Donald Tusk wrócił do polskiej polityki, aby zrealizować trzy główne cele: uratować Platformę Obywatelską, zjednoczyć opozycję i odsunąć od władzy Prawa i Sprawiedliwości. I o ile byłemu premierowi udało się zrealizować ten pierwszy, to z drugim i trzecim sprawa wygląda nieco gorzej.
Od czego to się zaczęło?
Niektórych może dziwić, że polityk, który tyle mówi o konieczności zjednoczenia opozycji, atakuje jej lewe skrzydło. I to atakuje przy pomocy najcięższych armat, bo Donald Tusk już kilkukrotnie zasugerował, że Nowa Lewica jest dzisiaj cichym sojusznikiem PiS, a w przyszłości może wbić opozycji nóż w plecy i wejść z Jarosławem Kaczyńskim w formalny sojusz. Zarzuty szefa Platformy choć absurdalne, to są obliczone na konkretny efekt. Jaki?
Zacznijmy od tego, co jest kością niezgody między Platformą a Nową Lewicą. Obóz skupiony wokół Włodzimierza Czarzastego znalazł się na cenzurowanym w momencie, gdy zdecydował się usiąść do stołu z premierem Mateuszem Morawieckim i negocjować warunki swojego poparcia dla Krajowego Planu Odbudowy. Takie rozmowy spotkały się z bezpardonowym atakiem ze strony Platformy i sprzymierzonych z nią mediów. Ale nie o samo poparcie KPO tutaj chodziło. Platforma wiązała duże nadzieję z trudnościami jakie prezes Kaczyński miał ze znalezieniem większości koniecznej do ratyfikacji zwiększenia zasobów własnych UE. Części opozycji wydawało się wówczas, że może zakończyć się to rozpadem rządu. Tak się jednak nie stało, a obwiniona została o to Nowa Lewica. I jest jej to wypominane do dzisiaj.
Nas nie stać w żadnym wypadku na ryzyko, że komuś z opozycji wpadnie do głowy, by po wyborach utrwalić władzę PiS
—powiedział Tusk w październikowej rozmowie z Onetem, dodając, że nie widzi Nowej Lewicy w projekcie „zjednoczonej opozycji”.
Wspólny elektorat
Jak posłowie Lewicy odbierają słowa przewodniczącego Platformy?
Tusk próbuje nas obrzydzać, bo część naszego elektoratu się pokrywa
—tłumaczy mi poseł Wiosny Krzysztof Śmiszek. Ale jego zdaniem to „obosieczna broń”, bo „bez Lewicy Platforma nie stworzy w przyszłości rządu”, a jak Tusk nadal będzie to robił - to jak zaznacza Śmiszek - Nowa Lewica nie będzie miała oporu, aby mu odpowiedzieć.
Czy Platforma rzeczywiście może liczyć na lewicowych wyborców? I tura ostatnich wyborów prezydenckich pokazała, że tak. Wyborcy lewicy już w I turze postawili na Rafała Trzaskowskiego, co skończyło się tym, że Robert Biedroń otrzymał tylko nieco ponad 432 tys. głosów. Mniej niż Władysław Kosiniak-Kamysz i Krzysztof Bosak. Czy przeważyła chęć oddania głosu na kandydata, który ma rzeczywiste szanse wygrać, czy raczej poglądy Rafała Trzaskowskiego, które, choć prezydent Warszawy stara się ukrywać, to jednak doskonale pasują do Lewicy? Myślę, że to i to.
Tusk i dziś wydaje się liczyć na podobny efekt, a przede wszystkim na to, że wyborcy „anty-PiS” będą chcieli oddać swój głos na partię, która ma realną szansę rywalizować ze Zjednoczoną Prawicą. Z drugiej strony Tusk widząc, co dzieje się w środowisku lewicy, może liczyć na to, że lewicowy elektorat zniechęcony politycznymi niesnaskami, które zakończyły się odejściem z Nowej Lewicy posłów i utworzenia koła PPS, zdecydują się na poparcie stabilnej partii. Dla wielu z nich Platforma jest tzw. partią drugiego wyboru. Stąd również szpile wbijane przez Tuska Włodzimierzowi Czarzastemu. Były premier gra więc na konflikcie w środowisku lewicy.
