„Jeśli będziemy dość stanowczy i podtrzymamy swoje stanowisko to oni również będą musieli przemyśleć swoje, czy chcą pójść tak daleko” - powiedział w „Poranku Wnet” prof. Zdzisław Krasnodębski, europoseł Prawa i Sprawiedliwości.
CZYTAJ TAKŻE:
Sojusz partii eurorealistycznych
W rozmowie z Radiem Wnet prof. Krasnodębski był pytany m.in. o sobotnie spotkanie liderów europejskich partii konserwatywnych i prawicowych. Czy oznacza ono utworzenie sojuszu partii eurorealistycznych? Jak ocenił europoseł, na tym etapie jest jeszcze za wcześnie, aby mówić o sojuszu.
Jestem przekonany, że dojdzie do tego, ale jeszcze nie teraz. Żeby do tego sojuszu doszło, potrzeba czasu. Zbliżamy się do siebie, poznajemy się nawzajem, budujemy zaufanie
— wyjaśnił.
Jak dodał, informacje o utworzeniu frakcji z Viktorem Orbanem, Marine Le Pen czy Mateo Salvinim, to nawet nie „przeciek”, ale „fałszywa informacja”.
Była wspólna deklaracja, oświadczenia przywódców innych partii, że byłoby dobrze, aby taka grupa powstała, mówił o tym premier Orban, przewodniczący Salvini, Marine Le Pen. Ale w polityce nigdy nie jest tak, że można po prostu zsumować wszystkie głosy. Trzeba innych przekonać, jedni chcą, inni nie chcą, jedni chcą z tymi, a z innymi nie i tak dalej. Te dwie partie włoskie, ta z która współpracujemy w ramach EKR, nie bardzo chce teraz wdawać się w sojusze z Ligą. Są to partie, które wiele łączy pod względem ideowym, ale rywalizują politycznie. Bardzo często partie, które są do siebie zbliżone rywalizują o ten sam elektorat
— wyjaśnił.
Prof. Krasnodębski wskazał, że EKR jest grupą polityczną, która odbiega nieco od mainstreamu PE, tzw. frakcji proeuropejskich, a jednak bardzo często jest postrzegana inaczej niż ID, w której znajduje się większość partii, które wymienia się w kontekście rzekomego sojuszu.
Kiedy pojawiły się informacje, że będziemy ewentualnie współpracować np. z Salvinim, to mówiono, że będziemy tworzyć „frakcję Putina”. Ale EPP też nie wykluczała wcale przyjęcia Salviniego, ale ich nie nazywano „partią Putina” czy prawicowo-nacjonalistyczną, skrajną partią, populistami czy faszystami
— ocenił.
Jeżeli chodzi o „sojuszników Putina”, to niemieckiej SPD, która teraz będzie współtworzyć rząd niemiecki, naprawdę nikt nie przebije
— podkreślił.
Konkluzja będzie, ideowa. Natomiast jeszcze dziś będzie konferencja ekspercka, oddzielna zupełnie, ale jest równoległym zadaniem, organizowana przez polską delegację EKR, aby tworzyć w bardziej szczegółowy sposób taką odrębną wizję Europy, jak również - aby pokazać, jak na gruncie obowiązujących traktatów można i trzeba bronić kompetencji państw członkowskich UE
— wskazał rozmówca Radia Wnet.
Umowa koalicyjna przyszłego rządu Niemiec
Prowadzący zapytał też o tendencje do federalizacji UE zawarte w umowie koalicyjnej przyszłego rządu Niemiec.
Dążenie do federalizacji jest wprost zapisane w umowie koalicyjnej. Tam mówi się o federalnym państwie europejskim. W poprzedniej koalicji tak wyraźnie tego nie stawiano, mimo że w CDU/CSU też były takie tendencje federalizujące. Mówi się o suwerennej Europie, przejmując ten język francuskiego prezydenta, odejście od zasady jednomyślności na rzecz głosowania większościowego, inicjatywie ustawodawczej. Gdyby to zostało zrealizowane, to rzeczywiście oznaczałoby koniec suwerennego państwa polskiego i wszelkich innych, ale nie wiem czy Niemcy w ogóle kiedykolwiek dopuszczą do siebie taką myśl, że Unia mogłaby mieć inną politykę niż ta, którą oni uważają za słuszną
— odpowiedział prof. Krasnodębski.
Myślę, że ten rząd nie będzie zbyt stabilny. Niemcy są dosyć karnym narodem, rzadko się buntują, ale już teraz, ponieważ po raz pierwszy opozycja rzeczywiście będzie bardzo silna, w kryzysie i uszkodzona, więc część mainstreamowych mediów będzie krytykowała ten rząd. Myślę więc, że raczej nie zostanie to wcielone
— dodał.
Decyzja rzecznika TSUE
Odnosząc się do decyzji rzecznika TSUE w sprawie skarg Polski i Węgier i nieskrywanej radości części europejskich polityków, takich jak Guy Verhofstadt, Krasnodębski powiedział:
Chciałbym, żeby praworządność została wcielona w Belgii albo w Niemczech według takich zasad, które usiłują wcielić w Polsce
Coś się zmieniło w mediach niemieckich, bo wczoraj ukazał się ciekawy artykuł niemieckiego sędziego pod tytułem „Czy u nas jest lepiej niż w Polsce”, gdzie przytacza się parę argumentów używanych przez nas
— dodał.
Na uwagę dziennikarza, że Niemcom nikt pieniędzy nie odbierze, europoseł odpowiedział, że „ten, kto daje, może też odebrać”, jednak w tym przypadku mówimy o pieniądzach, które gwarantuje również Polska.
I jeśli wycofamy się z gwarantowania tego, to myślę, że cały ten piękny Europejski Fundusz Odbudowy przestanie istnieć
— wskazał.
Myślę, że wiele osób bardzo się zastanawia w Brukseli, w KE. Jeżeli my będziemy dosyć stanowczy i podtrzymamy stanowisko, to oni również będą zmuszeni przemyśleć swoje, czy rzeczywiście chcą pójść aż tak daleko i na końcu rozpocząć na nowo całą tę procedurę. To nie są jakieś pieniądze, tylko UE na rynkach finansowych w imieniu 27 państw miała zaciągnąć kredyt. Jeżeli my nie dostaniemy tych pieniędzy, to powiemy: bardzo nam przykro, nie możemy realizować celów klimatycznych, cyfrowych, Unia nie osiągnie swoich celów, powiemy więc, że nie ma pieniędzy, nie ma gwarancji
— dodał prof. Zdzisław Krasnodębski.
Nawet nie bylibyśmy w stanie zrealizować np. niskoemisyjnej gospodarki. Inne gospodarki dostają środki, a my nie, to nawet przy najszczerszych chęciach nie będziemy mogli przeprowadzić tego, co zakłada UE. Co więcej, tak jak powiedziałem, bez naszych gwarancji cały ten układ przestanie istnieć. A my nie mamy zamiaru wychodzić z Unii, chcemy twardo realizować w niej cele
— podsumował.
aja/Radio Wnet
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/576623-spor-o-praworzadnosc-prof-krasnodebski-wskazuje-na-zachod