„Nie zawahamy się przed zdecydowanymi działaniami” - powiedział premier po ostatnim w tym roku szczycie Rady Europejskiej, komentując zamiar wprowadzenia nowego podatku klimatycznego na mieszkalnictwo i paliwa. Zapowiedział, że Polska będzie zdecydowanie bronić swoich obywateli i gospodarki. Tym razem szef polskiego rządu, wspierany przez Czechy i Francję nie zgodził się na zapisanie w konkluzjach szczytu proponowanych treści w sprawie przyczyn wzrostu cen energii, uznając że są „puste”:
„Mamy do czynienia dzisiaj z bezprecedensowym kryzysem cenowym na rynkach energii, na rynku gazu, rynku energii elektrycznej. (…) Ten kryzys cenowy, bardzo wysokie ceny energii, przekłada się na inflację, na zwykłych obywateli, na ludzi, na Polaków, Chorwatów, Słoweńców, wszystkich obywateli UE. Nie mogliśmy sobie pozwolić, aby w tak historycznym momencie przyjąć konkluzje, które praktycznie byłyby puste”
— powiedział po zakończeniu szczytu.
Charles Michel, przewodniczący Rady Europejskiej wyjaśnił, że zebranych liderów podzieliły dwie kwestie: podnoszona przez część państw członkowskich sprawa spekulacji w europejskim systemie handlu uprawnieniami do emisjami CO2 (ETS) oraz to, czy energia z atomu powinna zostać uznana za „zieloną”. Zapowiedział, że do tematu Rada powróci na następnym posiedzeniu, planowanym na marzec przyszłego roku. Jak widać młyny europejskiej biurokracji mielą bardzo wolno i nawet gigantyczny kryzys energetyczny, dotykający wszystkich państw członkowskich, nie jest w stanie przyspieszyć działań, zmierzających do powstrzymania czy choćby ograniczenia skutków, jakie powoduje, bezpośrednio wpływających na poziom życia obywateli UE.
Czy Polska zablokuje „Fit for 55”?
Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska, która jeszcze nie tak dawno twierdziła, że Polska nie ma możliwości zawetowania programu, bowiem „Fit for 55” to 14 różnych dokumentów, przy których nasz kraj ma prawo głosu, ale nie weta, zmieniła zdanie i teraz twierdzi, że:
„Polski rząd podejmie wszelkie działania prawne, żeby zablokować dokumenty z pakietu Fit for 55, które będą w jakikolwiek sposób sprzeczne z interesami Polaków, sprzeczne z założeniami sprawiedliwej transformacji” .
Jeżeli dodamy do tego zdecydowane stanowisko premiera Morawieckiego w sprawie konieczności zmiany systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2, który zamienił się w spekulacyjną bańkę windującą ceny za tonę do astronomicznych poziomów (co pośrednio uderza jej odbiorców po kieszeni), a także domaganie się, by za „zieloną energię” uznać atom i gaz, to można stwierdzić, że nareszcie Polska twardo staje w obronie interesów swoich obywateli i gospodarki.
Być może efekty „dżentelmeńskiej” umowy z grudnia, kiedy polski i węgierski rząd zgodziły się na zapisanie w konkluzjach zasad stosowania tzw. mechanizmu praworządności i uwierzyły, że „wyłącznym celem rozporządzenia jest ochrona budżetu UE przed nadużyciami finansowymi, korupcją i konfliktami interesów (…)”, po czym wyszły na tym jak Zabłocki na mydle, skłonił do dmuchania na zimne i rozważnego traktowania propozycji, które w efekcie mogą być interpretowane ze szkodą dla naszego państwa, dając eurokratom możliwość daleko idącej ingerencji w sprawy pozatraktatowe i zawłaszczania kolejnych kompetencji oraz działania ultra vires. Mechanizm praworządności w powiązaniu z funduszami Unii miał chronić finanse wspólnoty przed korupcją i nadużyciami, a stał się batem na nieposłuszne państwa, przy pomocy którego chce się ingerować w te dziedziny, które są wyłącznie kompetencjami suwerennych państw.
Co dalej z Krajowym Planem Odbudowy?