Ja mam uzasadnioną wątpliwość — bo są pewne fakty i taka jest też ocena wielu polityków lewicowych — że przyszłość strategiczna lewicy pod kierunkiem aktualnego przywództwa nie jest do końca jasna
—mówił Tusk w Onecie. I potwierdził to jego komentarz dotyczący powstania koła PPS.
Naprawdę dobrze byłoby, żeby w Polsce była lewica, która postępuje zgodnie z wyobrażeniem lewicowych wyborców. (…) Wyborców, którzy mają inne poglądy niż ja na wiele spraw, ale jeden pogląd mamy na pewno wspólny - że trzeba odsunąć PiS od władzy, a nie grać rolę potencjalnej przystawki PiS. (…) Z tego względu ten ruch wydaje się bardzo obiecujący
—ocenił przewodniczący PO.
CZYTAJ WIĘCEJ: Do przewidzenia! Jak Tusk ocenia PPS? „Trzeba odsunąć PiS od władzy”; „Z tego względu ten ruch wydaje się bardzo obiecujący”
Posłowie Lewicy przyznają, że choć dziwią się wypowiedziom Tuska, bo przecież niemal codziennie słyszymy ze strony Platformy o konieczności „zjednoczenia opozycji”, to zbytnio się nimi nie przejmują. Choć do wyborów jest daleko, to nic dziś nie wskazuje na to, że powstanie jedna lista, na której znajdą się wszystkie opozycyjne ugrupowania. Jedna z posłanek Lewicy przekonuje mnie, że jest to po prostu „uczciwe wobec wyborców”. Ale czy wyborcy opozycji, którzy oczekują od opozycji jedności i współpracy, zaakceptują to?
Wyborca chce mieć wybór
—zapewnia. Nie wiem, czy taki wybór chce mieć np. wicenaczelny „Gazety Wyborczej” Jarosław Kurski, który podczas protestu przed Pałacem Prezydenckim w „obronie TVN” apelował do zebranych tam ludzi, aby wywierać presję na opozycję, aby ta do wyborów poszła w jednej liście.
O potencjalny sojusz Kaczyńskiego i Czarzastego dopytuję posłankę Polski 2050 Hannę Gill-Piątek, która do Sejmu dostała się jako przedstawicielka Wiosny.
Gdyby PiS coś takiego planował, to już by organizował jakaś własną ‚lewicę narodową’, żeby wyhodować sobie przystawkę. Nie wyobrażam sobie tego mariażu. Lewica to jednak mocny anty-PiS. Mam nadzieję, że Donald Tusk to dostrzeże. Na opozycji nie powinno być wrogów
—podkreśla.
W podobnym tonie wypowiada się posłanka Karolina Pawliczak, która zwraca uwagę, że wyborcy oczekują od opozycji współpracy.
Jest w mojej ocenie społeczne oczekiwanie, by na opozycji szukać porozumienia i płaszczyzn na których w przyszłości, po wyborach będzie szansa zawarcia koalicji
—mówi. Ale nie wyklucza również szybszych rozmów.
Niewykluczone jednak, że po ostatnim sukcesie paktu senackiego warto powrócić przed wyborami do powtórzenia rozmów negocjacyjnych, otwartą też pozostaje kwestia wyborów do Parlamentu Europejskiego
—przyznaje.
CZYTAJ TAKŻE: TYLKO U NAS. Tusk krytykuje Lewicę. Pawliczak: To, co mówi, jest absolutnie nieuzasadnione i nawet niepotrzebne
Wrogowie mniejsi i więksi
Choć politycy opozycji lubią powtarzać, że „na opozycji nie ma wrogów”, to jak to w polityce, wrogowie są wszędzie. Więksi, mniejsi, ale są. Ciekawą uwagą dzieli się ze mną inny z przedstawicieli Nowej Lewicy, który zaznaczył, że chce zachować anonimowość.
