Donald Tusk nie pierwszy raz przywołuje wiersz noblisty Czesława Miłosza „Który skrzywdziłeś” (z 1950 r., a opublikowany już na emigracji – w 1953 r.). Są tam m.in. słowa wygłoszone przez przewodniczącego PO 19 grudnia 2021 r. podczas wiecu na rzecz uciśnionej telewizji TVN: „Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy. I sznur, i gałąź pod ciężarem zgięta”. Tusk zaznaczył, że adresuje je do prezydenta Andrzeja Dudy.
Występowanie w roli lobbysty i rzecznika TVN (a nie obrońcy wolności słowa) nie dziwi, skoro skrót TVN lud od dawna tłumaczy jako Tusk Vision Network. A lud nie jest głupi.
Tusk lubi się powoływać na ten jeden wiersz Miłosza, bo uważa, że w ten sposób odwraca uwagę od siebie. Skoro go użył, nie można tego odnieść do niego samego. I podobnie myślałby zapewne, gdyby na przykład użył fragmentu słynnego „Bluzgu”, wygłaszanego (ale nie napisanego) przez Emiliana Kamińskiego: „Gnido zarzygana, jadowita mendo, Ty kukło gówniana, kacapski przybłędo. Tchórzu zafajdany, ropiejący strupie. Padalcu rozdeptany, ty wrzodzie na dupie”.
W „Bluzgu” chodziło o Wojciecha Jaruzelskiego, a Miłoszowi też przecież nie o współczesnych polskich polityków, skoro pisał to w najbardziej mrocznym czasie stalinowskiego raju. Jak już wojujemy poezją, to trzeba być przygotowanym na rykoszet albo kontruderzenie. Na zasadzie: kto wierszem wojuje, od wiersza ginie. Tusk uważa, że on tylko wojuje i zwycięża, w dodatku w słusznej sprawie. Takie proste to nie jest, tym bardziej że wojuje człowiek dość zbrukany.
Tusk wojuje nie tylko tym, co można byłoby do niego przylepić ze słowa wiązanego, np. fragment z Tuwima (w oryginale „na pewnego endeka, co na mnie szczeka”) zaczynający się tak: „Próżnoś repliki się spodziewał. Nie dam ci prztyczka ani klapsa…”. Dalej jest pies, ale w specyficznej funkcji (pomińmy to milczeniem). Tuwim tylko uzasadnia, że gdy ktoś szczeka, to można go odpowiednio potraktować. A co, gdy nie tylko szczeka, ale i gryzie? Bo były przewodniczący Rady Europejskiej wrócił do polskiej polityki, żeby nie tylko „szczekać” (Tuwim), ale przede wszystkim gryźć.
Oczywiście nie można tylko gryźć, wcześniej nie obszczekawszy, żeby było wiadomo, że poszło ostrzeżenie. Celem jest gryzienie, ale na razie możliwe jest tylko szczekanie (Tuwim). I nawet ono nie jest specjalnie malownicze czy brzmieniowo interesujące. Ale zastępuje gryzienie, bo ścisk szczęki już nie ten, a poza tym nie można gryźć na oślep, nawet gdyby się dało. Szczekać (Tuwim) na oślep można do woli. Samo szczekanie nie jest jednak ważnym atrybutem, jeśli nie idzie za nim gryzienie.
Po zachowaniu Donalda Tuska można kombinować, że mocodawcy dali mu instrukcję, jak gryźć. Tylko gryzienie wywołuje bowiem poważne skutki, z którymi trzeba się liczyć, choćby przyjmując stosowne zastrzyki. Tusk ma wszystko w Polsce rozwalać, a potem się zobaczy, czy coś da się zbudować. Rozwalanie nie wymaga specjalnego pomyślunku, więc instrukcje mogą być proste i zrozumiałe dla instruowanego. Nie jesteśmy jednak na wiecu inteligentów spod znaku strajku kobiet, więc nie wypada mówić, że chodzi o zwykłe na…ie. Ale rola Tuska do tego się właśnie sprowadza.
Z punktu widzenia tego, co powyżej, zabawnie wyglądają działania osłonowe. No, bo czy taki intelektualista jak Tusk (nawet w duecie z Anne Applebaum) może się nadawać tylko do na…ia? Stąd najpierw była książka „Szczerze”, czyli wszystko to, co można objaśnić tak nieszczerze, jak tylko się da. A teraz mamy na półkach książkę „Wybór” (tę napisaną w ducie), która udowadnia, że nie ma, a wręcz nie powinno być żadnego wyboru, skoro komunizm to najwyższe stadium rozwoju ludzkości. Pardon le mot: komunizm występuje tu jako liberalna demokracja.
Po doświadczeniach z przewodniczeniem Radzie Europejskiej mocodawcy uznali, że ktoś, kto kompletnie nie nadaje się do budowania czegokolwiek, nadaje się do rozwalania wszystkiego. Sprawdził się w rozwalaniu porozumienia z Brytyjczykami po ogłoszeniu brexitu, więc może sporo rozwalić w Polsce, żeby ta była znowu grzeczna, usłużna i dała się d… (to jednak nie wiec strajku kobiet). Jak się dawała, Donald Tusk był nagradzany. Niczym koń, który dobrze przebiegł po torze lub przez przeszkody. Nie jak Incitatus, ale jednak.
PO i Tusk nie mogą mieć pozytywnego programu, bo oni są od rozwalania. A to pewna forma gryzienia. Użyteczna, bo gryząc, można wpuszczać jakieś toksyny. A wtedy nie trzeba się zastanawiać, czy byłemu premierowi i szefowi Rady Europejskiej uchodzi mówić do prezydenta (choć to tylko cytat z Miłosza): „Lepszy dla ciebie byłby świt zimowy. I sznur, i gałąź pod ciężarem zgięta”. Oczywiście, że nie uchodzi, a wręcz jest to żałosne i podłe. Ale temu, kto ma tylko gryźć, i to po to, żeby zrobić krzywdę, wszystko uchodzi, bo liczy się tylko skuteczność. Nawet gdy długo słychać tylko szczekanie (Tuwim). Przybył człowiek demolka, to demoluje. A, że przy okazji własną reputację, to już ma najmniejsze znaczenie.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/578779-glowne-zadanie-tuska-rozwalenie-wszystkiego-w-polsce