Możliwości, że uchwalona nowelizacja ustawy o radiofonii i telewizji cokolwiek realnie zmieni w pozycji telewizji TVN na rynku polskim są żadne. Gdyby nie histeria samej stacji TVN, łamiącej zresztą według mnie przy okazji zasady obiektywnego dziennikarstwa (przedstawianie własnego interesu jako obiektywnego wniosku), nikt by sprawy nie zauważył. Zasada iż podmiot spoza europejskiego obszaru gospodarczego może posiadać do 49 procent udziałów w koncernie medialnym obowiązuje bowiem w całej Europie. A im bardziej na zachód, tym poważniej jest traktowana. Jeśli więc prawo było łamane, a w tym wypadku jest, koncern musi się dostosować. Tym bardziej, że zmiana nastąpiła już po przyznaniu koncesji.
Jest pewne, że to medialne imperium nie będzie miało problemu ze znalezieniem inwestora od Sorosa (jak ostatnio „Rzeczpospolita”) czy z Niemiec. A jak trzeba, to i jakiś ukryty rosyjski kapitał przybędzie. Możliwość panowania nad umysłami tak wielu Polaków i jeszcze zgarniania pół miliarda czystego zysku rocznie to łakomy kąsek.
Wszelkie wątpliwości, czy może tu chodzić o przejęcie medium przez okolice obozu rządzącego oddala dodanie - był to pomysł Pawła Kukiza - zasady iż jeśli wskutek zmiany prawa będzie musiało dojść do zmiany właścicielskiej, nabywcą nie może być spółka z udziałem skarbu państwa. Prywatnego kapitału zdolnego coś takiego udźwignąć i jednocześnie powiązanego z władzą zwyczajnie nie ma, nie było i nie będzie. Pod tym względem Budapeszt w Warszawie się nie zdarzył.
Ustawa o której tak krzyczy TVN, jest wynikiem wyłącznie potraktowania serio słowa „praworządność”. Bo żądanie od władz polskich, by przymykało oczy na tak ewidentną sprzeczność stanu faktycznego z prawem unijnym i polskim, jest domaganiem się szczególnego przywileju. Jeśli są powody, by wystąpił, musi zdarzyć się to w sposób jasny, otwarty i uczciwy, na przykład przez szczególną umowę międzynarodową.
Nikt TVN nie wyłączy. Nikt tej stacji nie zrobił żadnej krzywdy i nie zrobi, a politycy prawicy chadzają tam z samozaparciem godnym często lepszej sprawy, pomimo wściekłych ataków na obóz rządzący wychodzących stamtąd każdego dnia. To opozycja dąży uparcie do medialnego monopolu, ciągle brutalnie atakując media niezależne od jej salonów, posuwając się do potwarzy i kłamstw, blokowania pytań dziennikarzy i nawet fizycznych ataków na nich.
Sądzę, że te elementarne prawdy znają także w samym TVN. Obecna histeria nie jest zatem obroną niczym nie zagrożonej wolności, ale walką o interes właściciela oraz próbą wywołania kolejnego skoku emocji w kraju. To tej grupy medialnej ulubiona zabawa, choć ostatnio próbowana z coraz słabszym skutkiem.
Manifestantom w obronie TVN polecam więc stare plakaty, z napisem „praworządność!”. Oby nie zniknęły nagle jak hasła wołające „Konstytucja!” po głośnym wyroku Trybunału Konstytucyjnego.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/578649-w-sprawie-tvn-chodzi-o-powazne-podejscie-do-praworzadnosci