Białoruskie władze przestrzeliły z propagandą, więc teraz żalą się, że na rewelacje dezertera Emila Czeczki nie ma reakcji organizacji międzynarodowych. Chłopak przedostał się przez granicę i udzielił kuriozalnego wywiadu, w którym polska Straż Graniczna jest przedstawiana jako mordercy gorsi niż bolszewicy z najmroczniejszych czasów NKWD. Toporna propaganda Mińska przesadziła, wyemitowała tę rozmowę bez namysłu, oficerowie w onucach i kufajkach jak zwykle za słabo znają realia Zachodu, bo ich szkolni nauczyciele zamiast czytać im Dostojewskiego czy Faulknera puszczali im produkcje wczesnego Mosfilmu.
Nie zdążyli z brawami dla Czeczki
Białoruska kompromitacja to jedno, ale gdyby te absurdalne tezy o strzelaniu polskich mundurowych do lewicowych aktywistów w lesie i dziesiątkach grobów „uchodźców” wypuszczono kilkanaście godzin później, gdyby dezerter Czeczko zasłabł i dopiero nazajutrz poopowiadałby te swoje kompletne bzdury, to zdążylibyśmy obejrzeć Piotra „jeżdżę bez prawa jazdy” Kraśko, Monikę „jestem surowa dla Tuska” Olejnik czy Bartosza „Niemcom wolno a Polakom nie” Węglarczyka, którzy biją Czeczce brawo i przytaczają jego przypadek na dowód swoich tez.
Bo właściwie chłopak z Bartoszyc zrobił to, do czego zachęcali go Hołownie, Hollandy i niektórzy politycy lewicy oraz celebryci, z tymi opowieściami o Gułagach i Auschwitz na polsko-białoruskiej granicy. Liczne te przypadki opisał i trafnie zaetykietował w swoim tekście Stanisław Janecki, zaś o tym jak Fakty TVN czy inne media lewicowo-liberalne w Polsce powielały propagandę Łukaszenki pisaliśmy wielokrotnie.
Wina PiSu!
Ale i teraz Wyborcza nie odpuszcza. Wiktoria Bieliaszyn twierdzi na przykład, że za bezkarność dezertera odpowiada rząd, który… nie wpuścił dziennikarzy.
Dezerter Emil Czeczko opowiada w białoruskiej telewizji o zbrodniach, których rzekomo mieli dopuścić się polscy żołnierze. Dzięki decyzji polskich władz, które uniemożliwiły dziennikarzom swobodną pracę na granicy, może to robić niemalże bezkarnie.
Już nie ma chyba takiej zbrodni w tej części Europy, za którą nie odpowiadałby PiS. Kilka kwadransów po upublicznieniu informacji o ucieczce Czeczki Dariusz Rosati na twitterze wyraził dla niego zrozumienie, co ochoczo cytowała białoruska propaganda. Po obnażeniu skali kompromitacji tej prowokacji białoruskiej Rosati skasował swój wpis.
Media III RP imienia Emila Czeczki
A gdyby Czeczko rozmowę z dziennikarką białoruską odbył później? Czy Szczerba i Joński pojechaliby do niego z pizzą i śpiworem? Czy Franek Sterczewski pobiegłby za nim w las? A może Maciej Konieczny powtórzy swoje wyzwiska wobec przełożonych Emila Czeczki? Czy Janda opowie, że jeden Czeczko nie jest obrzydliwy? A może Agnieszka Holland wskaże, że oto jeden sprawiedliwy strażnik Gułagu się znalazł, bo obudził w sobie sumienie i uciekł?
Mamy w Polsce wielu Czeczków, tych którzy - faktycznie nie radząc sobie ze swoimi sprawami (dezerter miał problem z alkoholem i narkotykami) - wyobrażają sobie, że jak podchwycą najbardziej patologiczną narrację o reżimie w Polsce, to ich życie potoczy się trochę lepiej. Jedni przez to wpadają w sidła tragedii od razu, inni trują się tym jadem powoli.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/578565-czeczko-jest-symbolem-tych-ktorzy-uwierzyli-tvn-i-onet