Na razie PO przedstawiła „szczegóły ogólne”, ale jak ruszy z kopyta, to nie zostanie kamień na kamieniu. Z Polski nie zostanie kamień na kamieniu.
Epokowe wydarzenie w postaci obrad Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej przyniosło epokowe odkrycia. Najbardziej epokowe było to, że po własnym wystąpieniu Donald Tusk pozostał na scenie w roli moderatora (nienachalnego), który ściskał dłonie i króciutko coś z wystąpienia wyciągał. Epokowe było też opieranie się o stojący na scenie stół. Wyraźnie to wszystko miało się kojarzyć z wykładami akademickimi, czyli czymś mądrym.
Imprezę zorganizowano w auli jednej z prywatnych szkół wyższych, oddalonej o rzut beretem od siedziby PiS. Donald Tusk to podkreślił w typowy dla siebie sposób: poczuł „odór idący od tej władzy”. Dlatego poczuł, że blisko Nowogrodzkiej. Skądinąd jeszcze bliżej miejsca, gdzie Tusk przemawiał są tzw. Filtry (dosłownie po drugiej stronie ulicy), czyli część wodociągów warszawskich. A wiadomo, że jak woda w Warszawie, to Rafał Trzaskowski, awarie Czajki i czyściutkie szambo wpadające do Wisły. Ale tego Tusk nie poczuł.
Miało być mądrze, a zaczęło się groteskowo. Donald Tusk rozpoczął bowiem od swego rodzaju apelu poległych podczas pandemii. Dosłownie tego nie powiedział, ale sala reagowała tak, jakby ci ludzie zostali przez PiS i rząd zamordowani. Stąd jego prośba o chwilę ciszy. A potem zapewnił, że impreza PO nie będzie się zajmowała PiS i Jarosławem Kaczyńskim. Po czym właściwie wszyscy mówcy, z Tuskiem na czele, zajmowali się PiS. Także dlatego, że „sytuacja w Polsce jest najgorsza na świecie”, nie tylko w kwestii pandemii.
„Dramat dumnego narodu polega na tym, że we wszystkich statystykach bijemy wszelkie rekordy. Polska jest na czele wszystkich najbardziej ponurych rankingów” – obwieścił przewodniczący PO. Na sali nie było jednak atmosfery grozy i masowych omdleń, bowiem Donald Tusk to wszystko odkręci. Zorganizuje, a właściwie nie on tylko Bartłomiej Sienkiewicz, 7 kongresów, które będą „planem na jutro”. A „planem na pojutrze” ma być „drużyna przyszłości”, czyli ośmioro „młodych” peowców, którzy opowiedzą o swoich marzeniach. A to dlatego, że PO jest „partią konkretnych marzeń”. Trzeba marzyć, żeby nie zwątpić. Wszystko jedno w co.
Sam Donald Tusk wymarzył sobie wizję fałszowania wyborów przez PiS, które on następnie będzie bohatersko odfałszowywał. Rozmawiał z „ludźmi” i ci mu powiedzieli, że „oni wybory sfałszują”. A sfałszowanie „ma bardzo demobilizujący wpływ na ludzi”. Dlatego Tusk „wyznacza zadanie dla szefów regionów”, aby do końca lutego 2021 r. jakiś człowiek PO (trudno powiedzieć, dlaczego jawny, a nie zakonspirowany) znalazł się w każdej komisji wyborczej. Łącznie ma być 27 tys. agentów Partyjnego Biura Antyfałszerskiego. Agenci to jednak mało, dlatego Tusk „wzywa wszystkie ogniwa PO, by weszły w kontakt z KOD”. A jak już wejdą, to niech zorganizują „system komputerowy do liczenia głosów”, czyli własną centralną i partyjną komisję wyborczą.
Partyjna Komisja Wyborcza, na podstawie danych od agentów PO w komisjach wyborczych, sama policzy głosy w całej Polsce, tym sposobem zakładając PiS podwójnego nelsona. Oczywiście stworzony razem z KOD system będzie niezawodny i nieomylny. Najlepiej zaprosić do jego zorganizowania i obsługi Mateusza Kijowskiego. W końcu jest fachowcem od takich systemów, tylko niedocenionym, także materialnie. A teraz mógłby udowodnić, że naprawdę się zna i wystawić faktury za rzeczywiście wykonaną pracę, a nie jakąś lipę.
Donald Tusk podał też skład swej Drużyny Pierścienia, czyli wiceprezesów partii: Ewa Kopacz, Małgorzata Kidawa-Błońska, Izabela Leszczyna, Marzena Okła-Drewnowicz, Dorota Niedziela, Bartosz Arłukowicz, Cezary Tomczyk oraz weterani, czyli Rafał Trzaskowski, Borys Budka i Tomasz Siemoniak. Niektórzy zabłysnęli od razu. Taki Rafał Trzaskowski odkrył na przykład, że „czasy są trudne”. Ale to pikuś, bo ujawnił też tajną informację, że „jesteśmy krajem demokratycznym tylko dlatego, iż mamy silne partie opozycyjne, silne społeczeństwo obywatelskie, silne samorządy”. A mając to wszystko silne, mógł zapewnić: „My wrócimy”. Nie powiedział, czy „z Olem”, a tak było w oryginale, czyli w „Psach” Władysława Pasikowskiego.
Oni powinni wrócić nie tylko „z Olem”, ale z całą ekipą, bowiem tylko ich „samorządowcy wprowadzają programy in vitro”, „nie dają zastraszać lekarzy i pielęgniarek”, „pomagają osobom LGBT, dając im schronienie”. A teraz jeszcze będą otaczać opieką „zastraszanych nauczycieli i dyrektorów”. Zastraszają ich „Czarnek” oraz „kurator prokurator”. Dlatego Trzaskowski podziękował wszystkim „walczącym”.
Najzabawniejsze było wystąpienie Izabeli Leszczyny, która walnęła z plaskacza inflację i drożyznę, a przy okazji Mateusza Morawiecki i prof. Adama Glapińskiego. Przede wszystkim za zdradę, że nie ma w Polsce dobrobytu. Pani Iza go oczywiście zapewni, na początek przeznaczając 20 mld zł z budżetu na ochronę zdrowia oraz 10 mld zł na transformację energetyczną. Pieniądze weźmie z „podatku inflacyjnego”. Czyli ten okropny pisowski rząd zarobił na inflacji, ale pani Iza im te pieniądze zabierze i przeznaczy na szczytne cele. Choć to brudne pieniądze.
Były szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz rywalizował z Izabelą Leszczyną w kategorii kabaret. Bo nie tylko zorganizuje „7 kongresów”, czyli „węzłów problemów”, będących „programem obywateli polskich marzących o nowej Polsce”. Na początek trzeba ich „uwolnić od złych emocji, od PiS, od Kaczyńskiego”. Po tych „7 kongresach” Polska będzie „odporna”, a także „troskliwa, sprawcza, mądra”. Teraz nic tylko czekać na powrót do władzy Tuska i jego Drużyny Pierścienia. Wprawdzie na razie przedstawili oni „szczegóły ogólne”, ale jak ruszą z kopyta, to nie zostanie kamień na kamieniu. Z Polski nie zostanie kamień na kamieniu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/577606-wielki-plan-odbudowy-polski-czyli-wiele-halasu-o-pic