Donald Tusk niepotrzebnie kokietuje, że nie musi rządzić, choć może, przez co mogą być masowe zejścia. Kto przeżyje, jeśli nie on będzie zbawcą?
Donald Tusk wybrał się na rozmowę do gazeta.pl, żeby wyjaśnić skandal z politykami Europejskiej Partii Ludowej, w tym z niemieckiej CDU, którzy malwersując unijne pieniądze umawiali się z sędziami TSUE i ETO, jak sobie wzajemnie pomagać i ustawiać wyroki. Albo jak wstawiać swoich ludzi do Europejskiego Urzędu ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych, żeby kumplom nie stała się krzywda. Tusk przejął się sprawą śledztwa Jeana Quatremera, którego wyniki opublikowała „Liberation”, bo przecież chodzi o kumpli z partii (EPL), której wciąż jest szefem. To oczywiście żart, choć Tusk faktycznie przez godzinę był gościem portalu gazeta.pl. Ale o aferze nie powiedział ani słowa.
Formalnie Donald Tusk promuje obecnie swoją książkę „Wybór”, napisaną wspólnie z Anne Applebaum. Skoro promuje, to nie może się zajmować sprawami spoza książki, choćby nad nimi unosił się taki smród, jak nad aferą opisaną przez Quatremera. To znowu tylko żart. Tusk zajmuje się podczas owej promocji w 90 proc. Prawem i Sprawiedliwością oraz Jarosławem Kaczyńskim. I osiąga w tym już poziom Janusza Palikota, co nie dziwi, bo to przecież kiedyś byli bliscy kumple. I osiąga też poziom Jerzego Urbana (tego ze stanu wojennego), gdy chodzi o finezję swoich „analiz”.
Pierwszy z brzegu przykład zurbanienia Tuska (skądinąd Urban to od dawna wyborca obecnego szefa PO i jego wielki apologeta): „Tam, gdzie im się to politycznie opłaca, mówią: niech ludzie umierają. Kto umarł, nie będzie głosował. Nie obchodzi nas”. Tak niegdysiejszy cesarz Europy podsumował działania rządu w sprawie pandemii. Nie dodał tylko, kto umiera i czy to zwolennicy opozycji, w tym PO. Zapewne ktoś ich też celowo zaraża według jakiegoś politycznego klucza. Ta wyjątkowa podłość, to tylko zwieńczenie całej serii obrzydliwości.
„Rządy PiS będą nas kosztowały kilkaset ofiar śmiertelnych dziennie. (…) Oni są sprawcami największego nieszczęścia fizycznego narodu polskiego od 1945 r.” – powiada Tusk o pandemii w Polsce. Oczywiście poza Polską nikt nie umiera, choć na świecie zmarło już 5,3 mln osób. Jak już wpadł w trupi nastrój, to sobie nie żałuje: „PiS skutecznie wmówił bardzo dużej części opinii publicznej, że niech dzieci i kobiety w ciąży zamarzają, umierają, a my zbudujemy mury i nie będziemy na to zwracać uwagi. (…) Polska na świecie kojarzy się z umierającymi, zamarzającymi dziećmi”. I polskie władze na pewno ich sprowadziły na granicę, chytrze wmawiając światu, że to niejaki Łukaszenka. I pewnie specjalnie wybierali dzieci i kobiety w ciąży, żeby je potem zamrozić.
O kobietach było więcej: „Dzisiaj jest strach na oddziałach ginekologicznych, bo ciążę prowadzi prokurator”. I zapewne prokurator przy łóżku rodzącej decyduje za lekarzy, co robić. A za nim czai się pewnie jakiś tajniak z kałachem albo maczetą, gdyby nie słuchano decyzji prokuratora terminatora. Żeby tak nie było, Tusk „akceptuje projekt przerwania ciąży do 12. tygodnia – kobieta decyduje”. I wtedy wszystkie problemy znikają, łącznie z dziećmi mającymi jakieś wady. Bo po co mają się męczyć?
PiS nie tylko pastwi się nad dziećmi i kobietami w ciąży, ale też nad narodem … ukraińskim, „bo rząd PiS odwrócił się od Ukrainy i na Ukrainie wszyscy to czują”. Za rządów Tuska była sielanka, „skończył się problem antypolonizmu na jakąś dużą skalę na Ukrainie”. Aha, czyli rosnący w tym czasie kult Bandery, OUN i UPA oraz skrajna niechęć do rozliczenia ludobójstwa na Polakach to była ta sielanka.