W tym roku polski plan odbudowy nie zostanie zatwierdzony, oświadczył wiceszef Komisji Europejskiej, Valdis Dombrovskis. Pierwszych pieniędzy z KPO można się spodziewać najwcześniej w połowie 2022 r. i to pod warunkiem, że zostanie wdrożony wyrok TSUE o systemie dyscyplinarnym dla sędziów. Nie ma znaczenia opinia dyrektor generalnej Komisji Europejskiej, Celine Guer, która pytana w Parlamencie Europejskim o ocenę polskiego planu odbudowy, powiedziała:
„Jeśli chodzi Polskę Komisja Europejska nie miała żadnych zaleceń dotyczących. korupcji w kontekście środków unijnych. W innych krajach Unii Europejskiej takie zalecenia były”.
Bo nie o walkę z korupcją chodzi. Już dużo wcześniej Ursula von der Leyen zażądała, żeby w KPO zostały zapisane zobowiązania Polski do likwidacji Izby Dyscyplinarnej i „przywrócenia do orzekania sędziów odsuniętych ze względów politycznych”. Na te warunki Polska nie może się zgodzić, bowiem byłoby to zaprzeczeniem dotychczasowego stanowiska, iż organizacja sądownictwa nie leży w kompetencji ani KE, ani TSUE i wszelkie działania obu instytucji w tej sferze są działaniami bezprawnymi, gwałcącymi rządy prawa i traktaty. I choć polski rząd już dawno zapowiedział likwidację Izby Dyscyplinarnej w jej dotychczasowym kształcie w ramach nowej reformy sądownictwa, Unia domaga się, by było to wynikiem wykonania wyroku TSUE w tej sprawie i tak zostało zapisane w KPO, co oczywiście w świetle orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego z lipca tego roku jest niemożliwe.
Jaka odpowiedź na bezprawne blokowanie funduszy dla Polski?
W tej sytuacji – zdecydowana i twarda. Tak jak już dawno proponował europoseł PiS, Jacek Saryusz-Wolski:
— zrezygnować z funduszu odbudowy (bo sami możemy uzyskać z międzynarodowych instytucji finansowych pieniądze na takich samych, albo lepszych warunkach, bez dodatkowych zobowiązań)
— zaskarżyć KE za niewypłacanie tych funduszy ( czyli za nieprzestrzeganie własnego rozporządzenia, określającego terminy i warunki wypłaty środków)
— wycofać gwarancje dla funduszu odbudowy ( czyli spłacania pożyczek wraz z innymi beneficjentami tego funduszu)
— zawetować pakt klimatyczny „Fit for 55”
Jeśli chodzi o drugi punkt, czyli zaskarżenie Komisji Europejskiej do TSUE, to byłby to raczej gest, niż skuteczne działanie z nadzieją na zgodne z prawem europejskim działania, czego gorzkie dowody mieliśmy ostatnio (Turów, zapowiedź orzeczenia oddalającego skargę Polski i Węgier na tzw. mechanizm praworządności czy wcześniejsze liczne wyroki ingerujące w polski system sądownictwa). Natomiast jeżeli chodzi o blokowanie pakietu „Fit for 55”, proponowane w tym pakiecie, to raczej dzisiaj już nie ulega wątpliwości, że weto w tej sprawie nie może być straszakiem, tylko narzędziem użytym w odpowiedniej chwili w celu ochrony, jak to powiedział premier Morawiecki, polskich obywateli i polskiej gospodarki.
Czy Dawid znajdzie procę do walki z Goliatem?
Potężna unijna machina, sterowana i napędzana przez najsilniejsze państwa (otwarcie mówiąc Niemcy) oraz sojusz socjalistów, liberałów i zielonych w Parlamencie Europejskim, jawi się jak walec, który rozjedzie wszystkich, podważających jej dążenie do stworzenia federacyjnego superpaństwa, w którym mniejsze i słabsze gospodarczo państwa mają być posłusznymi landami, pokornie pracującymi na dobrobyt tych najsilniejszych i przyjmującymi bez protestu różne ideologiczne pomysły „postępowej” elity Europy. Każdy, kto się sprzeciwi, może nie zostanie „zagłodzony”, jakby życzyła sobie wiceszefowa Parlamentu Europejskiego, Katarina Barley z SPD, ale nękany nieustannie kolejnymi wyrokami TSUE, skargami KE i piętnowany rezolucjami w Parlamencie Europejskim a być może także odbieraniem należnych funduszy. Nie oznacza to jednak, że należy się poddać i nie dążyć do znalezienia procy, która pokona Goliata.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/578575-spor-z-ue-chyba-dawid-w-koncu-postanowil-znalezc-proce