Portal wPolityce.pl dotarł do uzasadnia sądu w głośnej sprawie karnej, w której skazano Ewę Siedlecką - dziennikarkę m.in. tygodnika „Polityka” za zniesławienie sędziów Konrada Wytrykowskiego oraz Macieja Nawackiego. Siedlecka powiązała ich z rzekomą aferą hejterską, a nawet miała określić ich mianem „hejterów”. Sąd nie zostawił suchej nitki na zaangażowanej politycznie dziennikarce. Wytknął jej błędy i brak rzetelności. Sama Siedlecka odpiera te zarzuty i przekonuje, że nie uchybiła sztuce dziennikarskiej.
CZYTAJ TAKŻE:UJAWNIAMY. Kompromitujące zeznania Siedleckiej i nowe kulisy „afery hejterskiej”. Kto brał udział w ustawce „kasty”?
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Kompromitacja autorów „afery hejterskiej”! Siedlecka z „Polityki” skazana za zniesławienie. Nie miała żadnych dowodów!
W ubiegłym tygodniu portal wPolityce.pl cytował zeznania Siedleckiej, które składała w sądzie jako oskarżona. Wynikało z nich, że nie jest ona w stanie udowodnić związków sędziów z rzekomymi hejterami. Dziennikarka stwierdzić miała, że opierała się nie na własnych ustaleniach, ale na publikacjach innych dziennikarzy (w sprawie tych artykułów także toczą się różne procesy sądowe). Tezy Siedleckiej nie miały żadnych szans z argumentacją sędziów Wytrykowskiego i Nawackiego, którzy bez trudu rozbroili obronę Siedleckiej i podważyli wiarygodność jej publikacji.
Miażdżące uzasadnienie
Portal wPolityce.pl przeanalizował też treść pisemnego uzasadnienia do wyroku, w którym sąd uznał winę siedleckiej oraz fakt, że pomówiła ona niewinnych i uczciwych sędziów. Uzasadnienie sądu jest dla Ewy Siedleckiej miażdżące. Szczególnie w kontekście rzetelności dziennikarskiej.
Jak wynika z wyjaśnień oskarżonej, podstawą jej pisemnych twierdzeń były inne publikacje prasowe; świadoma była także zaprzeczeniom oskarżycieli. Oskarżona nie przeprowadziła żadnej weryfikacji informacji zawartych w innych materiałach prasowych, choć nie dysponowała własnymi bezpośrednimi źródłami, nie podjęła nawet próby skontaktowania się z pokrzywdzonymi, aby skonfrontować stanowiska. Zdaniem Sądu oskarżona nie zachowała się zgodnie z wymogami jakie nakłada na nią Prawo prasowe
– czytamy w uzasadnieniu.
Zdaniem Sądu oskarżona nie uczyniła zadość wymogom szczególnej (która jest czymś więcej niż tylko należyta) staranności i rzetelności. Przedstawione przez obronę artykuły, które miały stanowić dla oskarżonej podstawę jej sformułowań, nie pozwalały oskarżonej jako dziennikarce na opublikowanie przedmiotowych materiałów prasowych wraz z zawartymi w nich sformułowaniami, będącymi podstawą zarzutów
– napisał sędzia prowadzący sprawę.
Sąd wytknął też Siedleckiej, że jako dziennikarka zajmująca się tematyką prawniczą, powinna szczególnie zwracać uwagę na materię, którą opisywała.
Oskarżona jest wiodącą polską dziennikarką zajmującą się szeroko rozumianymi kwestiami prawnymi i prawniczymi. Cieszy się szczególną pozycją i odbiorcy liczą się z jej materiałami prasowymi, są one opiniotwórcze. Dlatego tym bardziej działanie oskarżonej powinno być ocenione przez pryzmat szczególnej staranności, której zdaniem Sądu oskarżona nie zachowała. Profesjonalni dziennikarze powinni być swego rodzaju filtrem zabezpieczającym przed upowszechnianiem nieprawdziwych lub niesprawdzonych
– czytamy w uzasadnieniu.
Kto jest „hejterem”?
Sędzia nie miał też litości dla użytych przez Siedlecką określeń „hejterzy”, których miała użyć w stosunku do sędziów Nawackiego i Wytrykowskiego. Ta kompromitacja musi być dla Ewy Siedleckiej i jej środowiska wyjątkowo bolesna.
