Powoli zaczynam gubić się w labiryncie reformowania naszego wymiaru sprawiedliwości. Na oko rzecz biorąc (nie OKOpress, tylko zwykłe ludzkie oko), dziś wszyscy chcą poprawiać praworządność w Polsce. Parlament Europejski, Komisja Europejska, Trybunał Sprawiedliwości UE w Luksemburgu, Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu, nasze Ministerstwo Sprawiedliwości pod auspicjami rządu. A przedwczoraj w nurt reformowania włączyły się wszystkie partie opozycyjne (poza Konfederacją) i osiem organizacji społecznych na czele z Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet pod przywództwem Marty Lempart.
CZYTAJ WIĘCEJ: Opozycja podpisała przygotowane przez „Iustitię” Porozumienie dla Praworządności. Wśród sygnatariuszy Marta Lempart
W tym ostatnim przedsięwzięciu sprzed trzech dni, nazwanym „Porozumienie dla praworządności” ukryto w cieniu trzy stowarzyszenia prawnicze – dwa sędziowskie, „Iustitia” i „Themis” oraz jedno prokuratorskie „Lex super omnia” („Prawo ponad wszystko” –dop. JJ). Wszystkie te stowarzyszenia też chcą reformować. Do tego stopnia zależy im na zmianach, że Iustitia przygotowała już wstępny projekt reformy, który ma stać się fundamentem dalszych udoskonalań spraw związanych z praworządnością.
Osobiście waham się, czy nie dołączyć do szlachetnego w zamysłach grona reformatorów. Mam spore doświadczenie w sprawach praworządności, występując wielokrotnie w procesach w charakterze oskarżonego z artykułu 212 kodeksu karnego. Szkoda, żeby się ta praktyczna wiedza zmarnowała. Przepustką do znalezienia się w szacownym zespole „Porozumienia dla praworządności” byłoby choćby to, że jest już w nim organizacja społeczna „Archiwum Jerzego Osiatyńskiego”, a ja mam za sobą książkę „Z archiwum Jerzego Jachowicza”.
Jeśli jednak wspomniałem o przeżywaniu swoich rozterek, związanych z ewentualnym poświęceniem się całą duszą reformowaniu to dlatego, że niektóre sądy spisują dziś się jak należy. Grzebanie w nich byłoby czymś wysoce szkodliwym. Prowadzić do destrukcji orzecznictwa, (zna się ten język prawniczy- dop.JJ), czyli wyroków, które obecnie można stawiać za wzór. Zalecać jako godne naśladowania. Na przykład Izba Karna Sądu Najwyższego pod kierunkiem sędziego Michała Laskowskiego, byłego rzecznika poprzedniej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf, świeci przykładem.
No właśnie. Mam dołożyć rękę do reformy, w przypadku powodzenia której zaczną się dziać rzeczy straszne? Zaczną nagle być wydawane wyroki, nie mające wiele wspólnego z praworządnością. Z realizowaniem wymogu społecznego poczucia sprawiedliwości.
Czy tak trudno sobie wyobrazić, jaki po dokonaniu reformy mógłby spotkać los aktywistki społecznej, walczącej o demokrację i właśnie praworządność, Katarzyny Augustynek, znanej bardziej jako „babcia Kasia”? Grzywna, albo sprzątanie przez trzy miesiące „w świątek i piątek” posesji wokół siedziby Prawa i Sprawiedliwości na Nowogrodzkiej.
Co mogłoby się stać, gdyby – po reformie – zabrakło dzisiejszych sędziów Sądu Najwyższego - Małgorzaty Gierszon, Marka Pietruszyńskiego i Kazimierza Klugiewicza? Albo ich prezesa Michała Laskowskiego? Ale i na niższych szczeblach dzisiejszego sądownictwa są dojrzali sędziowie, którzy nie boją się uniewinniać osoby w pełni na to zasługującej. Nie bójmy się ich wyróżnić, wprowadzając na publiczną, symboliczną listę nagród. Dwie wspaniałe panie - Justyna Koska-Janusz oraz Anna Bator-Ciesielska już wcześniej tez uniewinniły Katarzynę Augustynek.
Czy nowi zreformowani sędziowie byliby w stanie zrozumieć misję „babci Kasi”? W takiej perspektywie należy widzieć i słyszeć jej dosadne słowa kierowane do policjantek i funkcjonariuszy – w rodzaju- „Ty ch…, ty pislicyjna ku…”.
Czy po reformie sędziowie właściwie odczytają ukryte zamiary „babci Kasi”? Obecni wiedzą, że jedyną jej intencją jest uświadomienie rządowi, że nie ma społecznego przyzwolenia na terror i prześladowania społeczeństwa przez państwo i Kościół.
Tak więc ostrożnie z tą reformą praworządności.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/577254-jakie-moga-byc-nie-daj-boze-skutki-reformy