„Boże, co mi jest? Dlaczego się budzę nieszczęśliwa? A to jest mi Polska! Boli. Jest jak choroba nieuleczalna. Dookoła jest niedobrze, w Polsce i na świecie, nie ja to zrobiłam, ale budzę się z niejasnym poczuciem winy” - mówi w rozmowie z Tomaszem Lisem Krystyna Janda. Znana aktorka atakuje rząd, ale również tych Polaków, którzy śmieli skrytykować obrzydliwe słowa innej aktorki, Barbary Kurdej-Szatan, a także tych, którym nie podobało się, że - podobnie jak część celebrytów i polityków - w ubiegłym roku przyjęła szczepionkę przeciwko COVID-19 mimo iż nie znajdowała się w tzw. grupie zero.
CZYTAJ TAKŻE:
Polska jak choroba nieuleczalna?
Z okładkowego wywiadu Jandy przebija pesymizm, smutek i złość. Chciałoby się powiedzieć - głęboka depresja (całkiem poważnie, ze świadomością, czym jest depresja, i bez cienia złośliwości ani drwin) i nasuwa się pytanie, czy odpowiednią pomocą będzie na pewno rozmowa z Tomaszem Lisem, który jeszcze podkręca negatywne emocje aktorki.
Pytana przez naczelnego „Newsweeka”, co czuje, Krystyna Janda odpowiedziała, że mówiła o tym już wcześniej i „została wyśmiana”, może jednak powtórzyć swoje słowa:
Boże, co mi jest? Dlaczego się budzę nieszczęśliwa? A to jest mi Polska! Boli. Jest jak choroba nieuleczalna. Dookoła jest niedobrze, w Polsce i na świecie, nie ja to zrobiłam, ale budzę się z niejasnym poczuciem winy. Wielu ludzi tak ma
— podkreśliła.
Tych wszystkich, którzy tak się śmiali z tego, co mówiłam, pytam: Co teraz myślicie, patrząc na ludzi błądzących i umierających w lesie, stojących w korku karetek przed szpitalem, duszących się od covidu, umierających samotnie
— dodała, przekonując, że kiedykolwiek otwiera spis numerów w telefonie, trafia na numer któregoś ze znajomych, kto już nie żyje, jednak „nie ma odwagi usunąć tych numerów”.
Ale nie tylko to boli. Każde wyjście do sklepu, na ulicę. Ludzie są smutni, przestraszeni, przerażeni nawet, w każdym razie ci, którzy choć trochę myślą
— powiedziała aktorka. Lis zwrócił uwagę na rosnące ceny, a Janda przyznała, że w ostatnim czasie jada raczej mało.
Ktoś mi wytłumaczył, że głodówka jest bardzo zdrowa. I miał rację. Nawet na poprawę nastroju. Jak kupię bochenek chleba, to go dzielę i zamrażam. Na tydzień wystarcza. Ale ceny rosną
— podkreśliła. Podzieliła się także wzruszającą historią o kupowaniu starszemu panu drożdżówki i rosnące koszty prowadzenia teatru, przy czym dodała, że da sobie radę, jednak „ludzie w swojej masie są przygnębieni, nie uśmiechają się do siebie”.
To niby banały, ale katastrofa wisi w powietrzu, nastrój leży(…) Zaczęło się już dawno, a z pandemią się pogłębiło. Rośnie agresja i nienawiść. Stają jacyś bezczelni bez maseczek przed teatrem i drą się, że Janda to k… i dzieli ludzi. A tacy jak oni zarazili moich przyjaciół, którzy umarli
— wspomniała aktorka w rozmowie z naczelnym „Newsweeka”.
„Za to będą w przyszłości nowe procesy norymberskie”
Kiedy Krystyna Janda odnosi się do sytuacji na granicy, nie jest lepiej. Znamienne jest to, że ani Tomasz Lis, ani jego rozmówczyni, nie mówią nic o tym, kto rzeczywiście za nią odpowiada. Wolą uderzać w polski rząd, Polaków w ogóle czy polskich żołnierzy i innych funkcjonariuszy służb mundurowych, którzy pilnują także bezpieczeństwa pana Lisa i pani Jandy (co nie przeszkadza temu pierwszemu nazywać ich ironicznie „naszymi wojakami”).
Czytam komentarze w internecie. Polacy piszą, że trzeba tych na granicy polać wodą, żeby szybciej zamarzli. Oczywiście jest grupa pomagających indywidualnie, samorządowo, społecznie… nasze wizytówki człowieczeństwa.(…)Ale to są jednostki. Większość zajmują ceny, dzieci „na zdalnym”, a że dziecko umiera na granicy? No trudno, po co tu przychodzili, niech wracają do siebie
— przekonywała artystka.
Dalej Lis uraczył nas uderzeniem w Polaków, którzy śpiewają przy świątecznym stole „Lulajże, Jezuniu”, zostawiają też wolne miejsce przy stole dla wędrowca, „pod warunkiem, że nie będzie to uchodźca”. Opowiedział też historię o tym, jak kiedyś zaprosił do wigilijnego stołu pana Władimira, studenta z Białorusi, inaczej zrujnowałby wszystkie wyobrażenia swoich dzieci o świętach. Janda wspomniała z kolei, że jej dzieci, gdy były młodsze, ubolewały, że pusty talerz dla wędrowca jest „w najgorszym miejscu stołu”.
