Stany Zjednoczone nie będą prowadzić rozmów o bezpieczeństwie Polski bez Polski - zapewniła w rozmowie z PAP Karen Donfried, asystent sekretarza stanu USA ds. Europy. Jak dodała, planowane rozmowy z Rosją są okazją do obniżenia napięć, ale to do Moskwy należy wykonanie kroku w kierunku deeskalacji.
CZYTAJ TAKŻE:
PAP: W środę prezydent Joe Biden zapowiedział rozmowy z udziałem Rosji i „co najmniej czterech” sojuszników NATO. Dzień później jego rzeczniczka Jen Psaki zasugerowała, że do nich jednak nie dojdzie. Co się w tym czasie zmieniło?
Karen Donfried, asystent sekretarza stanu USA ds. Europy i Eurazji: Myślę, że warto zrobić najpierw krok wstecz. To wszystko związane jest z rozmową prezydenta Bidena z prezydentem (Władimirem) Putinem i tym, co było podczas niej dyskutowane. Wiemy, że dla prezydenta Bidena było ważne, by bezpośrednio podjąć rozmowę z prezydentem Putinem na temat głębokich obaw Ameryki dotyczących koncentracji wojsk przy granicach Ukrainy. I by jasno wyłożyć mu dotkliwe konsekwencje, jeśli Rosja podejmie dalsze napady na Ukrainę. Joe Biden wyjaśnił mu, że wykorzystane zostaną ostre środki ekonomiczne, USA w dalszym ciągu będą wysyłać defensywną broń Ukrainie i razem z sojusznikami z NATO zastanowimy się jak wzmocnić wschodnią flankę Sojuszu.
Ale powiedział także, że jest też inna opcja, którą jest dyplomacja, dyplomatyczny „zjazd” z drogi do eskalacji. I wymienił tu dwie istotne kwestie: pierwsza to taka, że USA są otwarte, by wspomagać wdrażanie porozumień mińskich. I druga, którą jest możliwość odbycia rozmów na tematy strategicznych zagadnień i bezpieczeństwa europejskiego, która dotyczyłaby rosyjskich obaw i obaw, które mają USA i sojusznicy. Ale było bardzo jasne, że po stronie USA ta rozmowa objęłaby naszych partnerów i sojuszników. Więc myślę, że ten kurs dyplomatyczny idzie naprzód, a jeśli chodzi o komentarze prezydenta ze środy, myślę że o wyjaśnienie należałoby by zapytać Jen Psaki lub Biały Dom.
Czy może więc pani powiedzieć coś konkretnego na temat tych rozmów? Kto będzie brał w nich udział, na jakim szczeblu, kto po stronie USA będzie przewodził tym rozmowom i przede wszystkim, czy państwa NATO będą bezpośrednio w nie zaangażowane?
Jak pan wie, odbywa się ostatnio wiele konsultacji między administracją, sojusznikami i partnerami. Jesteśmy w kontakcie z Ukrainą, przed rozmową z Putinem sekretarz stanu (Antony) Blinken rozmawiał z prezydentem (Wołodymyrem) Zełenskim, a w czwartek rozmawiał z nim prezydent Biden. Mieliśmy rozmowy w ramach Kwintetu, czyli z Wielką Brytanią, Francją, Niemcami i Włochami; była rozmowa z (przewodniczącym Rady Europejskiej) Charlesem Michelem oraz w czwartek z Bukaresztańską Dziewiątką (w jej skład wchodzą: Bułgaria, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Polska, Rumunia, Słowacja i Węgry - PAP). Wszystkie te działania są prowadzone po to, by naradzić się, jak pójść naprzód. Nie mam wątpliwości, że w te dyskusje na tematy strategiczne będą włączeni sojusznicy. Jeżeli chodzi o format i treść tych rozmów, to jest to tematem intensywnej rozmowy między nami i sojusznikami.
Zapewne zdaje sobie pani sprawę, że środowe słowa prezydenta Bidena, wywołały w Polsce i w całym regionie obawy, że te kraje nie będą uczestniczyć w rozmowach, które bezpośrednio dotyczą ich i ich bezpieczeństwa. Czy może pani więc zapewnić, że tak się nie stanie?
