O tym, czy zająć się tym tematem - i w jaki sposób - długo rozmawialiśmy w redakcji. Od kiedy w przestrzeni publicznej pojawiły się informacje o dramacie Jarosława Gowina można było dostrzec dwie postawy: pierwsza polegała na tabloidalnym wyciąganiu intymnych szczegółów. Druga - przemilczaniu tematu.
Uznaliśmy, że obie są nie do przyjęcia. Rozumiemy i szanujemy granice prywatności. Karta choroby pozostaje zawsze kwestią prywatną. Ale też czy naprawdę godzimy się na sytuację w której dramatyczna sytuacja potężnego do niedawna, a wciąż wpływowego polityka, nagle staje się tematem tabu?
I to dlaczego? Bo jego współpracownicy uznali iż to może im zaszkodzić? Bo Jarosław Gowin skutecznie przeniósł się do obozu opozycji?
Nie sądzę, by sam sobie takich zasad życzył.
Do tego, jak podkreślił Marek Pyza,
Jego współpracownicy kolportują wersję, według której stan psychiczny szefa partii jest rzekomo efektem politycznych działań jego dzisiejszych oponentów. Taką narrację ukuto w ostatnich dniach.
Kto żąda milczenia? Ci sami, którzy nie wahają się przed roztrząsaniem rzekomego czy realnego homoseksualizmu osób po prawej stronie sceny publicznej. Którzy z dziką satysfakcją notują każdą prywatną porażkę czy komplikację osób związanych z obozem konserwatywnym, każde ich ludzkie potknięcie. Którzy nie byli w stanie uszanować żadnej żałoby, żadnego bólu.
I tak dalej.
Gdy przeczytacie Państwo tekst Marka Pyzy i Marcina Wikło dostrzeżecie, że żadne granice nie zostały przekroczone, że napisany jest ze zrozumieniem delikatności sprawy.
Ale ten temat musiał zostać podjęty.
Sytuacja w której ważny polityk najpierw wchodzi w spiralę odwracającą całkowicie miejsce swojego środowiska politycznego, następnie gra o najwyższe stawki wspólnie z opozycją, a potem w dramatyczny sposób wpada w potężne kłopoty nie jest sytuacją w której w wolnym kraju można zarządzić zbiorowe milczenie. Tym bardziej, że wszystko to się ze sobą łączy, a zdarzyło się w niecały rok. To jest klasyczna opowieść o niszczącej - gdy nie jest poddana samokontroli - naturze polityki i władzy.
Powtarzam: prywatność uszanowaliśmy, a na zasadę, że to salon decyduje o kim można napisać wszystko, a o kim należy milczeć, nigdy się nie zgodzimy. Tygodnik „Sieci” i portal wPolityce.pl były, są i będą gwarantami realnej wolności słowa w Polsce. Żadnych frontów nagonkowych czy milczeniowych nikt nigdy z nami nie zbuduje.
CZYTAJ TEŻ KOMENTARZ MARKA PYZY: Burza wokół „Dramatu Gowina”, czyli o czym pisać nie wolno. Dotykamy rzeczy zasadniczej: czy opinia publiczna ma prawo do informacji?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/576825-prywatnosc-uszanowalismy-opisywac-sprawe-mamy-prawo