Sprawa działalności spółki Łukasza Mejzy, Vinci NeoClinic, która oferowała leczenie wielu ciężkich chorób eksperymentalną terapią pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi, stała się ostatnio tematem debaty publicznej. Politycy partii rządzącej podkreślają, że jeśli zarzuty się potwierdzą, zostaną wyciągnięte konsekwencje wobec wiceministra sportu. Portal wPolityce.pl zadał pytania w całej sprawie Tomaszowi Guzowskiemu - współtwórcy spółki Vinci NeoClinic, który - jak twierdzi - został wyleczony przy pomocy wspomnianej terapii. Poniżej prezentujemy odpowiedzi, jakie Tomasz Guzowski odesłał na nasze pytania.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Zgodnie z tym, co mówi Łukasz Mejza, jest pan osobą, która została wyleczona pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi. Z informacji medialnych wynika, że mowa o audrenoleukodystrofii. Jak doszło do tego, że zdecydował pan się skorzystać z tego typu leczenia?
Adrenoleukodystrofia to choroba nieuleczalna, polegająca na stopniowym niszczeniu neuronów w organizmie. Przed podjęciem leczenia komórkami macierzystymi byłem już na etapie, w którym nie mogłem chodzić ani samodzielnie zaspokajać swoich potrzeb życiowych. Sytuacja była już tak tragiczna, że lekarze w Polsce radzili mi, żebym powoli zaczął porządkować swoje sprawy i przygotowywać się na pożegnanie z bliskimi. Nie było żadnej możliwości podjęcia leczenia w Polsce. Dowiedziałem się wtedy o leczeniu komórkami macierzystymi za granicą i pomimo tego, że polscy lekarze byli bardzo sceptycznie nastawieni do tej metody postanowiłem chwycić się tej ostatniej szansy i udać do kliniki w Meksyku na terapię. Udało mi się zorganizować ten wyjazd i zebrać na niego środki przede wszystkim dzięki wsparciu swoich bliskich oraz innych ludzi dobrej woli. Mając takie doświadczenia sam postanowiłem wspierać także innych chorych, którzy byli w ciężkiej sytuacji. Jestem zdegustowany tym, co teraz o naszej działalności piszę się i mówi w niektórych mediach. Tym, że moja historia wykorzystywana jest do walki politycznej. Chcieliśmy pomagać innym, a oskarżani jesteśmy o żerowanie na nadziei chorych.
Jak zmieniło się pana funkcjonowanie po skorzystaniu z tego leczenia?
Jak Pan widzi, przede wszystkim nadal żyje. Leczenie zdecydowanie powstrzymało postępowanie choroby. Po powrocie z kliniki ustąpiły najbardziej uciążliwe dolegliwości, które utrudniały mi normalne funkcjonowanie. Wstydliwe problemy, o których ciężko mi jest mówić publicznie. Stan mojego zdrowia poprawił się na tyle, że byłem w stanie zamienić wózek inwalidzki na kule i teraz jestem w stanie przynajmniej przespacerować się po własnym domu. Leczenie było dla mnie prawdziwym przełomem. Naprawdę czułem się tak, jakby ktoś podarował mi nowe życie.
W jakich okolicznościach poznał pan Łukasza Mejzę?
Łukasza miałem okazję poznać kilka lat temu przez wspólnego znajomego.
Jak doszło do tego, że zdecydował się pan z Łukaszem Mejzą powołać spółkę Vinci NeoClinic Sp. z.o o.?
Po powrocie z terapii miałem okazję rozmawiać z Łukaszem. Był pod wrażeniem tego jak bardzo poprawił się mój stan zdrowia. Opowiedziałem mu dokładnie o tym jak wyglądało moje leczenie i w jaki sposób udało mi się na nie trafić. Wspólnie uznaliśmy, że skoro terapia może spowodować tak dużą poprawę stanu zdrowia to trzeba szerzej poinformować o niej także innych chorych, którzy znajdują się w sytuacji bez wyjścia. Zdecydowaliśmy się powołać spółkę, która będzie oferować wsparcie wyjazdów na leczenie do zagranicznych placówek. Zacząłem kontaktować się z chorymi i opowiadać o tym, jak wyglądało moje leczenie i jak przebiegał sam wyjazd. Nasza wspólna działalność nie trwała długo. Po konsultacjach z lekarzami, którzy zwracali uwagę na kontrowersje związane z tego rodzaju terapią Łukasz zdecydował się na wycofanie z tej działalności. Nasze drogi się wówczas rozeszły.