Mogę powiedzieć, że wystarczy spojrzeć na dorobek prezydenta Bidena. To jest prezydent, który cały czas podczas swojej kampanii i po objęciu prezydentury mówił, jak bardzo chce odnowić nasze sojusze. Jest stuprocentowo i głęboko zaangażowany w sojusz NATO. Nie mam więc żadnych obaw co do tego. I jeśli spojrzymy na ostatnie siedem lat w NATO, mieliśmy do czynienia z konsekwentnym wzmacnianiem naszych wschodnich sojuszników za pomocą całego zestawu środków. Myślę, że Polska z pewnością czuje, że jest w lepszej pozycji, niż była w 2014 r.
To prawda, ale wydaje mi się, że nie odpowiedziała pani bezpośrednio na pytanie. Obawy dotyczą tego, że jeśli dojdzie do jakiegoś porozumienia w sprawach strategicznych, będzie to miało negatywne skutki dla bezpieczeństwa Polski i pozostałych państw wschodniej flanki i odwróci dotychczasowe trendy.
Stany Zjednoczone konsekwentnie mówiły i nadal mówią, że nie będziemy prowadzić rozmów o waszym bezpieczeństwie bez was. Więc nie martwiłabym się o to.
A czy są na horyzoncie jakieś zarysy ewentualnego porozumienia z Rosją na ten temat?
Nie, nie ma żadnych.
Można by więc zadać pytanie jaki cel ma mieć ten dialog. Obawy Rosji - przynajmniej te artykułowane przez Kreml - są dobrze znane, jeśli chodzi o stacjonowanie wojsk i uzbrojenia przy rosyjskich granicach czy członkostwa Ukrainy w NATO. Jeśli więc mielibyśmy podjąć te rozmowy, sugerowałoby to, że coś się zmieni.
Myślę, że dobrze to ujął doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan po rozmowie prezydentów. Powiedział, że przez lata, w różnych momentach, prowadziliśmy takie rozmowy na temat bezpieczeństwa europejskiego razem z sojusznikami i partnerami, i nie ma powodu, by tych rozmów nie prowadzić też dzisiaj.
Co do pańskiego komentarza, że rosyjskie uwagi są dobrze znane: administracja Bidena od początku jasno powtarzała, że NATO jest defensywnym sojuszem, że Ukraina nie stwarza zagrożenia dla Rosji i że każdy kraj ma suwerenne prawo ustanawiania swojej polityki bezpieczeństwa.
Wspomniała pani o sprawie wdrażania porozumień mińskich. Podczas spotkania ministrów spraw zagranicznych OBWE w Sztokholmie, w którym pani uczestniczyła, sekretarz stanu Blinken zwrócił uwagę, że to do Rosji należy zrobienie kroku w tym kierunku, bo podczas gdy Ukraina wypełniła część swoich zobowiązań, Rosja nie wykonała ani jednego. Tymczasem agencja AP doniosła, że USA wywierają presję na Ukrainę, by przyznała ona Donbasowi specjalny status, czyli spełniła kolejny zapis z Mińska. Może się pani do tego odnieść?
Chciałabym przede wszystkim powiedzieć, że podczas tych spotkań, najpierw spotkania NATO w Rydze, a później OBWE w Sztokholmie, sekretarz Blinken miał poczucie bardzo realnej wspólnoty i wspólnych, spójnych poglądów na temat ruchów wojsk rosyjskich.
Jeśli chodzi o dyplomację dotyczącą tych porozumień, USA w przeszłości wspierały wdrożenie tych zapisów i były zaangażowane w równoległą dyplomację, by wspierać ten proces. Teraz po prostu zastanawiamy się, w jaki sposób możemy odegrać tu pomocną rolę.
To prawda, że sekretarz Blinken jasno stwierdził w Sztokholmie, że w wielu aspektach porozumień mińskich Rosja nie ruszyła się ani o metr. USA będą rozmawiać zarówno z Rosją, jak i Ukrainą. Ale nie chcemy zastępować formatu normandzkiego. Chcemy być tylko pomocni. Myślę jednak, że prezydent jasno postawił sprawę, że to od Rosji oczekujemy deeskalacji. Więc jeśli mamy mieć konstruktywną dyplomację, to będzie to ważny aspekt.
tkwl/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/577583-wazna-deklaracja-czolowej-dyplomatki-usa-dotyczy-polski