Prof. Środa to pierwszorzędna oportunistka i koniunkturalistka w świecie, gdzie „bunt” jest bardzo hołubionym i nagradzanym paradygmatem.
Prof. Magdalena Środa (a jakże, w „Gazecie Wyborczej”) postanowiła uderzyć w Pierwszą Damę, Agatę Kornhauser–Dudę fantazjując, że jest „wzorem posłuszeństwa wobec autorytarnej władzy i ‘wyższych’ racji politycznych”. To byłoby pół biedy, ale za tym idzie prawdziwa zbrodnia, czyli lojalność wobec męża, tak się składa, że prezydenta RP. Z czego by wynikało, że np. (zapewne bliska Środzie) Jolanta Kwaśniewska lojalna nie była, bo u Środy nie występuje jako szwarccharakter. W każdym razie „pani od etyki” apeluje: „nie bądź jak Agata Duda!”. Nie mówi też jednak: „bądź jak Magdalena Środa”, zapewne wiedząc, żeby byłoby to wołanie na puszczy, bo chyba nawet nagroda miliona złotych nie przekonałaby nikogo, żeby być.
Gdyby jeszcze ktoś nie wiedział, to Magdalena Środa jest buntowniczką. Szczyt jej buntowniczej kariery przypadł na lata 2004-2005, gdy w gabinecie Marka Belki była Pełnomocnikiem Rządu ds. Równego Statusu Kobiet i Mężczyzn. Jak wiadomo, każdy buntownik potwierdza swoją buntowniczość zasiadając w rządzie. Podobnie jak każdy buntownik robi karierę akademicką wedle przebrzydłych, hierarchicznych, a często mizoginicznych standardów sięgających średniowiecza. Środa ma to za sobą, więc jest buntowniczką pełną gębą.
W ministrowaniu „pani od etyki” jest niestety pewna koszmarna skamielina, niegodna buntowniczki. Funkcja, jaką sprawowała zakładała podział tylko na kobiety i mężczyzn, a to przecież straszne. Wszak nowoczesna „nałka” odkryła, że istnieje bezmiar płci pośrednich, a nawet bezpłciowych i antypłciowych. Jak można było reprezentować tylko dinozaury i dicynodonty (właściwie chyba dicynodontki)? No, jak?
Pani od dinozaurów i dicynodontów zachęca do buntowania się, gdyż „władza idzie jak taran, niszczy prawa kobiet, niszczy demokrację, niszczy życie (na granicy), niszczy nadzieję”. Wygląda na to, że faceci wyginęli jak dinozaury (dicynodonty zresztą też), skoro władza nie niszczy ich praw, a tylko prawa kobiet. Z tym się zapewne wiąże dzieworództwo, ale nie brnijmy w to, bo to zbyt osobiste. O niszczeniu życia (w tym nienarodzonego) pani Środa raczej powinna milczeć.
Trzeba się buntować, gdyż „bunt jest wyrazem opinii, oceny, własnego zdania”. A wydawać by się mogło, że „opinie, oceny i własne zdanie” ma każda rozumna istota. A tu niespodzianka – tylko buntownik (buntowniczka). Przykładem takiej buntowniczki ma być „Babcia Kasia”. Ani babcia, ani Kasia, tylko atakująca policjantów wyjątkowo wyrafinowana w sferze językowej Katarzyna Augustynek (zapewne z linii archaicznych menelontów). Problemem jest to, że ona się nie buntuje, lecz awanturuje, ale niech tam.
Bunt jest ponoć „ważnym elementem etyki czystych rąk”. Zapewne sporo o „etyce czystych rąk” wiedzą tacy odważni buntownicy jak Lenin, Stalin, Mao czy Pol Pot. Mają ręce czyściuteńkie, bo umyte w hektolitrach krwi. Bunt podobno także „ratuje osobistą godność”. Jak w stanie wojennym „noszenie oporników w klapie i stawianie świeczek w oknach”. Teraz to zapewne dekorowanie się ośmioma gwiazdkami oraz deklamowanie „wypie…alać”. I to dopiero wymaga odwagi, a nie oporniki i świeczki w stanie wojennym.
