Do napisania tych kilku słów skłoniła mnie nad wyraz duża liczba wpisów internetowych, których autorzy domagają się ukarania Marty Lempart za jej wyczyny, a szczególnie za wczorajsze słowa o żołnierzach i funkcjonariuszach Straży Granicznej. Prawdę mówiąc, jestem niechętny pisaniu o Marcie Lempart z prostego powodu. Każda wzmianka o jej nawet najbardziej oburzających zachowaniach w jakimś drobnym stopniu działa na jej korzyść.
Casus Jachiry
Również publiczne potępianie w mediach propagowanego przez nią języka, wystawiającego jej jako człowiekowi, a przede wszystkim kobiecie, najgorszą opinię, przynosi pożądany przez nią efekt. Jej postać staje się bohaterką mediów, nawet jeśli przedstawiają one jej obrzydliwy społecznie i politycznie wizerunek. O to jej właśnie chodzi, aby o niej mówić i pisać. Patologiczny przypadek przypominający model postępowania Klaudii Jachiry.
Tyle, że ta ostatnia gra na nieco innych instrumentach niż Marta Lempart. Nie wprowadza do swojego asortymentu środków prymitywnych, sięgających kulturowego dna – odstręczających wulgaryzmów. Ale u obydwu pań dominującą strategią ich działań jest prowokacja. Zarówno liderki Strajku Kobiet jak i posłanki z Bożej łaski. Nawiasem mówiąc, Grzegorz Schetyna za wydobywanie z czeluści największego bagna kandydatów na tworzone przez siebie listy powinien smażyć się w piekle dopóki starczy drzewa na podpałkę i smoły w kotle.
Obydwie są dostatecznie przebiegłe, żeby zdawać sobie sprawę, iż w normalnym dyskursie publicznym , nigdy by nie wyszły poza opłotki marginesu społecznego. Po jakimś czasie prób i błędów zorientowały się, że prowokacja jest przynajmniej na tyle chwytliwym towarem, że zaczyna przynosić rozgłos. I staje się skutecznym narzędziem do uzyskania rozpoznawalności. Do utrzymywania się na powierzchni życia publicznego. W osiągnięciu tego satysfakcjonującego obydwie te kobiety rezultatu nie przeszkadza fakt, że i w jednym i drugim przypadku, ich prowokacje nie wybiegają ponad poziom niewymyślnego kiczu.
Aby skończyć ten wątek, dopowiem tylko rzecz powszechnie znaną. Tego typu prostackie postaci chętnie wykorzystywane są przez polityków jako poręczne narzędzia do osłabiania swoich politycznych przeciwników. Mają więc dla polityków swoją cenę. Potwierdzeniem tej prawdy było przejęcie przed kilkoma miesiącami Marty Lempart w Brukseli przez Donalda i uznanie przez niego szefowej Strajku Kobiet jako ważnego elementu opozycji politycznej w Polsce. A obecnie lansowanie jej jako kandydatki do tytułu Warszawianki Roku. Słyszysz Boże i nie grzmisz?!
Skandaliczne obelgi
Wczoraj Marta Lempart urządziła przed Sejmem tani spektakl objazdowego cyrku pod szyldem Strajk Kobiet, w którym ta cwana feministka – o niewątpliwie patologicznych skłonnościach osobowościowych – świadomie i specjalnie, czy jak się mówi, z premedytacją, brutalnie uderzyła w Straż Graniczną i żołnierzy broniących granicy polsko-białoruskiej, nazywając ich mordercami. Pośrednio podeptała jedno z najbardziej czułych aktualnie dla większości Polaków uczuć. Próbowała w typowy dla siebie sposób zniszczyć uznanie i sympatię Polaków do środowiska zasługującego na szacunek i aprobatę. Jednocześnie wykrzykiwała, że oczekuje na jej słowa reakcji prokuratury i sądu.
Jej impertynencja, polegająca na wezwaniu prokuratury i sądu do działania nie była dziełem przypadku. Na niczym tak bardzo obecnie jej nie zależy, jak na sprowokowaniu władz do podjęcia przeciwko niej kroków prawnych. Zdaje sobie coraz bardziej sprawę, że dni jej glorii i chwały minęły. Na każdą kolejną jej akcję, która ma wstrząsnąć Polską, a PiS pozbawić władzy, zjawia się coraz mniej zwolenników jej pomysłów. Strajk Kobiet więdnie w oczach. Do wiosny jej organizację może spotkać los KOD. Rozpaczliwie więc szuka ratunku. Dostrzegła go w obrazach, kiedy będzie zakuta w kajdanki prowadzona w eskorcie policji i dziesiątek kamer telewizyjnych na przesłuchanie do prokuratury. W wcześniej miesiącami demonstracyjnie będzie ignorowała normalne wezwania na przesłuchanie. Taki ma zapewne plan.
Lepiej więc niech swoim pospolitym, nieokrzesanym i chamskim zachowaniem sama zniechęci do siebie. A tymi, którzy przy niej zostaną nie warto się będzie przejmować, bo będą to jedynie jej klony na wymarciu. Powodzenia życzę też tym politykom, którzy chcą, by grała w ich drużynie. Jakby nie widzieli, że ich niedawny idol traci głos.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/576515-wiednie-lempart-slabnie-jej-glos-niczym-krzyk-rozpaczy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.