Tusk przestraszył się tego, co działo się w Polsce po występie Leszka Jażdżewskiego
—mówi. Ale czego miałby się przestraszyć, skoro kilkanaście miesięcy później zapraszał do Brukseli Martę Lempart? Mój rozmówca tłumaczy, że przewodniczący Platformy przestraszył się łączenia jego z antyklerykalnym wystąpieniem redaktora „Liberte!”. Przestraszyli się chyba wszyscy, którzy mogli być w jakikolwiek sposób łączeni z „supportem Tuska”. Pamiętam, jak zaledwie kilka godzin po spotkaniu na UW, media obiegła wiadomość, że „Tusk jest wściekły”. To stary numer byłego premiera, którego używa, aby odciąć się od „wybryków” kolegów z partii, czy jak w tamtym przypadku Leszka Jażdżewskiego. Tusk przestraszył się rekacji wyborców. Tak samo, jak przestraszył się reakcji na słowa Sławomira Nitrasa o „opiłowywaniu katolików z przywilejów”. Stąd jego późniejsze publiczne napominanie posła na konwencji w Płońsku. Ale wróćmy do Lempart i Strajku Kobiet.
Platforma, gdy jeszcze przewodniczył jej Borys Budka, wsparła uliczne protesty. Jej przedstawiciele aktywnie uczestniczyli w protestach organizowanych przez Lempart i Suchanow. Całe to wsparcie skończyło się tym, że z partii odeszło kilku konserwatystów, bo Platforma pod wpływem emocji postanowiła zrewidować swój stosunek do aborcji. Postanowiono nawet rozpocząć prace nad nową „deklaracją ideową”, ale po powrocie Tuska zrezygnowano z tego pomysłu. Powód? Władze partii nie chcą z góry zawężać swojego elektoratu.
Tusk wie jaki elektorat w Polsce jest największy i wcale to nie jest nasz lewicowy, choć powiększa się on z dnia na dzień
—podkreśla mój rozmówca. I rzeczywiście, Tusk stara się lawirować pomiędzy światopoglądowymi rewolucjonistami a tymi, którzy nie chcą żadnej rewolucji obyczajowej nad Wisłą. Jednym obiecuje związki partnerskie, a drugim mówi, że nie jest „obyczajowym rewolucjonistą”. Z otwartą przyłbicą o głosy lewicowego elektoratu mógł walczyć Rafał Trzaskowski, który na tle swoich kolegów z Platformy ma bardzo liberalne poglądy, idealnie pasujące do lewicy. Trzaskowski, jako kandydat do przewodnictwa w Platformie, został jednak spacyfikowany przez Tuska. Być może z obawy nie tylko o jego popularność, ale o poglądy, które zbyt często stawały się obciążeniem dla Platformy, a czego jak czego, ale wojen światopoglądowych Tusk stara się unikać jak ognia.
Przypominam sobie show, które Platforma zorganizowała w Płońsku, gdzie jej przewodniczący całował chleb i kreślił na nim znak krzyża. Ta „szopka” zniesmaczyła niektórych polityków Lewicy, ale także pokazała, że Tusk zarzuca „konserwatywną kotwicę” i zamierza iść z Platformą „drogą środka”.
Szczerze? To były sztuczne, wyreżyserowane gesty
—mówiła o konwencji w Płońsku w rozmowie z Krytyką Polityczną Joanna Scheuring-Wielgus. Jeszcze dosadniejszych słów użył Włodzimierz Czarzasty, który pytany przez KP o powrót Tuska powiedział:
Znam poglądy Tuska, bo wiem, jak się PO zachowywało za jego czasów. Znam jego poglądy w kwestii praw kobiet. To nie są poglądy lewicowe ani liberalne, tylko konserwatywne. Podobnie jak jego poglądy na świeckie państwo – Tusk i Schetyna też klęczeli obok biskupów.
Kilka tygodni później doda, że „nie zna Tuska i nigdy z nim nie rozmawiał”.
Ciągły żal
W środowiskach lewicowych wciąż jest żywy uraz do Platformy za niespełnione obietnice, m.in. za porzucenie kwestii związków partnerskich. Nawet Agnieszka Holland w 2013 r. nazwała z tego powodu Platformę „oszustami” i deklarowała, że już więcej na nią nie zagłosuje. I dziś, gdy Tusk zapewnia, że jedną z pierwszych rzeczy, którą zajmie się po objęciu władzy, będą związki partnerskie, na lewicy zapala się czerwonka lampka.
W przypadku Platformy Obywatelskiej zawsze trzeba sobie zadać pytanie o wiarygodność i skuteczność. W 2011 roku obietnica wprowadzenia związków partnerskich też padła. Nic z tego nie wyszło, tak jak i z rozwiązania Funduszu Kościelnego, co również Tusk obiecywał. Była także mowa o tym, że już koniec z klękaniem przed biskupami, a jednak nic się w stosunku polityków PO do Kościoła nie zmieniło
—mówiła Scheuring-Wielgus we wspomnianym wywiadzie.
