Ministerstwo Zdrowia wreszcie zareagowało na fakt, że osoby zaszczepione także chorują na COVID-19! Obowiązkowe testy dla osób zaszczepionych, gdy choruje ktoś z domowników, to krok w dobrym kierunku. Choć raczej nie będzie się podobać.
Od 15 grudnia wprowadzamy obowiązkowe testy dla współdomowników osób chorych na #COVID19, bez względu na Unijny Certyfikat COVID
— poinformowało Ministerstwo Zdrowia.
I trudno tej decyzji odmówić słuszności, choć na TT wyraźnie widać niezadowolenie wśród osób zaszczepionych. Wiele osób pyta, po co były szczepienia, skoro teraz znów trzeba się testować.
Napiszę więc to, co napisałam w tygodniku „Sieci”. Warto się szczepić. Ale nie dla innych, jak słyszeliśmy w kampanii promocyjnej szczepień. Tylko dla siebie. W większości znanych mi przypadków osoby zaszczepione przechodzą infekcję zdecydowanie łagodniej lub w ogóle jej nie zauważają. Szczepionka, to coś jak kamizelka kuloodporna, którą zakładasz, by się chronić. Jednak ta kamizelka nie jest tak świetna, jak zapewniali eksperci rok temu. Wiemy już, że nieprawdziwe jest twierdzenie profesora Horbana sprzed niemal roku, że „zaszczepieni na COVID-19 nie będą zarażali, bo nie będą zakażeni”.
Fakty są takie, że mogą być zakażeni i mogą zarażać. Szczepienie nie zapewnia też nieśmiertelności. Na COVID-19 umierają także osoby zaszczepione. Spójrzmy np. na wynik z 30 listopada 2021: zmarło wtedy 526 osób. 386 stanowiły osoby niezaszczepione, ale aż 140, to były osoby w pełni zaszczepione. To niecałe trzydzieści procent. Gorzej jednak wygląda statystyka zakażeń. Gdy prześledzimy dane Ministerstwa Zdrowia, np. tydzień pomiędzy 19, a 26 listopada, to okaże się, że liczba zakażonych po pełnym cyklu szczepień wzrosła ze 156 238 do 225 076, czyli o 68 838. To już ponad 40 procent wszystkich zakażonych w tym okresie. Szczepieniem dajemy sobie jednak szansę na lżejsze przechorowanie. Ktoś powie, że także na NOP, dlatego nie uważam, żeby należało wprowadzać przymus. Poza tym znam osoby, który chorowały lekko bez szczepienia i takie, które chorowały ciężko po szczepieniu.
To co w jednym miejscu jest zaletą, w innym miejscu wydaje się być sporą komplikacją. Chodzi właśnie o lekkość przechodzenia COVID-19 przez osoby zaszczepione. Bardzo zdradliwe okazało się zwolnienie z kwarantanny osób w pełni zaszczepionych. Przepisy projektowano, gdy naukowcy spodziewali się, że osoby zaszczepione nie będą się zarażać, więc nie będą zakażać innych. Rzeczywistość nie okazała się aż tak różowa. Dziś już ponad wszelką wątpliwość wiemy, że osoby zaszczepione przeciw Covid-19 mogą chorować i zakażać innych. Jednak osoba zaszczepiona dwoma dawkami, po kontakcie z chorym lub gdy jeden z domowników choruje, może zupełnie spokojnie pójść do pracy, robić zakupy i nic jej nie ogranicza. Osoba, niezaszczepiona lub nie w pełni zaszczepiona trafia na długą kwarantannę i może spodziewać się, że w każdej chwili zapuka do niej policja, by sprawdzić czy jest na miejscu. W pilnowanie jednych państwo wkłada sporo wysiłku, a drugich nie ogranicza. Ogranicza ich tylko własna odpowiedzialność i rozsądek, a z tym niestety różnie bywa.
Minister Niedzielski, zapytany na jednej z konferencji, czy planowana jest kwarantanna dla osób zaszczepionych, przyznał, że to bardzo dobre pytanie, ale planowana nie jest. Trudno się dziwić tej deklaracji, bowiem można sobie wyobrazić irytację ponad 20 milionów ludzi, gdyby zmieniono zasady. Jednak konieczność przetestowania się przez osobę zaszczepioną, gdy choruje jeden z domowników jest ze wszech miar słuszna. To po prostu reakcja na sytuację.
I wreszcie dziwi mnie to ciągłe domaganie się przywilejów ze strony osób zaszczepionych. Czy nie jest wystarczającym przywilejem szansa na dłuższe życie i łagodniejsze przejście choroby?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/577069-sluszna-decyzja-mz-o-obowiazku-testowania-zaszczepionych