Powinniśmy dobrze ten moment zapamiętać: oto Donald Tusk, były premier, przewodniczący Platformy Obywatelskiej, dał sygnał do kolejnej eskalacji społecznego napięcia. Nie uczynił tego po raz pierwszy (pamiętamy choćby „moherową koalicję”), ale tym razem naprawdę przekroczył czerwoną linię.
Tusk formalnie „jedynie zacytował” wiersz Miłosza, i już słyszymy, że to przecież nie on, ale Poeta. Nie jest to jednak tłumaczenie, które można zaakceptować. Każdy, kto wprowadza do debaty publicznej obrazy wieszania przeciwników politycznych, bardzo brzydko się bawi.
Tusk od zawsze z jednej strony głosi „politykę miłości”, z drugiej zawsze dba o to, by w Polsce trwała wojna domowa. Wprowadza toksyny, których później nie sposób się pozbyć. Teraz - nie pierwszy raz - autoryzuje język eksterminacji, język pogardy dla przeciwnika politycznego. I znów o dwie długości konkurencję, która też przecież bardzo często nie odstawia nogi.
Najważniejsze pytanie brzmi: dlaczego Tusk tak bardzo, od tak wielu lat, pielęgnuje w Polsce nienawiść? Dlaczego tak bardzo dba, by przekraczano kolejne granice? Jaki jest sens takich działań, skoro jak dotąd, w tym rozdaniu, politycznie są nieskuteczne? Czy przewodniczący PO liczy, że jednak podpali kraj i w ten sposób dojdzie do władzy? Czy też idzie tą drogą, bo leży ona w interesie sił zewnętrznych?
Spisane będą czyny i rozmowy. Kiedyś poznamy prawdę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/578744-dlaczego-tusk-tak-bardzo-pielegnuje-w-polsce-nienawisc