Rada Warszawy niewielką większością głosów przyjęła do dalszego rozpatrzenia petycję działaczek lewicowych w sprawie przemianowania stołecznego Ronda Dmowskiego i nadania mu nazwy Rondo Praw Kobiet.
Petycję w tej sprawie podpisało – jak wynika z postu zamieszczonego na stronie stowarzyszenia Akcja Demokracja – zaledwie 14 tys. osób, czyli jakieś promile spośród ogólnej liczby mieszkańców miasta (o ile w ogóle głosowanie było ograniczone wyłącznie do mieszkańców). Przeciwko zmianie nazwy opowiedziała się miejska Komisja ds. Nazewnictwa. Mimo to radni KO oraz Wiosny uparli się, aby przepchnąć wniosek. Nie widzę więc tu innej motywacji niż chęć wywołania kolejnej politycznej i ideologicznej draki. Zwłaszcza że naprawdę zasłużone postacie, jak np. Zbigniew Herbert, upamiętniane są przez władze miasta jedynie na zarzyganych przez pijaczków parkowych alejkach.
Znamienne, że jeszcze nie tak dawno radni KO żarliwie walczyli o pozostawienie w Warszawie pozostałości komunistycznych nazw, które na mocy ustawy chciał zmienić wojewoda. Padały wtedy m.in. argumenty o tym, że stare nazwy wrosły już w krajobraz miasta, że mieszkańcy się jakoby przyzwyczaili itd. Tymczasem Rondo Dmowskiego istnieje pod tą nazwą od 30 lat (zbudowane w 1969 roku rondo było wcześniej bezimienne), ale w tym przypadku nikt się już nie powołuje na przyzwyczajenia mieszkańców. Petycja podpisana przez kilkanaście tysięcy aktywistów jest ważniejsza.
Oczywiście nie byłoby tak, gdyby nie chodziło o postać Romana Dmowskiego, postać kluczową dla odzyskania przez Polskę niepodległości. Aktywiści gardzą jednak takimi postaciami i ich zasługami (toż to „faszyści”), a niepodległość jest dla nich pustym hasłem.
Co ciekawe, rondo – według planów ratusza – ma w nieodległej przyszłości zostać przekształcone w zwykłe skrzyżowanie. Do tej pory podejrzewałem, że chciano w ten sposób po cichu pozbyć się Dmowskiego. Nie zdziwiłbym się więc, gdyby teraz po przemianowaniu ronda na Praw Kobiet, zdecydowano o tym, aby je pozostawić – zapewne na życzenie mieszkańców – w dotychczasowym kształcie.
Gdyby władze Warszawy, coraz bardziej zafiksowane w swoim ideologicznym radykalizmie, chciały uniknąć prowokacji, to mogłyby łatwo znaleźć jakieś bezimienne rondo i nazwać je Rondem Praw Kobiet. Celowo jednak wybrano Rondo Dmowskiego, aby ostro uderzyć w oponentów.
Teraz przyjdzie jedynie czekać, aż rewolucyjna jaczejka w ratuszu zabierze się za Aleję Jana Pawła II. To jedna z najważniejszych arterii w mieście. Poprzednio nazywała się Juliana Marchlewskiego. Bolszewik Marchlewski, który wspólnie z Armią Czerwoną najechał Polskę w 1920 roku, aby tworzyć tu nowy „rewolucyjny” rząd, zdaje się znów pasować do nowych czasów – też przecież walczył, nawet naganem, o „równe prawa” i uważał niepodległość za puste hasło.
Ratusz Warszawy mieści się przy Placu Bankowym. Myślę jednak, że dla obecnych władz stolicy dawna peerelowska nazwa Plac Dzierżyńskiego byłaby dziś bardziej na miejscu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/577409-plac-dzierzynskiego-zamiast-placu-bankowego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.