Jesteśmy smutni także dlatego, że jestreśmy obojętni Bo jednak mamy wyrzuty sumienia. Większość ludzi jest przerażona całą tą propagandą na temat granicy, niby jakimiś zagrożeniami, a jednocześnie niedobrze się czują we własnej skórze. Jak dalej żyć z tym, co widzimy, słyszymy, śnimy w koszmarne noce. Powinniśmy pomagać, powiniśmy protestować, powinniśmy krzyczeć, że nioe może tak być, żeby na polskiej granicy działy się takie rzeczy, umierały dzieci. Dlaczego milczymy? Ktoś przed chwilą powiedział, że za to będą w przyszłości nowe procesy norymberskie
— stwierdziła rozmówczyni „Newsweeka”, nie wspominając ani słowem, kto doprowadził do takiej sytuacji na granicy, kto ściąga migrantów i wysyła ich nie tylko na granicę z Polską, ale również z Litwą czy Łotwą. Chyba że mówiąc o „nowych procesach norymberskich” miała na myśli Łukaszenkę i Putina oraz to, że odpowiedzą w przyszłości za swoje zbrodnie, nie tylko te na granicy. Obawiamy się jednak, że nie.
Lis zapytał także o obronę Barbary Kurdej-Szatan. Dziennikarz stwierdził, że młoda aktorka „wypowiedziała się krytycznie o naszych wojakach”. Cóż, jeżeli rzucenie stekiem najgorszych bluzgów i zwyzywanie od „morderców” ludzi narażających swoje życie dla nas wszystkich, jest rzeczywiście tylko „krytyczną wypowiedzią”, to naczelny „Newsweeka” powinien uspokoić panią Jandę, że ci „jacyś bezczelni bez maseczek”, którzy przychodzą pod teatr i wulgarnie ją obrażają, też „wypowiadają się krytycznie” na temat aktorki.
Nie znam pani Kurdej-Szatan, ale rozumiem emocjonalny wpis matki dwójki dzieci i słusznie protestuje przeciw losowi dzieci na granicy, który zgotowały im także polskie władze
— stwierdziła aktorka, podkreślając, że komentarze pod adresem aktorki były „nieludzie, ohydne”.
Tomasz Lis dalej brnął w użalanie się nad wulgarną celebrytką, twierdząc, że „została zlinczowana”, na co jego rozmówczyni odpowiedziała, że nie mogła uwierzyć w to, co widziała.
80 procent wpisów było przeciwko niej. Myślałam, że będzie 100 proc. poparcie i nagle się okazało, jak jesteśmy obrzydliwi. Trudno uwierzyć, że tak długo mieszkało się w jednym domu z takimi ludźmi
— oceniła artystka.
„Człowiek ze śmieci”
W dalszej części wywiadu Lis pytał swoją rozmówczynię o jej role w filmach Andrzeja Wajdy. Dziennikarz wymienił, że zmarły w 2016 r. reżyser nagrodzony Oscarem nakręcił m.in. „Człowieka z marmuru”, „Człowieka z żelaza”, „Człowieka z nadziei”. Z czego byłby dzisiejszy człowiek?
Ze śmieci
— odpowiedziała aktorka.
Rozmawialiśmy z Andrzejem, o czym miałaby być ewentualnie kolejna część. Ale nie mieliśmy do końca pomysłu, a życie nas daleko prześcignęło. Myślę, że gdyby Andrzej robił teraz film, to nie byłby o człowieku z „naszej” strony, tylko tej drugiej
— stwierdziła. Dopytywana, czy po tej drugiej stronie jest ciekawiej, odpowiedziała:
Wyraziściej na pewno. Jednoznacznie. Bez wątpliwości. Straszne.
W rozmowie kolejny raz artystka wspomniała także dzień śmierci swojej matki i jej ostatnie słowa.
Moja mama bardzo przeżywała te ostatnie lata. Mówiłam: mamo, to się kiedyś skończy. „Za późno, zmarnowali mi ostatnie lata życia. Zostawiam was z niepokojem”. Nie żyje od dwóch lat
— stwierdziła Janda.
Pytana, czy czasem ogląda „Wiadomości” w TVP, aktorka stwierdziła, że nie ogląda od co najmniej sześciu lat.
Ale czasem migną mi jacyś tacy dziwni eksperci i wydaje mi się, że jak mówią, to się jąkają albo im mole wylatują z ust i z uszu
— powiedziała. Jednocześnie stwierdziła, że lubi, aby „przez moment się zastanowić, zanim się jakąś opinię sformułuje” (zapewne to dlatego bez wahania podaje na Facebooku różnego rodzaju fake newsy albo obrzydliwe wpisy czy memy odczłowieczające przeciwną stronę sporu politycznego). Pochwaliła się również, że jest „absolutną wielbicielką pana Tuska”.
Przykro czyta się takie słowa, choć czasami nie wiemy już, czy aktorka naprawdę tak myśli, czy wywiad udzielony „w realu” miesza jej się z jakąś dramatyczną rolą. Najbardziej przykre jest to odwrócenie standardów chociażby w wypowiedziach na temat sytuacji na granicy.
aja/Newsweek
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/577775-histeryczny-wywiad-jandy-boze-co-mi-jest-jest-mi-polska