Im bardziej nienawidzą Polski, tym bardziej się samoopluwają. Niby to nam, zwolennikom polskiej suwerenności, przypisują te wszystkie negatywne epitety, ale w ich pasji pogardy coraz częściej wychodzi groteska sfrustrowanych salonowców, którym odebrano przywilej inżynierii społecznej.
Janda specjalistka od moralności
I tak oto, z kuriozalnych względów, Tomasz Lis uprawia z Krystyną Jandą hipermoralizowanie i osąd nad współczesną polskością. Dlaczego aktorka miałaby kompetencje do oceny kondycji narodowej? „Newsweek” posługuje się tutaj nie jakimś fachem dziennikarskim czy publicystycznym tylko chwytem reklamowym, że jak sportowiec pomacha w spocie zegarkiem albo celebrytka opowie o sieci komórkowej, to się towar lepiej sprzeda. Bo skoro ktoś jest znany, to na pewno ma rację. I oto Krystyna Janda reklamuje - nie pęknijcie ze śmiechu - „moralność”.
Jest w tym jednak jeszcze jedna przewrotność. Otóż aktorka w imieniu wspólnoty narodowej woła: „jesteśmy obrzydliwi!”. Ale dlaczego w imię wspólnoty? Lis ją jeszcze pyta o „Solidarność” 1980 roku, bo skoro zagrała w „Człowieku z żelaza” to na pewno coś o tym wie, tak jak jak aktor grający MacGyvera na pewno ma wiele patentów jako wynalazca, a Michał Żebrowski jest specjalistą od XVII-wiecznej kozaczyzny, bo zagrał Skrzetuskiego w „Ogniem i mieczem”. Stąd że Krystyna Janda nie ma kompetencji, by wypowiadać się w imieniu „Solidarności” czy całej polskiej wspólnoty, można śmiało wywnioskować, że gdy mówi: „jesteśmy obrzydliwi” i gdy Tomasz Lis daje na okładkę „Newsweeka” kluczowe dla rozmowy hasło, to mają przede wszystkim na myśli siebie a we frustracji niedocenienia przez tych okropnych Polaków, przenoszą to na cały naród.
Petru jako specjalista od idiotów
Drugim kuriozalnym wywiadem jest rozmowa z Ryszardem Petru w „Gazecie Wyborczej”. Przy całej krytyce założyciela „Nowoczesnej” , jest on przecież ekonomistą, więc jego krytyka polityki finansowej Zjednoczonej Prawicy byłaby wartością dodaną i głosem mniej lub bardziej merytorycznym. Co jednak dzieje się w „Gazecie”? Ano opluwanko. O ekipie rządzącej Petru mówi „banda idiotów”, „ignoranci”, o jednym z polityków PiS, że jest „chamem”, o innym, że jest „oszustem”, o jeszcze innym, że jest „przestępcą” - i tak dalej, i tak dalej, i tak dalej. Na pewno czytelnikom Michnika się to podoba, rechoczą sobie i myślą: „ależ ten Petru mądry”, tylko że znowu przestrzelono tu z autorytetem. Polityczny przegryw, twórca podrzędnej przybudówki Platformy Obywatelskiej, który swoją partię pozostawił w finansowych tarapatach, sejmowy partacz i żywy mem, krytykuje sejmowych graczy wagi ciężkiej - gdzie tu logika?
Turniej w pluciu na odległość
Widać z tego, że o awansie do roli mędrca decyduje nie wiedza, doświadczenie czy choćby sprawny język, ale tylko i wyłącznie zwycięstwo w osiedlowym turnieju plucia na odległość. Kto tam się zacharka najlepiej, ten będzie miał wstęp do świątyni Apollina. Co za żenujący upadek. Rzeczywiście obrzydliwe.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/577691-janda-u-lisa-okazalo-sie-ze-jestesmy-obrzydliwi