(…) oskarżona niewątpliwie znieważyła oskarżycieli, określając ich mianem „hejterzy”. Zgodnie z internetowym słownikiem języka polskiego PWN, hejter jest to osoba, która zamieszcza w internecie obraźliwe lub agresywne komentarze. W języku angielskim „hate” oznacza „nienawidzić”. Określenie jakiejś osoby w ten sposób ma niewątpliwie pejoratywny wydźwięk. Dokonując takiego wpisu oskarżona obraziła i ubliżyła oskarżycielom, a to jest istotą znieważenia. Oskarżona działała w tym zakresie umyślnie
– uzasadnił sędzia.
Oczywiste jest, że formułując taki wpis, działała z zamiarem znieważenia - wiedziała, że w okolicznościach sprawy niniejszej słowa te będą miały dla pokrzywdzonych obraźliwy charakter; przewidywała możliwość popełnienia czynu zabronionego i na to się godziła, choć jej głównym celem było zabranie dziennikarskiego głosu w dyskusji w środkach masowego komunikowania. Dokonując wpisu, którego dotyczy zarzut z pkt. I aktu oskarżenia, oskarżona niewątpliwie pomówiła pokrzywdzonych o takie postępowanie, które mogło poniżyć ich w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla wykonywania: Konrada Wytrykowskiego – zawodu sędziego Sądu Najwyższego, a Macieja Nawackiego zawodu sędziego i nauczyciela akademickiego, zaś dodatkowo Macieja Nawackiego funkcji członka Krajowej Rady Sądownictwa
– czytamy w uzasadnieniu.
Pokrętna linia obrony
Zdaniem sądu obrona nie przedstawiła dowodów prawdziwości zniesławiających zarzutów. To jednak niejedyny grzech obrony.
Zresztą już z samych wyjaśnień oskarżonej wynika, że w chwili publikowania materiałów nie dysponowała ona żadnymi dowodami. Teksty swe określiła mianem „komentatorskich”, których weryfikacji się nie przeprowadza (k. 359). W tej sytuacji oczywiste jest, że obrona dopiero w toku niniejszego procesu poszukiwać chciała ewentualnych dowodów na poparcie twierdzeń zawartych w przedmiotowych materiałach
– zauważył sąd.
Powtórzyć należy, że obrona nie dysponowała i nie przedstawiła w toku niniejszego procesu żadnego dowodu prawdy, a jedynie chciała ich dopiero poszukiwać. Taka praktyka prowadziłaby do sytuacji, że można by w prasie bez żadnych właściwie podstaw formułować wobec kogoś ciężkie gatunkowo zarzuty, a dopiero potem, w toku ewentualnego procesu o zniesławienie, przy pomocy szerszego instrumentarium środków, jakim dysponuje Sąd, szukać jakichkolwiek dowodów na potwierdzenie formułowanych wcześniej tez
– podkreślił sąd.
Poprosiliśmy Ewę Siedlecką o komentarz do jej nieprawomocnego wyroku. Dziennikarka twierdzi, że dochowała należytej staranności.
Nie znam jeszcze uzasadnienia do tego wyroku więc ciężko mi się do niego odnieść. Nie jestem zadowolona z faktu, że mnie skazano. Nie zasłużyłam na tak ciężkie zarzuty. W tekstach dystansowałam się i nie pisałam, że sędziowie byli uczestnikami „afery hejterskiej”. Pisałam jedynie, że są wymieniani w jej kontekście. W jednym z tekstów obszernie cytowałam stanowisko sędziego Macieja Nawackiego. Nie czuję. bym uchybiła sztuce dziennikarskiej. Wyrażałam jedynie opinie. Moje teksty nie były materiałami newsowymi
– stwierdziła Ewa Siedlecka w rozmowie z portalem wPolityce.pl.
Medialny lincz i 212 kk
W sprawie Ewy Siedleckiej ciekawi jeszcze jedna kwestia. Dlaczego broniący jej i kreujący ją na męczennicę dziennikarze nie zapoznali się z zeznaniami tej publicystki? Dlaczego tak łatwo wydali wcześniej wyroki na sędziach linczowanych publicznie przez media i „kastę” sędziowską?
Nigdy nie cieszy sytuacja, w której dziennikarz jest skazany z art. 212 kk. To zły przepis i wielokrotnie apelowaliśmy o jego wykreślenie lub znaczącą zmianę. W przypadku sprawy Ewy Siedleckiej nie ma tu wyjątku. Jednak jej słowa, niepotwierdzone informacje, treści, które jawnie szkalowały sędziów, powinny zostać osądzone. Tak się właśnie stało. Sama dziennikarka może nadal walczyć w drugiej instancji. Miejmy jednak nadzieję, że ten nieprawomocny wyrok skłoni niektórych do refleksji.
WOJCIECH BIEDROŃ
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/577080-tylko-u-nas-znamy-uzasadnienie-wyroku-ws-siedleckiej