Przyszły rządy PiS i „wszystko zmarnowano, a brutalnym wykrzyknikiem nad tą destrukcją było to haniebne spotkanie w Warszawie. Putin gromadzi wojska na granicy ukraińskiej, Unia i USA chcą rozmawiać i perswadować, i bronić Ukrainy, i w tym czasie Kaczyński organizuje tu antyukraińską i proputinowską międzynarodówkę. Jeśli istnieje jakiś przykład zdrady interesów narodowych, to to jest dokładnie ten dzień”.
Na Ukrainę nie chce napaść Putin, tylko zapewne Marine Le Pen, Matteo Salvini, Santiago Abascal, no i oczywiście Jarosław Kaczyński z Viktorem Orbanem. I oni wszyscy umówili się z Putinem, że zrobią jakąś prowokację gliwicką, żeby rosyjskiemu satrapie łatwiej się napadało. W tej dennej opowieści brakuje tylko Donalda Tuska po stronie tych dobrych. Ale on tyle dobrego zrobił dla Ukrainy wcześniej, że już teraz nie musi.
Załatwić Ukrainę to jedno, ale „oni” chcą też załatwić całą Unię Europejską – wali Tusk z kolubryny. Otóż, „kiedy Jarosław Kaczyński mówi, że Niemcy sfederalizują nam Europę i stanie się ona IV Rzeszą, to jest to bardzo cwany zabieg. Kochacie Unię, to ja wam wmówię, że to nie jest żadna UE, tylko IV Rzesza”. Nieźle to rozgryzł wielki Donald: skoro mamy 80 proc. zwolenników UE, to jak im się powie, że to IV Rzesza, zaraz ten odsetek spadnie do 20 proc. i po Unii. No, bo kto by popierał IV Reich.
Jeszcze lepiej poszło Donaldowi Holmesowi z rozgryzieniem strategii PiS na wybory. Otóż „Kaczyński straci władzę, jeśli wybory nie będą sfałszowane”. Ale to za proste, dlatego „właściwie PiS powinien przekonywać, że sfałszuje wybory, bo to bardzo zniechęca. Polacy pomyślą, nawet jak wygramy wybory, to i tak nic nie da. I przecież to jest bardzo demobilizujące”. Aha, czyli władza powinna na okrągło zapewniać, że sfałszuje wybory, to wtedy elektorat Donalda Tuska się zdemobilizuje i nie pójdzie głosować, a gdyby poszedł, Tusk dostałby te swoje 120 proc. jak w banku. Nawet mimo tego, że elektorat opozycji szacuje on na jakieś 58 proc. całości.
Niestety „odsunięcie PiS od władzy nie jest możliwe pod hasłami tęczowej rewolucji”. Tęczowi muszą zaufać Tuskowi, że z ich hasłami i postulatami będzie tylko wyborcza wpadziocha. Chociaż to „ludzie najszlachetniejsi i upokarzani”. Ci najszlachetniejsi muszą gdzieś przycupnąć na czas, gdy Tuskowi bojowcy będą „silni i bezwzględni w starciu z przeciwnikiem, który tłamsi tych ludzi”. Jak już przeciwnika wykończą, uchylą tęczowym nieba.
Istnieje oczywiście rozwiązanie wszystkich problemów. Jest nim… sam Donald Tusk. „Ja chcę być premierem, chcę wziąć odpowiedzialność na siebie” – deklaruje niegdysiejszy następca Karola Wielkiego. On chce, ale „nie musi”. Powiada: „Kiedy rozmawiam z moimi aktualnymi czy przyszłymi partnerami, mówię: ‘nie przejmujcie się mną za bardzo’. Znaczy, jeśli wspólnie dojdziemy do wniosku, a szczególnie, jeżeli wyborcy tak uznają, że ja jestem potrzebny, to się na to nie gniewajcie. Ale jeśli uznamy, że dużo lepszy będzie ktoś inny, czy młodszy, czy nieobciążony rządzeniem w przyszłości, to ja nie będę miał z tym żadnego problemu”.
Donald Tusk niepotrzebnie kokietuje, że nie musi rządzić, przez co mogą być masowe zejścia, no bo kto przeżyje, jeśli nie on będzie zbawcą. Ten światły i obrotny władca, który rozgryzł wszystko i wszystkich, z Jarosławem Kaczyńskim na czele. Przecież tylko on może zbawić lud czekający na cud, czyli na niego. Nie na żadnego Trzaskowskiego czy tym bardziej Budkę. I jeszcze książki pisze, a nawet je promuje, choć to ponure bajki.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/577399-podle-opinie-o-rzadzie-w-wywiadzie-tuska
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.