Wczorajsze „Fakty” (02.12.2021) przygotowały materiał o tym, że Sejm - w pierwszym czytaniu - odrzucił obywatelski projekt ustawy o całkowitym zakazie aborcji. Znów grano śmiercią pani Izy, nie patrząc na fakty.
W materiale „Faktów” szczegółowo i z namaszczeniem omawiano zapisy projektu, który nie był ani poselski, ani rządowy, a pod obrady wszedł tylko dlatego, że zebrał podpisy ponad 100 tys. obywateli. A Prawo i Sprawiedliwość przed wyborami zapowiadało, że przyjrzy się każdemu projektowi obywatelskiemu.
Bardzo wyraźnie podkreślaliśmy w poprzedniej kadencji, że PO i PSL lekceważyła ludzi, nie chcąc prowadzić debaty np. nad sprawami dotyczącymi wieku emerytalnego
— tak już w 2016 Beata Szydło tłumaczyła, dlaczego PiS już wtedy dopuściło pod obrady i odrzuciło jeden z projektów obywatelskich dotyczących aborcji.
Wiele tygodni temu marszałek Terlecki zapowiedział, że nowy obywatelski projekt będzie odrzucony jeszcze w pierwszym czytaniu, mówił o tym także Jarosław Kaczyński. Jednak „Faktom” nie przeszkadzało to w straszeniu zapisami obywatelskiego projektu, karami do 25 lat pozbawienia wolności, ani w pokazywaniu manifestacji pani Lempart spod Sejmu. Jednak całkiem kuriozalny był fragment, w którym nawiązano do niedawnej, tragicznej śmierci młodej matki z Pszczyny.
Ta debata odbyła się w cieniu śmierci tej młodej kobiety
— podprowadza setkę posłanki Lewicy reporter.
Umarła trzydziestoletnia Iza z Pszczyny
— to posłanka z mównicy sejmowej.
I dalej reporter:
Której lekarze, mimo zagrożenia życia nie usunęli uszkodzonego płodu. Brak decyzji mógł być efektem zaostrzenia prawa aborcyjnego przez Trybunał Julii Przyłębskiej.
I niestety w materiale ani słowa o tym, że TK nie zmienił przesłanki pozwalającej na aborcję w sytuacji zagrożenia życia matki. Ani słowa o tym, że kontrola Narodowego Funduszu Zdrowia w Szpitalu Powiatowym w Pszczynie potwierdziła rażące nieprawidłowości w organizacji, sposobie realizacji i w jakości świadczeń udzielonych pacjentce, a NFZ nałożył na placówkę karę w wysokości blisko 650 tys. zł. Nic o tym, że zachowanie lekarzy nie spełniało kryterium należytej staranności oraz nie zapewniało standardu bezpieczeństwa zmarłej pacjentki. Nic o tym, że kontrolerzy ustalili, że podjęcie decyzji o rozwiązaniu ciąży nastąpiło zbyt późno, tym samym personel nie reagował adekwatnie do objawów klinicznych pacjentki wskazujących na rozwijający się wstrząs septyczny. Stwierdzono również m.in. brak stałego monitorowania stanu pacjentki oraz zlecenia koniecznych dodatkowych badań kontrolnych. Przecież to m.in. z esemesów zmarłej kobiety, ujawnionych przez TVN 24 i relacji anonimowej pacjentki, która była z nią na sali wynikało, że lekarze nie ratowali życia kobiety, choć zdawali sobie sprawę z jego zagrożenia.
W materiale nie było ani słowa o tym, że na szpital nie pierwszy raz jest nakładana kara i nie nie po raz pierwszy jest on przedmiotem zainteresowania mediów. Był już na czołówkach gazet i portali w 2017 roku, po miażdżącej kontroli NIK i w 2018 roku po śmierci bezdomnego mężczyzny. W styczniu 2017 r. m.in. „Wyborcza” donosiła, że NFZ nałożył na szpital ponad milion złotych kary.
Kontrole wykazały, że warunki leczenia w Pszczynie są tragiczne. Lista uchybień jest długa. W szpitalu nie ma drogi ewakuacyjnej na wypadek pożaru. Na oddziale intensywnej terapii przyłącza tlenu okazały się atrapą. Pacjenci zostali stłoczeni na niższych piętrach, bo wyższe z oszczędności wyłączono z użytku. Zwłoki zmarłych na jednym z oddziałów zamykano w brudowniku. Windy były wiecznie popsute. W laboratorium używano przeterminowanych odczynników. Na położniczej izbie przyjęć kobiety do porodu zamiast położnej przyjmował ratownik medyczny. Na dyżurach brakowało lekarzy i pielęgniarek, nawet na intensywnej terapii i patologii noworodka. Kary nakładane przez NFZ po kolejnych kontrolach nic nie pomogły. Szpital na ogół nie stosował zaleceń pokontrolnych
— pisała „Wyborcza”.
W styczniu 2018 r. w szpitalu w Pszczynie zmarł bezdomny mężczyzna. Trafił do placówki wyziębiony, a pracownicy izby przyjęć umieścili go bocznej w salce. Mężczyzna przez 27 godzin leżał na podłodze bez żadnej opieki. Zajęto się nim dopiero następnego dnia, po interwencji policji. Bezdomny był już w stanie krytycznym i po kilkunastu godzinach zmarł. W kwietniu 2018 r. „Wyborcza” informowała, że szpital w Pszczynie stracił kontrakt z Narodowym Funduszem Zdrowia, bo „panujące tam warunki zagrażały bezpieczeństwu i życiu chorych”. Nakładane wcześniej wysokie kary nie pomagały.
Wygląda na to, że na dramatyczny los pani Izy wpłynęło nie tyle prawo ile interpretacja tego prawa dokonana przez dyrektora i personel szpitala, a wyrok TK stał się idealną zasłoną dymną dla zaniedbań lekarzy.
Zdaniem rodziny i moim przyczyną śmierci pani Izabeli były błędy medyczne: kobiecie w 22. tygodniu ciąży nie udzielono pomocy medycznej w takim czasie, aby zapobiec wstrząsowi septycznemu i uratować życie matki. Wiele jednak wskazuje na to, że obok względów medycznych lekarz, podejmując decyzje lecznicze, kierował się także swoim rozumieniem obowiązujących przesłanek dotyczących dopuszczalności terminacji ciąży
— mówiła dziennikowi „Fakt” pełnomocnik rodziny mec. Jolanta Budzowska.
Te wszystkie okoliczności w materiale „Faktów” zamknięto w jednym zdaniu:
Brak decyzji mógł być efektem zaostrzenia prawa aborcyjnego przez Trybunał Julii Przyłębskiej.
Tak wyglądają fakty i „Fakty”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/576575-fakty-z-dala-od-faktow-znow-graja-smiercia-pani-izy