USA i Chiny są potęgami, gdyż wbrew pozorom są państwami narodowymi, i to z bardzo silnym poczuciem narodowej dumy i jedności.
Na tegorocznego św. Mikołaja dostałem trzy prezenty. Co jeden, to zabawniejszy. Prezentami obdarowali mnie prof. Radosław Markowski, aktor Maciej Stuhr i naczelny Onetu Bartosz Węglarczyk. Trzem darczyńcom najwyraźniej czacha dymi, bo inaczej nie powiedzieliby i nie napisali tego, co stało się trójnogim prezentem. Ludzie trzech światów, a jednak wiele ich łączy. Przede wszystkim kabaret. Kiepski, ale zawsze. Jak mawiał Ferdek Kiepski, opowiadają rzeczy, o których się fizjologom nie śniło.
Zacznijmy zgodnie z hierarchią, czyli od dymiącej czachy prof. Radosława Markowskiego (na portalu wiadomo.co). Zanim zadymił, strzelił zza węgła myślą przegłęboką: „Łukaszenka nie pozwalałby sobie na takie rzeczy [wobec Polski], gdyby miał pewność, że nie tylko jesteśmy silnym państwem, ale też stoją za nami jak mur sojusznicy”. Chodzi o to, że jest odwrotnie: pozwolił sobie zaatakować Polskę jako silne ogniwo, pewne sojuszniczo i wiarygodne. A pozwolił sobie dlatego, żeby sprawdzić najsilniejszego zachodniego sąsiada. Wcześniej poćwiczył na Litwie i Łotwie, bez porównania słabszych. Zaatakował Polskę nie z powodu tego, jaki jest rząd, bo ten jest akurat dla niego najtrudniejszy, ale dlatego, że zawsze może liczyć na opozycję.
Potem już prof. Markowskiemu czacha dymi sprawami socjologicznymi. Powiada mianowicie, iż „Polki i Polacy są w swej masie liberalni, kosmopolityczni, progresywni, demokratyczni i europejscy. Opowiadają się zdecydowanie za wolnością (raczej niż równością), za postępem, a nie tradycyjnymi wartościami, za przedsiębiorczością bardziej, niż za solidarnością. Jednocześnie bardziej w rynku niż w państwie upatrują narzędzia skutecznego rozwiązywania problemów społecznych”.
Zapewne prof. Markowski o liberalnym i kosmopolitycznym przewrocie kopernikańskim w Polsce wie od Leszka Balcerowicza, któremu w taki właśnie sposób czacha dymi już od ponad 30 lat. Albo od „młodych, wykształconych, z wielkich miast”, czyli nieuków i oportunistów. Szkoda, że nie przytoczył danych, ile milionów Polaków zrezygnowało w imię tych wartości z 500+, 13. i 14. emerytury, podwyżek płacy minimalnej i stawki godzinowej, obniżenia podwyższonego za rządów Tuska wieku emerytalnego. I ile milionów tęskni za wysokim bezrobociem, bo że tęsknią, to aksjomat?
Czacha nie przestaje dymić, gdy dowiadujemy się od Radosława Markowskiego, że „w dzisiejszej Polsce osobami uważającymi, że demokracja ma się nad Wisłą dobrze, zarazem popierającymi państwo jako główne narzędzie kreujące nasze życie, to ludzie najstarsi, emeryci i renciści z niskim wykształceniem, zamieszkujący głównie prowincję, będące poza rynkiem pracy, a jednocześnie w swej zdecydowanej większości głosujące za PiS”. Tylko, że elektorat PiS jest lepiej wykształcony od tego PO (to się okazało kilka lat temu, gdy ujawniono podsumowanie danych o członkach partii Donalda Tuska). A generalnie Polacy wcale nie chcą darwinizmu i XIX wiecznego kapitalizmu.
Wykształcony ponad własną inteligencję (prawa autorskie: Jerzy Dobrowolski) prof. Markowski odkrył, że „w tej chwili w Polsce na wszystkich stanowiskach odpowiedzialnych za nasze dobro publiczne są tysiące analfabetów, nepotyków, których interesuje wyłącznie, co jest w promieniu ca 2 metry od nich”. A nie na uniwersytetach i pośród tzw. elit, które też w większości są publiczne? Przecież tych drugich prof. Markowski powinien lepiej znać i przenikliwiej opisywać, bo z nimi na co dzień obcuje.