Tusk od wielu lat gra ze środowiskami lewicowymi w tę same grę
—mówi mi osoba związana z Nową Lewicą, która pragnie pozostać anonimowa. O co chodzi w tej grze? Najpierw się coś obiecuje, zachęca do głosowania, konsumuje głosy, a później zostawia wyborców z niespełnionymi obietnicami. Taką strategię wobec Lewicy przez lata miała Platforma, ale można powiedzieć, że generalnie wobec Polaków. Ale i po drugiej stronie jest dużo nieufności.
Podejrzenia
Gdy rozmawiam z politykami Platformy, słyszę wciąż to samo hasło: Krajowy Plan Odbudowy. To właśnie wsparcie jakiego Lewica udzieliła PiS-owi, podkopało zaufanie między partiami.
Zakulisowe rozmowy trwały kilka dni. Zawsze rodzi się pytanie, co było przedmiotem dealu
—mówi mi jeden z polityków Platformy.
Nasze programy mogą się różnić, ale jest pytanie, czy jedziemy w tym samym kierunku? Co jest naszym głównym celem jako opozycji?
—dodaje. Platforma najwyraźniej wciąż żyje przekonaniem, że gdyby PiS nie miał większości potrzebnej do poparcia KPO, to rząd by się rozpadł, a przejęcie władzy przez opozycję byłoby na wyciagnięcie ręki.
Lewicy to głosowanie nic nie dało, a patrząc na sondaże, to nawet straciła
—stwierdza polityk PO.
Z kolei w rozmowie z Borysem Budką słyszę wprost:
Są po stronie opozycji partnerzy, którym ufamy bardziej niż Czarzastemu.
Lewica przy okazji głosowania za Funduszem Odbudowy dostała „mocno po uszach”. Okazało się, że z dnia na dzień można stać się największym wrogiem „GW” i TVN. Kilka miesięcy późnij Robert Mazurek zorganizuje imprezę urodzinową, na którą zaprosi polityków różnych ugrupowań, a fotoreporterzy zrobią zdjęcia m.in. wesoło rozmawiającym ze sobą Sławomirowi Neumannowi i Łukaszowi Szumowskiemu.
Scheuring-Wielgus w rozmowie z Krytyką Polityczną rozżalona powie:
Dla mnie w tej akurat sytuacji była tylko jedna obrzydliwość. Politycy PO parę miesięcy temu wyzywali Lewicę za to, że rozmawiała z premierem Morawieckim o kasie z Funduszu Odbudowy. Wołali, że to zdrada, że nie siada się do stołu z PiS-em. Na imprezie u Mazurka pokazali, że jednak można z PiS-em siadać, nawet przy winie.
Wspólna lista?
Lewica nie ma złych wspomnień związanych z uczestnictwem w projekcie pt. Koalicja Europejska. To dzięki niej dwaj byli premierzy mogą dorabiać do emerytury w Parlamencie Europejskim. To Platforma uszczupliła swoją listę europosłów w PE, a dodatkowo prawdopodobnie pogrzebała wszelkie szanse na stworzenie szerszego bloku opozycyjnego w przyszłości. Dzisiaj nie widać chętnych do powtórzenia w przyszłych wyborach tamtego manewru. Ale to tylko zasłona dymna, bo żadna partia nie zdecyduje się dzisiaj na jednoznaczną deklarację dot. przyszłych wyborów. Na te rozmowy jest po prostu za wcześnie. Jednak przekonanie o tym, że Nowa Lewica i PO pójdą oddzielnie, jest powszechne. Nie znaczy to jednak, że oba ugrupowania nie stworzą wspólnego rządu, gdyby wymagałaby tego sytuacja. Liczy na to szczególnie środowisko Czarzastego, mniej Tuska, który musiałby się liczyć z naciskami ze strony Nowej Lewicy na kwestie światopoglądowe. Może się jednak okazać, że nie będzie miał innego wyboru, a wtedy dzisiejsze niesnaski zostaną odsunięte na bok.
Kamil Kwiatek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/579068-tylko-u-nas-wojenka-tuska-z-nowa-lewica