Ujawnione przez „Magazyn Śledczy” Anity Gargas nagranie, na którym Adam Michnik w szczególny sposób „celebruje” rocznicę wprowadzenia stanu wojennego w nocy 12 na 13 grudnia 2000 roku słusznie wywołały medialną burzę. Na nagraniu, w rozmowie z Teresą Torańską, w obecności Jaruzelskiego, Michnik nazywa go „polskim patriotą”, „facetem, który kocha się w Polsce bez wzajemności”, deklaruje, że go kocha, a także ocenia, że „bez ciebie nic by nie było Wojtku, nic”. Michnik podkreślał także, że „Jaruzelski marzył o szklanych domach Żeromskiego” i dążył do budowy „Polski prosowieckiej, a nie sowieckiej”. Wspominał także pierwsze spotkanie z Jaruzelskim.
Dla prawicy nagrania są potwierdzeniem tego, co już właściwie wiedziała: co najmniej od końca lat 80. Michnik prowadził inną grą, niż publicznie deklarował. Za największe zagrożenie uznał konserwatywne społeczeństwo, a w komunistach i byłych komunistach widział wygodnych i użytecznych sojuszników, a pewnie i także swoistych współtowarzyszy drogi ideowej.
Grał więc dwie gry równocześnie. Oficjalnie był bohaterem walki z komunizmem, a faktycznie wraz z ludźmi komunizmu budował nowy ład już bez prawicowych solidaruchów, teraz już zbędnych. Miał to być ład, w którym to on będzie rozgrzeszał tych komunistów, których uzna za przydatnych, godnych swojej łaski. Chciał jednocześnie zachować prawo do atakowania swoich przeciwników argumentami antykomunistycznymi, do oskarżania o zachowania w stylu Marca i propagandy stanu wojennego - gdy było mu to na rękę. Ledwie paręnaście dni temu sięgnął po ten, już mocno opatrzony myk, w rozgrywce z zarządem Agory.
Gdy taśmy wyszły na jaw, obrona Michnika skoncentrowała się na planie jednostkowym. Oto ofiara, czyli Michnik, przebaczyła swojemu oprawcy, czyli Jaruzelskiemu. Wielki, chrześcijański gest, dowód wielkoduszności. Tak twierdzi m. in. Tomasz Lis:
Ci, którzy stchórzyli, gdy Jaruzelski był wszechmocny, nigdy nie wybaczą Michnikowi, który potrafił być wielkoduszny, gdy Jaruzelski był pokonany.
Ale nie tylko on. Są i bardziej dosadne opisy tej tezy:
Cóż, to oczywiste zafałszowanie sytuacji. Michnik nie przebaczył bowiem w swoim imieniu: on przebaczył - zapomniał, rozgrzeszył, uniewinnił, zapewnił faktyczną bezkarność - w imieniu innych ofiar, w imieniu całego narodu. Przynajmniej próbował to zrobić. Objął Jaruzelskiego nie tyle własnym miłosierdziem, co politycznym i medialnym parasolem ochronnym, przez dekady bardzo skutecznym. A tego czynić nie miał prawa. To była uzurpacja.
Miał rację Piotr Semka, gdy w sobotnim Salonie Dziennikarskim w TVP zwrócił uwagę, że nagrania Michnika i Jaruzelskiego sugerują, że faktycznie nie czuł się on związany z ofiarami stanu wojennego. Dla jego środowiska kluczowym wydarzeniem był Marzec, a nie stan wojenny. Dlatego tak lekką ręką odpuszcza winy, których prawa odpuszczać nie ma. Dlatego tak łatwo przechodzi nad grudniową tragedią. I dlatego tak łatwo przyszła mu budowa systemu społecznego III RP, która w wielu obszarach była okrutnym przeciwieństwem tego, co wynikało z pierwszej „Solidarności”.
CZYTAJ: Bożyszcze z petem. Jak to możliwe, że Michnik uwiódł kiedyś tysiące Polaków?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/577666-to-nie-bylo-milosierdzie-ale-skuteczny-parasol-ochronny