podmioty, które same tych ETS-ów nie potrzebują, ponieważ w ogóle nie emitują żadnych gazów. To są instytucje czysto finansowe.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/579076-rozszerzenie-zasobow-wlasnych-ue-zlotowskinie-do-przyjecia