Ciężkie terminy przyszły na Europejczyków. Niemcy wyłożyły karty na stół i chcą budowy IV Rzeszy. My na to nie pozwolimy.
tak według redaktora Wojciecha Szackiego miał powiedzieć Jarosław Kaczyński na posiedzeniu Klubu PiS. Salonowcy w spazmach - że jak tak wolno, że nieprawda, że fanatyzm. W rytualnych potępieniach PiS mówi się jeszcze o antyniemieckiej fobii, a wśród piśmiennych komentatorów przypomina się Gomułkę, który na retoryce antyniemieckiej budował część legitymizacji PRL.
Intelektualne trociny Salonu
Nie warto jednak tak od razu wyszydzać publicystów i polityków, którzy oburzają się na określenie „IV Rzesza”. Pamiętajmy, że dyskurs III RP został sformułowany przez czytelników „Gazety Wyborczej” czy tygodnika „Polityka”, które bardzo wiele terminów spłaszczały a czasem nawet patroszyły, by wypełnić intelektualnymi trocinami.
Szacki, Wroński czy Tusk mogą przecież nie wiedzieć, że rzesza niemiecka ma tradycję dłuższą i głębszą nić jej hitlerowska odsłona. Mogli nie zauważyć tej rzymskiej cyferki „III” w pismach nazistów, a jeśli zauważyli, mogli nie wiedzieć, że przed trójeczką była jeszcze dwójka i jedynka. Mogą nie wiedzieć, że termin „rzesza” dotyczy formuły państwa uniwersalnego, które wyjdzie poza plemienne, etniczne i narodowe granice, by zaprowadzić porządek na kontynencie. I Rzesza przetrwała blisko milenium (962-1806), II Rzesza mniej niż pół wieku (1871-1918), a trzecia niewiele ponad dekadę. Każda z tych „rzeszy” swoją wizję imperium uniwersalnego zasadzała na zupełnie innej strukturze i ideologii, na innym trybie zarządzania, ale miała jednego wspólnego ducha - jednoczenie Europy pod przewodnictwem stołecznego ośrodka władzy, zlokalizowanego w sercu germańskiej kultury.
Różne rzesze
Święte Cesarstwo Rzymskie Narodu Niemieckiego miało nawet krótki wyjątek od tej reguły, gdy Otton III postanowił z imperium zbudować coś na kształt republiki, w której Francja, Italia i Germania na równych warunkach dokooptują Słowiańszczyznę pod przewodnictwem państwa Piastów, czego punktem kulminacyjnym był Zjazd Gnieźnieński w 1000 roku. Cesarz jednak zmarł w 1002 roku i Rzesza powróciła w typowe koleiny. I Rzesza była próbą rekonstrukcji Cesarstwa Rzymskiego z odnowionym duchem chrześcijaństwa, ale okazało się, że cesarstwo ma kłaść u swych stóp peryferie, a chrześcijaństwo ma więc wymiar cezaropapistowski, a więc i papież miał się dostosować, nawet w aspektach teologicznych. I Rzesza przez setki lat ulegała atrofii, po każdej próbie konsolidacji rozbijała się coraz bardziej, wreszcie po panowaniu świetnego Karola V Habsburga (będącego jednocześnie królem Hiszpanii u szczytu potęgi) doszło do kompromisu - zasady sukcesji ułożono na korzyść dynastii z Wiednia, ale kosztem uszczuplenia władzy centralnej. Wojna trzydziestoletnia (1618-1648) zakończyła się uznaniem, że właściwie każde państwo Rzeszy może sobie prowadzić niezależną politykę, a cesarz stawał się bardziej symbolem niż faktycznym sprawcą polityki całości wspólnoty. W XVIII wieku peryferia Cesarstwa (Prusy) pobiły nawet centrum Cesarstwa (Austrię), co zrodziło tendencje do budowy dwóch równoległych imperiów - jednego ze stolicą w Berlinie, a drugiego, po staremu, w Wiedniu. Napoleon Bonaparte dobił tę karykaturę Starożytnego Rzymu, przez co Franciszek I wymyślił sobie cesarstwo austriackie, bo szkoda mu było po 400 latach dawać się degradować do tytułu jedynie królewskiego.
II Rzesza jest już bardziej znana (choć nie absolwentom Instytutu Michnikizmu-Geremkizmu im. Leszka Balcerowicza), bo ustanowił jej znany nam kanclerz Otto von Bismarck, na zasadzie już stricte homogenicznej struktury państwowej zwanej Cesarstwem Niemieckim. Hohenzollernowie pruscy zorganizowali imperium na zasadzie wielkogermanńskiej, pruskiej dominacji z jasno wytyczoną doktryną - Europę Środkową pacyfikować, Austrię traktować jak młodszego partnera, a z rosyjskim niedźwiedziem grać ostrożnie. W zakresie polityki wewnętrznej kultura germańska, niemiecka, miała być czynnikiem unifikującym ludność w duchu lojalności do II Rzeszy - stąd ten problem z cholernymi Polakami. Poczucie wyższości Niemców miało nawet swoje psychopatyczne wymiary, bo poza rozwojem filozofii, prawa i przemysłu, elity uznawały swoją biologiczną substancję narodową za bardziej żywotną i odporną, a w kalkulacjach na temat pokonania Francji i Wielkiej Brytanii na froncie zachodnim I wojny światowej pomyśleli nawet i tak, że skoro niemieckie matki mają więcej synów niż francuskie matki, to w ostatecznym bilansie straty bitewne jeden do jednego wyjdzie im na plus.
O III Rzeszy nie warto tu pisać, bo znają ją nawet inteligenci z Czerskiej i Wiertniczej.
Rzesza to idea uniwersalistyczna
Dość wspomnieć, że określenie „rzesza” oznacza po prostu ideę, w której państwo niemieckie rozciąga swoje wpływy poza granice narodowe. I Rzesza robiła to głównie przez ideę spadkobiercy Rzymu i feudalną hierarchię, II Rzesza przez wewnętrzną spójność i skoordynowanie polityki zagranicznej, III Rzesza przez totalitaryzm i armię, a IV ma w planach ekspansję ekonomiczną i instytucjonalną (TSUE, KE) z quasiideologią ekologizmu czy tzw. „praworządności”.
Rzesza jest projektem politycznym opartym o postawienie Niemiec w centrum europejskiej polityki, a nie duchem krzykliwego bruneta z kwadratowym wąsikiem.
Po komentatorach mainstreamu można się jednak tej niezawinionej ignorancji spodziewać, bo mieli oni kiepskich nauczycieli i takie epizody niewiedzy są u nich dość typowe. Mylą na przykład przypadki szmalcownictwa (co zdarzało się i w Polsce) z instytucjonalnym wspieraniem Holokaustu (co się w Polsce nie zdarzało), gdy oceniają zjawiska antysemickie w PRL to utożsamiają Gomułkę i Moczarowców z całym narodem, a także przypisują każdą krytykę Niemiec postgomułkowskim fobiom, bo nie znają pięciuset lat polskiej myśli politycznej, w której przecież krytyka zachodniego sąsiada była ważnym punktem odniesienia.
Jarosław Kaczyński powinien powołać osobistego rzecznika prasowego, który by tłumaczył różne konteksty literackie i historyczne na język prosty, jednoznaczny, łopatologiczny - tak by rzeczy oczywiste nie wydawały się naszym elitom tak szokujące.
ZOBACZ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/576397-w-obronie-tych-ktorzy-nie-rozumieja-terminu-iv-rzesza