Bunt jest też podobno „demokratyczną wizytówką Polski”, gdyż „świat musi wiedzieć, że obywatele i obywatelki się nie poddali”. Szczególnie Obywatele RP oraz Platforma Obywatelska (nie ma Milicji Obywatelskiej, ale obywatelskość pozostała). A nie poddali się, gdy widzą, jak Lotna Brygada Opozycji bezcześci pomnik ofiar katastrofy smoleńskiej, czyli „spuszcza powietrze z dętych pomników”. I to ma być to, o czym pisał Czesław Miłosz: „Nie bądź bezpieczny, poeta pamięta, możesz go zabić - narodzi się nowy, spisane będą czyny i rozmowy”. Nie, to nie jest żart. To napisała pani od dinozaurów i dicynodontów, choć nie jest poet(k)ą. A może jest?
Magdalena Środa jest buntownikiem (-czką) w wersji mega-hiper-super, gdyż głosi poglądy, które współcześnie nie są zakazane, prześladowane czy tylko piętnowane, lecz są pieszczone, pielęgnowane, premiowane i sponsorowane, a nawet nauczane na uniwersytetach (nowoczesna „nałka” ma wybitne osiągnięcia). Ale we własnym wyobrażeniu zapewne uważa, że pracuje w konspiracji, na tajnych kompletach, a krzewi „nałkę” przedzierając się kanałami do podobnych sobie, tylko młodszych buntowników, ukrytych w katakumbach.
Wielki wywód pani od dinozaurów i dicynodontów był potrzebny po to, żeby zaatakować i pouczyć Pierwszą Damę (sama funkcja może panią Środę doprowadzać do szału, bo jest dla niej równie osiągalna jak zwycięstwo w konkursie, powiedzmy, kulinarnym). Trzeba Pierwszą Damę zwalczać, gdyż „rząd pragnie, by wszyscy byli jak Agata Duda - wzór posłuszeństwa wobec autorytarnej władzy. (…) Milcząca, posłuszna, lojalna, ozdoba swojego męża. Uosobienie „cnót niewieścich’”. Pani Środa nie jest uosobieniem ani „cnót”, ani „niewieścich”.
Podobno Pierwsza Dama jest „niema, ale nie jak Niobe, raczej jak wystraszona mieszczka, którą władza przekonała, że nic nie może, niczego robić nie powinna, a dla zachowania swojej pozycji musi się wyzbyć wszelkich praw”. Ta Niobe jest tu „ni z gruchy, ni z Pietruchy”, bo ta z greckiego mitu straciła czternaścioro dzieci (zabitych na jej oczach) i była w takiej rozpaczy, że miłosierny Zeus zamienił ją w skałę. Wydaje się więc, że pisząc o Niobe prof. Środa po prostu bredzi. A „mieszczka” to w jej ustach nie jest epitet. Wiele kobiet chciałoby być mieszczkami, byle nie być Magdaleną Środą.
Panią od dinozaurów i dicynodontów drażni, skądinąd wymyślona przez nią samą fantazja, że Pierwsza Dama przebywa „w sferze dekorum, czyli pozowania do zdjęć, zmieniania sukien, min, makijażu”. Jako profesor(ka) filozofii (ale w ramach „nałki”) pani Środa oczywiście nie ma pojęcia, co znaczy „decorum”. A to zasada wywodząca się od Arystotelesa, oznaczająca po prostu zgodność treści z formą, stylistyczną jednorodność. I nie dotyczy wcale stroju. Pani Środa tego nie rozumie, bo nikt nie wpadłby na to, że ona sama jest przykładem dekorum. Następująca potem wyliczanka: „Agata w bieli, Agata w czerwieni, Agata na przyjęciu, Agata czytająca, Agata u boku męża, Agata klękająca” jest po prostu idiotyzmem.
Magdalena Środa, w gruncie rzeczy pierwszorzędna oportunistka i koniunkturalistka w świecie, gdzie „bunt” w jej rozumieniu nie jest żadnym buntem, lecz hołubionym i nagradzanym paradygmatem, po prostu nienawidzi tego, co jest poza jej zasięgiem. Dlatego wszystko to obrzydza i karykaturuje. Przecież trzeba jakoś uzasadnić swój sposób życia i publicznego funkcjonowania. I chyba nie jest jej łatwo. Konkluzja jej fantazji powinna być jednak odwrotna. Zamiast „nie bądź jak Agata Duda!” powinno być: „nie bądź jak Magdalena Środa!”.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/576115-magdalena-sroda-uderza-w-agate-dude-bo-nigdy-nia-nie-bedzie