Szczytowe dymienie czachy nastąpiło wtedy, gdy prof. Markowski rozgryzł (Nobel pewny, tylko z jakiej dziedziny) mechanizm nagradzania Polaków za granicą. Otóż „fakt, że na początku lat 80. Miłosz dostał nagrodę Nobla, a potem mądra, inteligentna Polka [Aneta Kręglicka] została Miss Świata, nie jest przypadkowy. (…) Wtedy wszyscy chcieli być Polakami i patrzyli w nas jak w obraz; w Wałęsę, ruch ‘Solidarność’. Dziś mamy tego dokładny negatyw, wszyscy są zirytowani rządem PiS, (…) bo myślą, że taka jest Polska i utożsamiają nas wszystkich z tą władzą”. A teraz najlepsze: „Bardzo żal mi [Roberta] Lewandowskiego, ale dziś Polacy w międzynarodowych konkursach nie wygrywają – ‘reprezentant’ kraju rządzonego przez PiS ma pod górkę”.
Pójdźmy tropem logiki Markowskiego: Lewandowski nie ma szans wygrać, bo rządzi PiS, ale Miłosz mógł, bo rządził pezetpeerowski aparatczyk marnej kategorii Józef Pińkowski oraz nadzorca aparatu bezpieczeństwa PRL Stanisław Kania. Z kolei Aneta Kręglicka została miss świata, bo prezydentem był Wojciech Jaruzelski. No to Olga Tokarczuk nie powinna dostać Nobla z literatury, bo rządziło w tym czasie PiS, a prezydentem był Andrzej Duda. No, chyba, że dostała z powodu wspaniałej opozycji. Jeśli to ostatnie, to Lewandowski tym bardziej powinien otrzymać Złotą Piłkę, bo opozycja jest jeszcze wspanialsza niż w październiku 2019 r., gdy ogłaszano Nobla dla Tokarczuk. I jak czacha ma nie dymić?
Ledwie przestała dymić czacha prof. Markowskiego, zaczęła ta Macieja Stuhra (i zapewne Tomasza Lisa, bo to w „Newsweeku”). Aktor jeszcze jako tako funkcjonuje, bo „nie ma takiej wyobraźni, która by podpowiedziała, że to może się źle skończyć”. Nie ma „ani gdy wchodzi na scenę i rzuca jakiś żart o rządzących, ani gdy decyduje się jechać z żoną na granicę, ani gdy z entuzjazmem rzuca się w wir zdjęć do filmu o konfliktach polsko-żydowskich”. Dopiero „słysząc po fakcie relacje o swojej rzekomej odwadze, myślę sobie: ‘Kurczę, w sumie to nie pomyślałem o tym jako o zagrożeniu’”. Jakiej „rzekomej” odwadze? To odwaga wręcz ekstremalna.
Podziw budzi to, że choć „zostały obudzone lęki, że ci drudzy chcą nam coś zabrać, że musimy się bronić, musimy być bardziej radykalni, mocniej okopać się na swoich pozycjach i w ten sposób wpadliśmy w okropną spiralę”, Maciej Stuhr trwa jako ta piramida Cheopsa. Mimo że „może mnie też kiedyś ktoś poderżnie gardło”. O, matko z córką! Nic to – jak mawiał Mały Rycerz, gdyż niezłomny Stuhr Maciej nie może „zaprzeczyć swoim ideałom”, „zaszyć się gdzieś”, „wyemigrować”, „zacząć się układać z władzą”, „zaprzeczyć swoim słowom i czynom”. Nigdy!
Występ Węglarczyka
Po dymieniu czachy dwóch wybitnych zadymiarzy brak już sił na odnotowanie występu Bartosza Węglarczyka (w Onecie), ale ten wybitny mędrzec nie może leżeć odłogiem. Powiada ów mędrzec, że „Europa ma więcej żołnierzy niż Rosja. Ma też więcej samolotów, armat, rakiet, okrętów, w tym lotniskowców, transporterów opancerzonych, moździerzy, karabinów, a także m.in. kuchni polowych. I co z tego, skoro poza rozmaitymi, niezwykle pożytecznymi pomysłami typu korpusy międzynarodowe czy siły szybkiego reagowania, Unia Europejska nie prowadzi żadnej wspólnej polityki obronnej”.