Czy przed rozpoczęciem działalności konsultował pan z jakimiś lekarzami kwestię skuteczności leczenia pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi? Jeśli tak, proszę opowiedzieć coś więcej na ten temat.
Miałem okazję wielokrotnie konsultować się z różnymi lekarzami w tej sprawie. Zarówno przed samym wyjazdem na leczenie jak i po powrocie z niego. Jak już mówiłem leczenie komórkami macierzystymi budziło sceptycyzm lekarzy. Nie wygasł on nawet po tym jak wróciłem z terapii, a mój stan zdrowia był dużo lepszy niż wcześniej. W pewnym sensie nie dziwie się takiej postawie, to nowa, innowatorska i wciąż jeszcze słabo zbadana metoda leczenia. Byłem jednak w sytuacji, w której nie było już innej drogi, dlatego musiałem spróbować. Jak widać się udało. Dlatego też, niezależnie od sceptycyzmu lekarzy zdecydowałem się informować o tego rodzaju terapii także innych chorych. Z nadzieję, że może przynieść poprawę także im.
W ulotce Państwa kliniki, która pojawiła się w mediach, znajduje się następująca informacja: „Spis chorób neurologicznych leczonych innowacyjną terapią Vinci Neo Clinic: autyzm, ataksja, audrenoleukodystrofia, udar mózgu, choroba Alzheimera, choroba Parkinsona, stwardnienie rozsiane, dystrofia mięśniowa, odbudowa układu nerwowego, choroba Canavana, rdzeniowy zanik mięśni”. Na jakiej podstawie twierdzili Państwo, że ta metoda leczy te wszystkie choroby (oprócz audrenoleukodystrofii, bo tutaj jak rozumiem argumentem jest pana przypadek)?
Poprawka. My nie mieliśmy kliniki. Założenie było takie, aby pomagać w organizacji wyjazdów na leczenie i zabiegi, które są trudno dostępne albo drogie w Polsce, a skutecznie mogą być świadczone za granicą. Co do pytania, to leczenie pluripotencjalnymi komórkami macierzystymi jest nowatorską terapią, znajdującą się obecnie jeszcze w fazie badań. Dokładne granice i jej zastosowania nie są jeszcze znane. Z informacji jakie udało mi się zebrać jeszcze przed moim wyjazdem do kliniki wynikało, że terapia komórkami macierzystymi może być zastosowana w przypadku różnych ciężkich i nieuleczalnych tradycyjnymi metodami schorzeń neurologicznych, m. in. w przypadku mojej choroby czyli audrenoleukodystrofii. W tym zakresie o skuteczność terapii miałem okazję przekonać się sam. Będąc już na miejscu widziałem jednak także pacjentów, którzy leczeni byli na inne choroby neurologiczne. Rozmawiałem też o zakresie zastosowania terapii z lekarzami zatrudnionymi w klinice. Dobre i widoczne pozytywne efekty leczenia występowały nie tylko w przypadku moim i mojego schorzenia, ale także przy innych chorobach. Ponadto, chciałbym dodać, że cieszę się, że Pan Redaktor pozwolił mi swobodnie i rzeczowo przedstawić moje stanowisko w tej całej sprawie. Dotychczas moje własne zdanie wybrzmiało tylko w postaci wyrwanych z kontekstu wypowiedzi przytoczonych w jednym z tekstów opublikowanych na portalu Wirtualna Polska. Z mediami miałem do czynienia tylko przy okazji organizowanej na moje leczenie zbiórki. Z czasem dotarło do mnie, że artykuł jest pisany pod tezę i wywarto na mnie presję. W pewnym momencie nawet napisałem prośbę o wycofanie autoryzacji. Żałuję niektórych słów. Bałem się konsekwencji, a przecież działałem w dobrej wierze, chcąc pomagać ludziom.
AS
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/576328-tylko-u-nas-wspolpracownik-mejzy-dzialalem-w-dobrej-wierze