UE nie prowadzi realnie „wspólnej polityki obronnej”, gdyż poza Austrią, Cyprem, Finlandią, Irlandią, Maltą i Szwecją wszystkie pozostałe państwa członkowskie UE należą do NATO. I to NATO daje parasol całej UE, jakiego sama Unia nie byłaby w stanie sobie zapewnić, bo nie ma w niej USA, Kanady i Wielkiej Brytanii, i zbyt wielu jest w UE przyjaciół Rosji, z Niemcami na czele. A w NATO ta przyjaźń nie ma szans rozwinąć się w miłość, co w UE zdarza się nagminnie.
Powiada mędrzec Węglarczyk, że „Europa powinna być potężną siłą geopolityczną, z własnymi priorytetami w polityce bezpieczeństwa, ekonomicznej, a także np. praw człowieka”. Już widzimy to mocarstwo „praw człowieka” i jakie wrażenie robi to w Chinach, Rosji czy w Iranie. I gani prawicę, że ta twierdzi, iż „problemem Unii Europejskiej jest dziś zbytnie nagromadzenie władzy w rękach Brukseli, co prowadzi do kryzysu Unii, a w konsekwencji może - słyszymy m.in. od ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry - doprowadzić wręcz do fiaska europejskiego projektu, czyli do rozpadu UE”.
Władza w rękach brukselskiej klasy próżniaczej, poza europarlamentem nie wybieranej, oczywiście czyni z UE potęgę i demokrację nad demokracjami. A będzie jeszcze lepiej, gdy UE stanie się albo Związkiem Socjalistycznych Republik Europejskich, albo IV Rzeszą. A wtedy nie będzie „twierdzy Europa”, lecz konkurencyjność z „gigantami z kalifornijskiego Palo Alto i pekińskiego Zongguancun”. Jest tylko mały drobiazg, jedyną wspólną instytucją, konkurencyjną w światowej nauce jest CERN, choć on nie powstał jako unijny, lecz europejski po prostu. CERN ma osiągnięcia nie dzięki UE, tylko naukowcom. Bo z grantów naukowych i technologicznych UE niewiele wynika. Konkurencyjność i osiągniecia nie rodzą się w kołchozie, tym bardziej skupionym tylko na „postępie” kulturowym i obyczajowym.
Mędrzec Węglarczyk uważa, że „Europa powinna dążyć do większej jedności, bo bardziej zjednoczona Europa jest po prostu silniejsza”. W czym, jeśli kluczowe decyzje będą zapadać w Berlinie? Jakąż to wielką odwagą i pomysłowością wykazały się Niemcy podczas najważniejszych konfliktów ostatnich dekad? Raczej tchórzostwem i kunktatorstwem. Węglarczyk nie rozumie, że Europa nie będzie miała „więcej kart do zagrania w tej nowej Wielkiej Grze, im więcej władzy będzie miała Bruksela”. Bo czym jest Bruksela, poza tym, że będzie atrapą Berlina?
Węglarczykowi najmocniej dymi czacha, gdy zaklina, że „Europa przeżyje, jeśli będzie potęgą równą USA i Chinom, a i Rosja będzie nas wtedy szanować, bo Kreml zawsze szanuje silnych. Europa będzie potęgą, gdy będzie jedną Europą, a nie zlepkiem krajów ciągnących każdy w swoją stronę, które łączy tylko to, że z jednego kraju do drugiego można przejechać bez paszportu”. Nic z tych rzeczy. USA i Chiny są potęgami, gdyż wbrew pozorom są państwami narodowymi, i to z bardzo silnym poczuciem narodowej dumy i jedności. Niezależnie od tego, jak się formowały. UE chce czynnik narodowy zlikwidować albo stworzyć naród europejski, co jest nierealizowalnym idiotyzmem.
Trzy prezenty na św. Mikołaja od panów Markowskiego, Stuhra i Węglarczyka to trzy zgniłe jaja. I nie zmieni tego nawet świąteczny kontekst. A sami Mikołajowie mogliby przestać robić nam takie prezenty i zająć się własnymi problemami. Żadnej istotnej kwestii nie rozwiązał ktoś, kto niewiele rozumie albo rozumie na opak. Za rady dziękujemy. Nie skorzystamy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/576982-prezenty-markowskiego-stuhra-i-weglarczyka-to-zgnile-jaja